Protesty odbyły się z godnością i w spokoju, co było zasługą tak organizatorów, jak i sprawnie działającej policji. Niestety, po kilku godzinach nastąpił atak hakerski na moją stronę internetową.

Wczoraj, 23 października odbyła się ogólnopolska akcja protestacyjna przeciwko gloryfikacji przez prezydenta Ukrainy zbrodniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za ludobójstwa na Kresach Wschodnich Drugiej Rzeczypospolitej oraz na Lubelszczyźnie i Podkarpaciu.

Protest przebiegł bardzo godnie i spokojnie, a na pikiety pod ukraińskimi placówkami dyplomatycznymi m.in. w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Zielonej Górze pomimo deszczu i zimna przyszli, co bardzo cieszy, głównie ludzie młodzi. Najwięcej osób, bo prawie 1000, pojawiło się pod honorowym konsulatem w Przemyślu. W pikiecie uczestniczyli nie tylko mieszkańcy Przemyśla i okolic, ale też goście ze Lwowa, Przeworska, Stalowej Woli, Mielca oraz Jarosławia.

Po kilku godzinach nastąpił atak hakerski na moją stronę internetową - www.isakowicz.pl, która z tego powodu została wyłączona. Łatwo się domyśleć, kto dokonuje takiego ataku. Sytuacja powtarza się po raz kolejny.

Poprzednie ataki miały miejsce na ogół przed wydarzeniami organizowanymi przez Kresowian i ich potomków. Pamiętam też atak w 2004 r., gdy wspólnota ormiańska w Polsce pomimo sprzeciwu ambasady tureckiej stawiała chaczkar - kamienny krzyż ormiański w Krakowie, upamiętniający Ormian pomordowanych tak w Turcji w czasie I wojny światowej, jak i na Kresach Wschodnich w czasie II wojny światowej. Wtedy atakowali hakerzy z Turcji.

Dodam, że wczoraj, w czasie demonstracji pod konsulatem ukraińskim w Krakowie policja przydzieliła mi, choć o to nie prosiłem, dwóch oficerów ubranych po cywilnemu, którzy cały czas mi towarzyszyli. Była to reakcja na pogróżki. Do jakiego absurdu to doszło, że muszę we własnej ojczyźnie czuć się zagrożony przez cudzoziemców. Inna sprawa, to pytanie: kto osoby stwarzające zagrożenie wpuszcza do Polski i jeszcze funduje im z kieszeni podatników stypendia?