Polska przegrała w Parlamencie Europejskim kluczowe głosowanie w sprawie kształtu europejskiej dyplomacji. Komisja ds. prawnych PE przyjęła raport niemieckiego socjalisty Bernharda Rapkaya, w którym nie ma żadnych gwarancji co do proporcjonalnego udziału Polski i innych nowych krajów w europejskim korpusie dyplomatycznym.

Zostaliśmy dosłownie rozjechani walcem przez stare kraje Unii i to praktycznie bez walki. Właściwie przewidziałam wczoraj na blogu, że Stare kraje Unii szykują "zamach".

Socjaliści, chadecy i liberałowie nie dopuścili do głosowania jakiejkolwiek poprawki do raportu. A na stole leżała najkorzystniejsza dla nas poprawka posła Jacka Saryusz-Wolskiego (PO), przyjęta olbrzymią większością głosów na komisji spraw zagranicznych.

Polscy posłowie: Lidia Geringer de Oedenberg (SLD), Tadeusz Zwiefka (PO) i Zbigniew Ziobro (PiS) zagłosowali przeciw raportowi Rapkaya. Poseł Zwiefka podjął próbę rozbicia niekorzystnego dla Polski kompromisu, ale stanowczo za późno.

Złożył wniosek o możliwość głosowania poprawek. Było to jednak skazane na porażkę. Sam natomiast wcześniej nie złożył żadnych poprawek i przystał na raport Rapkaya. Jako koordynator chadeków i "sprawozdawca cień" - miał wiele możliwości, by zadbać o korzystniejszy kształt dokumentu. Dlaczego tego nie zrobił?

Oczywiście nie miał łatwo, bo nasilił się lobbing starych państw członkowskich (zwłaszcza Niemiec i Francji), brakowało także przekonania do sprawy wielu innym eurodeputowanym, ale przede wszystkim zabrakło kluczowego wsparcia ze strony polskiego rządu.

Teraz polscy posłowie chcą składać poprawkę, ale już na sesji plenarnej. Muszą jednak najpierw uwierzyć, że mogą być podmiotem, a nie tylko przedmiotem rozgrywek w PE, by te kolejne działania nie były wyłącznie - pozorowane.