Real Madryt nie obroni trofeum w piłkarskiej Lidze Mistrzów. W sumie nie powinno to dziwić, skoro dotąd nie udało się to jeszcze żadnej drużynie w historii. Półfinałowa porażka z Juventusem może jednak rozpocząć sporą rewolucję na Santiago Bernabeu.

Real zwyczajnie nie zasłużył na grę w finale. Mają tylko jedną bramkę do odrobienia, nie potrafił wykorzystać żadnej ze stwarzanych sytuacji, a jedyną bramkę zdobył po strzale z rzutu karnego. Należy jednak pamiętać, że wyłączając pierwszy mecz 1/8 finału z Schalke, wyglądał tak w całej fazie pucharowej. I rewanż z Schalke i ćwierćfinałowe batalie z Atletico Madryt wygrywał o włos; wczoraj szczęście było po stronie rywali.

Porażka w półfinale Ligi Mistrzów oznacza, że Real skończy ten sezon bez żadnego trofeum. Już wcześniej odpadł z Pucharu Króla, a w miniony weekend praktycznie stracił szansę na mistrzostwo Hiszpanii. Biorąc pod uwagę, że po tym meczu trener Carlo Ancelotti został zdyskwalifikowany na dwa mecze za obraźliwe traktowanie sędziego, może się okazać, iż wczoraj Włoch ostatni raz zasiadł na ławce Królewskich.

Brak jakiegokolwiek sukcesu może bowiem spowodować zwolnienie Ancelottiego. Ale to nie będzie koniec zmian na Santiago Bernabeu. Niejasna jest przyszłość legendarnego bramkarza Ikera Casillasa. Przebudowy wymaga też przede wszystkim ławka rezerwowych, bo w obliczu kontuzji Modricia i Benzemy oraz słabszej formy Bale'a okazało się, że choć galowa jedenastka Królewskich jest bardzo mocna, to na zmienników nie ma co liczyć.

A może trzeba się przyzwyczaić do faktu, że Real to w tej chwili bardziej potentat wizerunkowy niż sportowy ? W ciągu dwunastu lat kadencji obecnego prezesa wygrał tylko 7 z 36 możliwych trofeów. To zatrważająco mało, tym bardziej, że Florentino Perez wydał w tym czasie na transfery aż miliard dwieście milionów euro.