Niemcy potrzebowali wczoraj dogrywki, by wyeliminować z mundialu teoretycznie znacznie słabszą Algierię. Kłopoty w 1/8 finału mieli też inni faworyci - po 3/4 tej fazy turnieju spokojnie można powiedzieć, że nowy mistrz świata rodzi się w bólach!

Chyba nikt nie spodziewał się, że poniedziałkowa noc przeciągnie się aż do wtorku, bo przecież wielu traktowało rywala Niemców jako wolny los. Algieria to nie jest drużyna ze ścisłej światowej czołówki, dopiero pierwszy raz wyszła na mundialu z grupy i miała być tylko tłem dla naszych zachodnich sąsiadów. Tak jednak nie było. Niemców kilka razy uratował Manuel Neuer, a sprawa rozstrzygnęła się dopiero w 120. minucie.

Ale i inni faworyci mundialu na tym poziomie męczyli się niemiłosiernie. Brazylia wyrwała Chile awans dopiero po rzutach karnych, Holandia pokonała Meksyk rzutem na taśmę w ostatnich sześciu minutach, a Francuzi sposób na niezorganizowaną Nigerię znaleźli dopiero na jedenaście minut przed końcowym gwizdkiem. Jeśli dodać do tego rzuty karne, w meczu Kostaryki z Grecją, widać że ten poziom rozgrywek jest niesamowicie zacięty i wyrównany: właściwie tylko zwycięstwo Kolumbii z Urugwajem od początku nie podlegało dyskusji.

Czy zatem Kolumbia urasta do roli faworyta mundialu? Na pewno jej akcje idą w górę, ale nie należy zapominać, że w ostatnich latach przyszli mistrzowie rozpędzali się baaaaardzo powoli. Przykłady? Hiszpanie przed czterema laty najpierw długo męczyli się z Portugalią, a w ćwierćfinale z Paragwajem rzut karny obronił Iker Casillas. Rok 2006 to wymęczone zwycięstwo Włochów z Australią. Cztery lata wcześniej Brazylia długo nie potrafiła znaleźć drogi do siatki Belgii, z kolei w 1998 roku Francuzi potrzebowali nawet dogrywki, by w 1/8 finału wyeliminować Paragwaj.

To pokazuje, że aby przejść do historii, trzeba pocierpieć: Niemcy, Holandia i Brazylia mają to już za sobą. Kto dziś dołączy do tej grupy? Przed nami ostatnie mecze 1/8 finału: Argentyna - Szwajcaria i Belgia - USA.