Uwaga, uwaga - nie jesteśmy jeszcze mistrzami świata. Ba, nie awansowaliśmy jeszcze na żaden turniej. Owszem, w sobotę też cieszyłem się na Stadionie Narodowym z historycznego zwycięstwa z Niemcami, ale moim zdaniem powtórzenie tego wyniku dziś wieczorem, może być znacznie trudniejsze, niż niektórzy się spodziewają.

Nie zamierzam tu deprecjonować sukcesu kadry Adama Nawałki, bo nie było to fartowne zwycięstwo. Co prawda szczęścia nam w tym meczu nie brakowało i pewnie na dziesięć takich spotkań z Niemcami, przegralibyśmy dziewięć (bo przecież rywale nie mogli być zawsze tak nieskuteczni), ale akurat w sobotę było to jedno, jedyne, wyjątkowe i przechodzące do historii. Jednak oglądając telewizję, mam wrażenie, że Polska już jest mistrzem świata. Ewentualnie zaraz to mistrzostwo zdobędzie. Tak jednak nie jest i raczej szybko nie będzie.

Pierwsze otrzeźwienie może przyjść szybciej, niż niektórzy się spodziewają. Wieczorem gramy na Stadionie Narodowym ze Szkocją. I jestem przekonany, że wygrać będzie dużo trudniej, niż z Niemcami. Bo mistrzowie świata przyjechali do Warszawy po zwycięstwo, a Szkotom wystarczy remis. I to biało-czerwoni będą musieli napędzać ataki, a nie czekać za podwójną gardą i liczyć na udaną kontrę. A atak pozycyjny nigdy nie był naszą najsilniejszą stroną, co zresztą widziałem chociażby w spotkaniu z Gibraltarem - gdzie dopóki rywale mieli siły, konstruowanie akcji szło nam jak po grudzie.

Wciąż mam też w pamięci marcowy mecz obu tych drużyn na Stadionie Narodowym. Tak, wiem, tylko towarzyski, na dodatek bez kontuzjowanego wówczas Roberta Lewandowskiego. I choć Szkoci nie zagrali wtedy wielkiego spotkania, bez większych problemów pokonali nas 1:0. Boję się, że wieczorne spotkanie może mieć podobny przebieg, mimo że obie drużyny - jak solennie zapewniają obaj trenerzy - od tamtej pory znacznie się rozwinęły.

Generalnie: ten mecz da prawdziwą odpowiedź na pytanie, jaką siłą dysponuje reprezentacja Adama Nawałki. Zwycięstwa z Gibraltarem i Niemcami nie są bowiem moim zdaniem miarodajne: pierwsze było obowiązkiem, co w sobotę pokazała Irlandia - gromiąc rywali też 7:0 - drugie zdarzyło się najprawdopodobniej jeden jedyny raz w karierze obecnej generacji polskich piłkarzy.

Jeśli jednak pójdą za ciosem, nawet taki pesymista jak ja dostrzeże, że droga na Euro 2016 zamienia się w trzypasmową autostradę. W przypadku porażki niestety, ale może okazać się, że wygrana z Niemcami była bardzo przyjemnym, ale tylko wypadkiem przy pracy...