W takiej sytuacji działania winien podjąć prezydent Andrzej Duda, który ustawicznie odwołuje się do dziedzictwa swego mentora, śp. Lecha Kaczyńskiego. Tego wymaga honor Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

Aż trudno uwierzyć, że na Ukrainie, która ustawicznie korzysta z polskiej pomocy, mogło dojść do takiego barbarzyństwa jak wysadzenie w powietrze krzyża-pomnika w Hucie Pieniackiej koło Brodów w dawnym województwie tarnopolskim. Pomnik ten upamiętnia mieszkańców polskiej wsi, dziś już nieistniejącej, którą 28 lutego 1944 r. zrównał z ziemią pułk policyjny SS, składający się z ukraińskich ochotników do Dywizji SS "Galizein". W czasie tego aktu ludobójstwa zamordowano w straszliwy sposób, paląc żywcem stodołach, prawie 1000 bezbronnych mieszkańców. Tylko dlatego, że byli Polakami. W tym samym dniu, w innej części województwa tarnopolskiego, sotnia Ukraińskiej Powstańczej Armii, wspierana przez "siekierników" (chłopów ukraińskich uzbrojonych w siekiery i widły, dowodzonych przez księdza greckokatolickiego), wymordowała mieszkańców Korościatyna k. Monasterzysk, rodzinnej wsi moich dziadków. Dlatego też data 28 lutego dla mieszkańców dawnej Małopolski Wschodniej jest tak samo symboliczna jak dla mieszkańców Wołynia dzień 11 lipca 1943 r., czyli data "Krwawej Niedzieli", kiedy to oddziały UPA zaatakowała prawie sto polskich wsi i osiedli, mordując wiele tysięcy cywili.

Na miejscu zburzonego przez napastników kościoła w Hucie Pieniackiej w 2008 r. Rada Pamięci Walk i Męczeństwa, pomimo wieloletnich sprzeciwów ze strony ukraińskiej, ustawiła z polskich funduszy kamienny pomnik w kształcie krzyża, po którego obu stronach umieszczone zostały tablice z nazwiskami zamordowanych. Dwa lata później, dokładnie 28 lutego 2010 r., pod tym pomnikiem odbyły się uroczystości religijne, w których udział wzięli prezydent RP Lech Kaczyński i prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko. Wprawdzie obaj prezydenci ze względu na poprawność polityczną i wzajemny sojusz w swych przemówieniach nie nazwali ludobójstwa po imieniu i nie wymieli sprawców, to jednak i tak było to bardzo ważne wydarzenie. Co roku też Stowarzyszenie Huta Pieniacka ze Wschody organizuje tutaj własne uroczystości oraz porządkuje okoliczne polskie cmentarze. Niestety wielokrotnie działania te spotykały się z prowokacjimi ze srony banderowców, w tym zwłaszcza członków "Swobody", na czele której stoi "heroj" z Majdanu, Ołeh Tiahnybok.

Dlatego rząd polski na zniszczenie pomnika zareagować zdecydowanie i jednoznacznie, domagając się ukarania sprawców, niezależnie od tego kim oni są. Z kolei rząd ukraiński ma obowiązek pomnik odbudować oraz otoczyć opieką inne pomniki, tablice i krzyże upamiętniające ofiary banderowskiego ludobójstwa. Dość poprawności politycznej i polityki i polityki zagranicznej "na kolanach"! Niestety fragment wczorajszego komunikatu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, cytuję: "Rano pojedzie tam konsul i zostanie przesłana nota do MSZ Ukrainy" świadczy co najwyżej o kolejnej słabości urzędników podległych ministrowi Witoldowi Waszczykowskiemu, a zwłaszcza ambasadora Jana Piekły w Kijowie.  

W takiej sytuacji winien zareagować prezydent RP Andrzej Duda, który ustawicznie odwołuje się do dziedzictwa swego mentora, śp. Lecha Kaczyńskiego. Tego wymaga honor Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.