Towarzysz Władimir Ilicz Lenin stwierdził, że film jest najważniejszą ze sztuk, mając na myśli moc jego ogromnego propagandowego oddziaływania na społeczeństwo. Gdyby wódz bolszewików żył w dzisiejszych czasach, z pewnością zastąpiłby film serialem telewizyjnym, zwłaszcza powtarzanym do znudzenia przez wiele stacji po kilka razy w roku.

Spośród wielu wyprodukowanych w epoce PRL zakłamanych komunistycznych agitek w formie atrakcyjnych w sferze fabularnej (szczególnie dla młodzieży) oraz gry aktorskiej seriali dwa wysunęły się na czoło i nadal zatruwają w III Rzeczypospolitej umysły młodych Polaków: „Stawka większa niż życie” oraz „Czterej pancerni i pies”.

Ten drugi zaczął być emitowany 9 maja 1966 roku, a więc już niedługo rozpocznie się huczne fetowanie jego półwiecza i znowu uaktywnią się wciąż  liczne „sieroty po PRL”, dla których jest to bardzo sympatyczne oraz realistyczne przedstawienie polsko-sowieckiego braterstwa broni z pominięciem kłopotliwych faktów w tej materii, bo po co wspominać o jakichś przykrych wydarzeniach, skoro można napawać się dumą z bojowych sukcesów czwórki dzielnych żołnierzy i super inteligentnego psa.

Historycy już dawno wyliczyli wszystkie fałszerstwa, przekłamania i przemilczenia, w jakie obfitują burzliwe dzieje załogi czołgu „Rudy 102”, począwszy od niewyjaśnionej obecności Janka Kosa na Syberii. Jeszcze w trakcie pierwszej emisji serialu pojawiła się prześmiewcza opinia, że gdybyśmy mieli dwa takie pojazdy pancerne, to niechybnie one same wygrałyby z całym Wehrmachtem i triumfalnie wkroczyły do Berlina w maju 1945 roku.

Od połowy lat 90. Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie rozpoczęło starania o zdjęcie z anteny Telewizji Polskiej „Czterech pancernych i psa”, aby nie mącił on w głowach młodych rodaków. Na nasze apele pozytywnie odpowiedział jedynie prezes Bronisław Wildstein, podejmując decyzję w tej sprawie w ciągu jednego dnia. Niestety, jego następcy nie widzieli niczego niestosownego w dopuszczaniu go do emisji, podobnie jak władze komercyjnych stacji telewizyjnych. Wszyscy tłumaczyli, że serial jest popularny i podnosi słupki oglądalności, więc trzeba go puszczać w kółko.

Gdyby był on tylko i wyłącznie fikcją artystyczną luźno związaną z faktami historycznymi, jak np. filmy o Jamesie Bondzie, można byłoby machnąć na niego ręką. Jest jednak inaczej: od niemal 50 lat sączy on w polskie umysły komunistyczną propagandę, której szerzenia zakazują przecież Konstytucja RP i kodeks karny, mącąc w głowach dzieci i młodzieży, które - mam nadzieję - uczą się w szkołach odmiennej, bo prawdziwej wersji najnowszych dziejów Polski.

Filmy i seriale rzetelnie, a przy tym ciekawie przedstawiające naszą historię, jak choćby znakomity „Czas honoru”, chyłkiem przemykają przez telewizyjne ekrany, podczas gdy „Czterej pancerni i pies” goszczą w nich z niezrozumiałą częstotliwością. Nic lepiej nie przedstawia smutnego obrazu polityki historycznej prowadzonej przez III RP, z której towarzysz Lenin na pewno byłby dumny.