Nie mam problemu z karnym dla Brazylii. Owszem, w dużej mierze zaważył on na losach meczu otwarcia mundialu, ale po prostu taka jest piłka.

Zbliżała się 69. minuta spotkania, Brazylia atakowała bramkę Chorwacji, ale na świetlnej tablicy wciąż widniał wynik 1:1. Wtedy doszło do starcia Dejana Lovrena z Fredem w polu karnym. Brazylijczyk prawdopodobnie był delikatnie pociągany, ale w takich sytuacjach raczej nie gwiżdże się karnego. No i rozpętała się dyskusja - już w trakcie meczu na Twitterze, a od rana także w redakcji.

Oczywiście, ilu ekspertów - tyle opinii. Były znakomity angielski sędzia Graham Poll twierdzi, że w tej sytuacji nie można było podyktować karnego. Ale już francuski mistrz świata z 1998 roku Bixente Lizarazu odpowiada, że "jedenastka" dla Brazylii była bezdyskusyjna.

Trener Brazylijczyków Luiz Felipe Scolari stwierdził po meczu, że w telewizji zdążył obejrzeć tą sytuację dziesięć razy i Lovren pociągał Freda za ramię, na co szkoleniowiec Chorwatów Nico Kovac odpowiedział, że jeśli tak, to wcześniej gwiazdor Canarinhos Neymar powinien był zobaczyć czerwoną kartkę za potraktowanie łokciem Luki Modricia.

Moim zdaniem, jakieś przewinienie mogło tam być, ale - jak napisałem wcześniej - takich rzeczy nie gwiżdże się w takim momencie, w takim meczu. Z drugiej jednak strony, nie mam problemu z tym rzutem karnym, bo według mnie wcale nie był on rozstrzygający - Chorwaci stanęli mniej więcej w 25. minucie spotkania, a ponownie grać zaczęli dopiero w końcówce, gdy mieli nóż na gardle.

Nie trafiają też do mnie argumenty o sprzyjaniu gospodarzom - po prostu sędzia popełnił błąd. A dopóki mecze będą sędziowali ludzie, błędy będą zdarzać się zawsze. I to też fajnie, bo błędy budują legendę futbolu, pozwalają dyskutować przez wiele dni, miesięcy czy nawet lat o konkretnych wydarzeniach. Taki już urok tej dyscypliny - przypomnę - w naszym kręgu kulturowym zdecydowanie najpopularniejszej :)