Ważą się losy Muzeum Armii Krajowej imienia generała Emila Fieldorfa-"Nila" w Krakowie. Nie chodzi jednak o działalność merytoryczną tej placówki, która nie jest zagrożona, lecz o to, kto ma być jej właścicielem i dyrektorem.

Przypomnę, że Muzeum jest gmino-wojewódzką samorządową instytucją kultury miasta Krakowa i województwa małopolskiego wspólnie przez nie finansowaną, a konkursy na jego dyrektora (wedle zmodyfikowanego ostatnio regulaminu: kandydata na dyrektora) organizuje prezydent podwawelskiego grodu. Niestety, dwa ostatnie nie zakończyły się powołaniem wyłonionej w nich osoby na tę funkcję, co wywołało zrozumiałe rozdrażnienie w środowiskach patriotycznych.

Warto przypomnieć, że Muzeum AK powstało z oddolnej inicjatywy kombatantów, którzy z początkiem lat 90. zdecydowali się przekazać mu swoje pamiątki przechowywane przez pół wieku w domach z nadzieją na doczekanie wolnej Rzeczypospolitej. Kiedy ta nastała, żołnierze Polski Podziemnej przystąpili do działania, przejmując - za zgodą władz miasta - pałac Mańkowskich przy ulicy Topolowej 5 (mieszczący wcześniej Muzeum Lenina). Tam zorganizowano pierwszą ekspozycję przeniesioną później do nowoczesnego obiektu przy pobliskiej ulicy Wita Stwosza 12.

Muzeum AK stało się dla sędziwych weteranów miejscem codziennych spotkań, dzięki czemu zwiedzająca je młodzież ma okazję wysłuchania relacji świadków historii, których widzi "na żywo", a jednocześnie na zdjęciach z czasów młodości, kiedy "chłopcy silni jak stal" dzielnie walczyli z niemieckimi i sowieckimi okupantami. Niestety, z roku na rok ubywa nietypowych przewodników po muzealnych salach.

Ostatnio pojawiły się informacje o zainteresowaniu tą placówką ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej, co może oznaczać albo chęć jej przejęcia przez nie, albo dołączenia w roli trzeciego właściciela. Nie wydaje mi się, aby ten drugi wariant był korzystny, zgodnie ze starym powiedzeniem: "gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść". Uważam, że optymalnym rozwiązaniem byłoby ustalenie jednego organu zarządzającego, który przerwałby fatalny kontredans wokół stanowiska dyrektora.            

Mam nadzieję, że ten pojedynczy właściciel - ktokolwiek nim zostanie - zechce pamiętać, że faktycznymi gospodarzami muzeum są AK-owcy i kontynuujący po 1945 roku walkę o niepodległość żołnierze powojennego podziemia antykomunistycznego. Ich opinie w każdej sprawie związanej z przyszłością tej placówki powinny być brane pod uwagę przez nowego dyrektora, ponieważ to oni ją utworzyli przy wielkiej życzliwości władz miasta oraz województwa i nadal czują się za nią moralnie tudzież historycznie odpowiedzialni.