Szkoda, że Trzecia RP nie zerwała z tą tradycją narzuconą przez okupantów. Każdy wolny dzień to miła rzecz, ale prawdziwy dzień pracy można byłoby obchodzić w innym terminie, np. 31 sierpnia, w rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich. Pomimo wszystkiego życzę udanej "majówki", spędzonej z rodziną i przyjaciółmi!

Nie mam nic przeciwko "majówce", czyli kilku dniom wolnym na przełomie kwietnia i maja. Dwa z tych dni, czyli 1 maja i 3 maja, są ustawowo wolne od pracy, ale wielu Polaków w połączeniu z ewentualnie wybranymi urlopami i dwoma weekendami może utworzyć z nich prawie dziesięciodniowy odpoczynek.

O ile jednak Dzień Flagi i Narodowe Święto Trzeciego Maja nie budzą wątpliwości, o tyle Święto Pracy wciąż jest dyskusyjne. Narodowi polskiemu, o czym mało kto chce dziś pamiętać, zostało ono narzucone przez Adolfa Hitlera oraz Józefa Stalina i jego agenta Bolesława Bieruta. Pierwszy z tych satrapów, bądź co bądź przywódca narodowego socjalizmu (nazizmu), święto 1 Maja wprowadził jako Narodowy Dzień Pracy. W Trzeciej Rzeszy uczynił to już w 1933 roku, czyli tuż po przejęciu przez niego władzy. Po zajęciu Austrii w 1938 roku święto to wprowadził również i tam. Do dziś w obu tych krajach jest ono nadal obowiązujące.

Decyzja Hitlera była z  jednej strony odwołaniem się do lewicowych korzeni NSDAP, czyli Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników. Z drugiej strony podkreśleniem niemieckiego pochodzenia wielu organizatorów ulicznych protestów, które wybuchły w maju 1886 roku w Chicago. Spośród tych organizatorów Niemcami byli bowiem m.in. August Spies, związkowiec i wydawca niemieckojęzycznego "Chicagoer Arbeiter-Zeitung", oraz anarchiści i związkowcy Louis Lingg, George Engel i Michael Schwab. Cztery lata po tych protestach Druga Międzynarodówka, czyli międzynarodowe stowarzyszenie partii i organizacji socjalistycznych, w którym Niemcy i niemieccy Żydzi odgrywali ogromną rolę, przyjęła dzień 1 maja, czyli początek chicagowskich wydarzeń, za święto klasy robotniczej.

W Polsce międzywojennej święto 1 Maja było zakazane, ale pomimo tego obchodziły je partie lewicowe, w tym Polska Partia Socjalistyczna, nielegalna Komunistyczna Partia Polski i żydowski Bund. Jednak po przegranej kampanii wrześniowej 1939 roku zostało ono narzucone siłą.

Z kolei w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich dzień 1 maja był też wielkim świętem, najważniejszym obok 7 Listopada, czyli rocznicy wybuchu Październikowej Rewolucji. Po agresji w 1939 roku Sowieci święto to wprowadzili we Lwowie, Wilnie i na całym terenie przez nich okupowanym. Po 1944 roku ponownie na ziemiach przez nich zajętych. Natomiast w PRL święto 1 Maja oficjalnie przyjęte zostało w 1950 roku. Jak ono wyglądało, to starsze pokolenie do dziś pamięta - skrajna propaganda komunistyczna, fasadowe pochody, las czerwonych flag i głupawych transparentów, przymusowa obecność, ale i kiełbasa, i papier toaletowy, których w sklepach na ogół brakowało, ale nigdy w tym dniu.

Szkoda, że establishment Trzeciej RP nie zerwał z tą tradycją narzuconą przez okupantów.  Każdy wolny dzień to wprawdzie miła rzecz, ale prawdziwy dzień pracy można byłoby obchodzić w innym terminie, np. 31 sierpnia, w rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich.  

Pomimo wszystkiego życzę udanej "majówki", spędzonej z rodziną i przyjaciółmi!