Transmisja meczu Ligi Światowej siatkarzy Polska-Iran rozgrywanego w Gdańsku została przerwana przez telewizję irańską z powodu "problemów technicznych" dokładnie w tym momencie, w którym na boisko wybiegły nasze cheerleaderki.

Był to klasyczny przykład cenzury obyczajowej, ponieważ w tym konserwatywnym państwie widok mocno rozebranych kobiet jest ściśle zakazany, media muszą się więc podporządkować zasadom religijnym w tej materii, jeżeli ich szefowie nie chcą stracić nie tylko posad, ale i głów.

A mnie od razu przypomniała się podobna historia, też związana ze sportem, zwłaszcza że emocjonujemy się teraz rozgrywanymi w Brazylii mistrzostwami świata w piłce nożnej, niestety bez udziału reprezentacji Polski.

Starsi użytkownicy tego portalu być może pamiętają, jak podczas jednego z meczów naszej drużyny narodowej na mundialu w Hiszpanii w lecie 1982 roku (pełnia stanu wojennego nad Wisłą), na ekranach telewizorów w Polsce co pewien czas oglądaliśmy ten sam widok rozradowanych kibiców z różnych państw na trybunach, chociaż nie było w tych momentach żadnych przerw w grze.

Jak szybko doniosła Wolna Europa, te kadry pojawiały się wówczas, gdy hiszpański realizator obrazu telewizyjnego pokazywał grupę polskich kibiców z ogromnym napisem "Solidarność" na płóciennym transparencie. A że robił to często, wiele razy patrzyliśmy ze zdumieniem na te same przebitki.

Trzeba przyznać, że władze peerelowskiej telewizji były znacznie lepiej przygotowane na takie wydarzenia, o możliwości zaistnienia których zapewne wiedziały od posiadającej swoich tajnych agentów w Hiszpanii Służby Bezpieczeństwa, aniżeli obecne kierownictwo telewizji w Iranie, chociaż występy skąpo ubranych dziewcząt w przerwach meczów siatkówki i koszykówki są przecież popularne prawie na całym świecie, można więc było przewidzieć takie demoralizujące dla konserwatywnych rodaków widoki na ekranach.