Belgia próbuje rozliczyć się ze swoją kolonialną przeszłością. Po 5 latach renowacji, od weekendu można odwiedzać dawne, kolonialne, królewskie muzeum Afryki Środkowej, poświęcone Kongu. Obiekt nazywa się teraz Africa Museum.

Jeszcze 5 lat temu kupiłam w muzeum książkę wydaną na początku lat 60. XX w., w której opisywano postęp cywilizacyjny jaki dokonał się w Kongo dzięki roli Belgii w rozbudowie infrastruktury afrykańskiego kraju, np. kolei. Muzeum, chociaż chętnie odwiedzane przez dzieci, było jakby z innej epoki, zastygłe w pochwale kolonializmu. Scenerie przedstawiające wypchane zwierzęta były wyidealizowane, a historia Konga była przedstawiona z punku widzenia białego kolonizatora.

Teraz muzeum jest o wiele bardziej krytyczne wobec epoki kolonialnej, jednak trudno mówić o całkowitym rozliczeniu. Kongijczycy mówią, że to nie wystarczy, a więc kontynuujemy pracę, to początek procesu - przyznaje dyrektor muzeum Guido Gryseels. Eksponaty nadal znajdują się w budynku, który wybudowano w 1897 r. w ramach propagandy króla Leopolda II, który wzywał misjonarzy, urzędników, wojskowych, nauczycieli do wyjazdu do Konga w celu niesienia "cywilizacji" i "chrześcijaństwa".  Na ścianach wciąż znajdują się napisy wychwalające Leopolda II, którego współcześni historycy porównują do Hitlera ze względu na dokonane w Kongu ludobójstwo. W czasach panowania króla Leopolda II w Kongo panował straszny terror. Za niewykonanie normy wydobycia kauczuku karano obcięciem kończyn. Stopy i dłonie obcinano Kongijczykom także dlatego, że tamtejsza "milicja" musiała rozliczać się z naboi. Funkcjonariusze strzelali do zwierząt, ale każdy wystrzelony nabój miał być poparty odciętą dłonią lub stopą. Dlatego okaleczono miliony osób.

Dyrektor muzeum tłumaczy, że napisów z pochwałą Leopolda II  nie dało się zlikwidować, bo budynek jest chroniony przez konserwatora. Zmienił się jednak sposób przedstawienia eksponatów. Jest o wiele więcej tablic z wyjaśnieniami dystansującymi się i krytycznymi wobec epoki kolonialnej. Rzeźba upamiętniająca Belgów, którzy zgięli w początkach epoki kolonialnej w Kongo, jest uzupełniona współczesną instalacją, która upamiętnia siedmiu Kongijczyków przywiezionych z Afryki do Brukseli na Wystawę Światową w 1897 roku jako "eksponaty". Wszyscy zmarli w Belgii w wyniku chorób i zimna. Ściany budynku wspierają współczesne rzeźby przedstawiające nagie postaci bez głów naciskające na ściany muzeum, jakby je chciały rozwalić. 

Król Belgów Filip nie wziął udziału w uroczystości otwarcia muzeum, co odebrano jako niechęć rodziny królewskiej do zerwania z przeszłością. A prezydent Konga Josef Kabila już zapowiedział, że będzie żądać zwrotu wszystkich eksponatów, bo Belgia weszła w ich posiadanie w drodze przemocy. Diaspora kongijska także przyjęła z mieszanymi uczuciami otwarcie muzeum, chociaż jak zapewnia jego dyrektor - była konsultowana w trakcie prac renowacyjnych. Tak więc Belgię czeka jeszcze długa droga, by całkowicie rozliczyć się z własną przeszłością.