W gorączce poszukiwań - za co jeszcze Polacy mogliby kogoś przeprosić - nareszcie znalazło się coś, czym nawet sami nie musimy się chwalić, bo chwalą nas i doceniają inni. Dzięki Pani i Panom ubranym na biało możemy się wreszcie poczuć sprawni, silni, mądrzy i niemal... najlepsi na świecie. Choć daleko mi do przeceniania roli sportu w życiu, mam wrażenie, że na wimbledońskiej trawie dzieje się coś, co wszyscy możemy wykorzystać. I to nie tylko dla poprawy samopoczucia.

To, co dzieje się w tych dniach w Londynie, i do czego - mam nadzieję - będziemy się mogli stopniowo przyzwyczajać, to dowód na to, że Polak potrafi. I jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało, to ma znaczenie. Nawet w tak trudnej fizycznie i wyczerpującej psychicznie dyscyplinie sportu jak tenis, możemy sobie bardzo dobrze radzić. Sygnał dały już wcześniej Panie, nie tylko zresztą siostry Radwańskie, ale całe grono ich polskojęzycznych koleżanek, występujących w barwach Niemiec, czy Danii. Gdyby wszystkie grały dla Polski, w pierwszej "10" rankingu kobiet byłyby aż trzy biało-czerwone, a wkrótce może i cztery. Jeśli potrafią Agnieszka, Andżelika, Karolina i Sabina, jeśli potrafią Jerzyk i Łukasz, to potrafimy i my, każdy w swojej dziedzinie.

Polacy w półfinałach najważniejszego turnieju tenisowego Wielkiego Szlema. Komuś, kto nie pamięta czasów sprzed sióstr Radwańskich i debla Mariusz Fyrstenberg - Marcin Matkowski, może trudno do końca zrozumieć, co to oznacza. Ale to pokonanie bariery, która tak długo wydawała się nie do pokonania. Granicy miedzy nami a lepszym światem. Te granicę w najpopularniejszych, globalnych dyscyplinach sportu, pokonał wcześniej właściwie tylko Robert Kubica, kiedy znalazł się w elitarnym gronie kierowców Formuły 1. Te granicę pokonał niedawno Robert Lewandowski, strzelając w półfinale Ligi Mistrzów cztery bramki Realowi Madryt.

Ten lepszy świat, do którego kiedyś wzdychaliśmy, a od ponad 20 lat się zbliżamy, coraz częściej zaczyna nas zawodzić. Nie jest tak uczciwy, solidarny, sprawiedliwy i... mądry, jak długo wierzyliśmy. Ale to, jak w tym świecie będziemy sobie wszyscy radzić, zależy także od tego, jak wielu z nas, w różnych dziedzinach, osiągnie poziom "mistrzostwa świata". Zależy od tego, czy ciesząc się z sukcesów sportowców, transplantologów, czy astronomów, będziemy w stanie wykorzystać ich doświadczenia w swoim życiu.

Sukcesy tenisowe to w naszym przypadku owoc pracy i samozaparcia rodzin, co najwyżej z niewielką pomocą "przyjaciół" i żadną pomocą państwa. Ta wiara w siebie, determinacja, praca i jeszcze raz praca, powinna być przykładem. Nie jesteśmy gorsi od innych, jeśli się naprawdę postaramy, możemy być równie dobrzy, a nawet lepsi. Postarajmy się. I nauczmy nasze dzieci, że warto się starać.