Z okazji pierwszej rocznicy zwycięstwa Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim w drugiej turze wyborów prezydenckich znowu podniosły się głosy ze strony opozycji oraz sprzyjających im mediów, że obecna głowa państwa nie jest samodzielna i postępuje dokładnie według poleceń Jarosława Kaczyńskiego, co jakoby obniża jej autorytet.

Z okazji pierwszej rocznicy zwycięstwa Andrzeja Dudy nad Bronisławem Komorowskim w drugiej turze wyborów prezydenckich znowu podniosły się głosy ze strony opozycji oraz sprzyjających im mediów, że obecna głowa państwa nie jest samodzielna i postępuje dokładnie według poleceń Jarosława Kaczyńskiego, co jakoby obniża jej autorytet.
Andrzej Duda podczas ceremonii złożenia wieńca na grobach polskich żołnierzy, jeńców wojennych i cywilnych ofiar wojny na cmentarzu wojennym w Hakvik w Norwegii /Paweł Supernak /PAP

Śmieszą mnie takie opinie, ponieważ wszyscy, którzy oddali głos na Dudę najpierw 10, a potem 24 maja ubiegłego roku doskonale wiedzieli, jakie jest jego  usytuowanie w Prawie i Sprawiedliwości. Udzielając mu poparcia tak naprawdę wyrażali więc pełną akceptację dla wyznaczanej przez prezesa tej partii linii  politycznej i zdawali sobie sprawę, że nowy prezydent podejmując kluczowe decyzje będzie liczył się przede wszystkim ze swoim mentorem, co nie powinno nikogo dziwić, skoro był przez wiele lat lojalnym członkiem PiS (inni tam dłużej miejsca nie zagrzewają), a więc myśli podobnie jak on.

Podobnie zachowywali się poprzednicy Dudy będący w dużej mierze reprezentantami swoich macierzystych ugrupowań z wyjątkiem Lecha Wałęsy, który dosyć  szybko zdradził ideały "Solidarności" i wybrał lojalność wobec postkomunistów ze szczególnym uwzględnieniem peerelowskiej generalicji. Owszem, Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński i Bronisław Komorowski zyskali z czasem nieco większą autonomię niż aktualny prezydent, ale też każdy z nich miał znacznie wyższą od niego pozycję wyjściową. Nie wolno też zapominać, że przed Dudą jeszcze cztery lata kadencji, w czasie których wiele może się wydarzyć, zważywszy na niekwestionowany, nawet przez największych wrogów, talent polityczny prezesa PiS oraz dojrzewanie głowy państwa.

Głosy oddane rok temu na Dudę były faktycznie wyrazem ogromnego zaufania dla Jarosława Kaczyńskiego i nie ma się co oszukiwać, że gdyby postawił on wówczas na innego kandydata, także on zyskałby podobne poparcie w elektoracie Zjednoczonej Prawicy, chociaż nie bez znaczenia dla zwycięstwa młodego polityka z Krakowa był również imponujący styl prowadzenia przezeń kampanii wyborczej, dzięki któremu pozyskał wielu nowych zwolenników, także na lewicy, a przede wszystkim u sympatyków Pawła Kukiza.

Żałosne lamenty rocznicowe opozycji są kolejnym dowodem jej całkowitego oderwania od realiów i pogłębiającej się alienacji w społeczeństwie. Większości  Polaków wcale nie przeszkadza bowiem to, że Andrzej Duda jest jaki jest, czyli podległy Jarosławowi Kaczyńskiemu, o czym najlepiej świadczą wyniki ostatnich,  bardzo korzystnych dla niego sondaży zaufania.