Obydwie nasze reprezentacje narodowe w siatkówce przebywają obecnie we włoskim Rimini, gdzie uczestniczą w turniejach Siatkarskiej Ligi Narodów - pisze w swoim komentarzu na naszych stronach Janusz Uznański, dyrektor Pionu Komunikacji i PR oraz rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

Tegoroczna Liga Narodów odbywa się w tak zwanej "bezpiecznej bańce", jak to nazywa Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej. "Bańka" to rozwiązanie, które ma uchronić zawodniczki i zawodników przed koronawirusem. A, jak Covid-19, to i muszą być ostre rygory.

Dla wszystkich trenerów 32 zespołów narodowych to pierwszy powód do bólu głowy. Jak trenować, by uzyskać optymalną dyspozycję podczas turnieju, a dla szkoleniowców drużyn olimpijskich, jak tę dyspozycję zbudować na Tokio 2020. I jeszcze nie mniej poważne wyzwanie: jak rozładować napięcia w zespole zamkniętym w jednym miejscu przez ponad miesiąc, z bardzo ograniczonym dostępem do świata zewnętrznego.

Skupmy się jednak na naszych selekcjonerach. Jacek Nawrocki może mieć nawracające migreny, bowiem nasze panie co mecz, to pokazują absolutnie odmienne oblicza. W potyczkach z Włoszkami czy Koreankami jest ok. Cenić trzeba heroizm w spotkaniu z Kanadą. Ba, nawet po przegranym starciu z Turcją można je komplementować. Przychodzą jednak nagłe obniżenia dyspozycji, jak w spotkaniach z Belgią i Dominikaną, po których myśli kotłują się w głowie. Póki jednak piłka w grze, a Liga Narodów nawet jeszcze nie dotarła do półmetka, to trzeba mieć nadzieję, że bolesnych chwil nasza żeńska kadra postara się nam oszczędzać.


Ból głowy ma też selekcjoner Vital Heynen. W Rimini musi wyłonić dwunastu dzielnych, którzy wystąpią w turnieju olimpijskim. We Włoszech ma ich do dyspozycji dziewiętnastu. Zawodnicy nie ułatwiają zadania belgijskiemu trenerowi. Za wyjątkiem potknięcia ze Słowenią, w pięciu innych meczach każdy wystawiony do gry praktycznie nie daje powodów, by go lekką ręką skreślić z olimpijskiej listy. Może decydować trenerska intuicja...

Tak, czy owak trenerski ból głowy ma miejsce, tak w przypadku Nawrockiego, jak i Heynena, choć powody są zgoła odmienne.

Janusz Uznański