Arkadiusz Milik został nominowany do nagrody "Golden Boy" dla najlepszego piłkarza świata do lat 21. Choć nie daję mu większych szans na końcowy triumf, to jest to fakt godny odnotowania.

Nigdy wcześniej żaden polski piłkarz nie znalazł się w tak zaszczytnym gronie. Są oczywiście różne powody takiego stanu rzeczy. Np. Robert Lewandowski w tym wieku grał jeszcze w Lechu Poznań, a Jakub Błaszczykowski w Wiśle Kraków. Wojciech Szczęsny z kolei dopiero wchodził na dobre do bramki Arsenalu i nie znalazł uznania w oczach kapituły.

Arkadiusza Milika nominowano zaś przede wszystkim za wyczyny reprezentacyjne: ostatnie bramki w reprezentacji seniorskiej w meczach z Niemcami i Szkocją w eliminacjach Euro 2016, a także tytuł króla strzelców eliminacji młodzieżowych mistrzostw Europy. Nie może być innego uzasadnienia, skoro w klubach Milik dotąd nie błyszczał: nie przebił się w Bayerze Leverkusen i Augsburgu, także w Ajaxie Amsterdam jest na razie głównie rezerwowym, choć w lidze strzelił już trzy bramki, a w Pucharze Holandii - sześć w jednym meczu.

Kapituła złożona z dziennikarzy najważniejszych europejskich tytułów prasowych (grono stworzone na wzór tego, które kiedyś przyznawało "Złotą Piłkę" France Football) uznała jednak, że Milik jest graczem perspektywicznym, który w przyszłości może być ważnym aktorem na europejskiej scenie futbolowej - bo tak należy traktować nominację, która jest zazwyczaj wstępem do wielkiej kariery.

Nasz napastnik prawdopodobnie nie zdobędzie ostatecznie statuetki - za przeciwników ma np. Anglików Raheema Sterlinga czy Luke'a Shawa - ale już sama nominacja dla niego to duży splendor. Wszak tę nagrodę zdobywali w przeszłości m.in. Leo Messi, Cesc Fabregas, Sergio Aguero, Wayne Rooney, Mario Goetze, Isco czy ostatnio Paul Pogba.