Naukowcy mogą uratować polskie łupki, zwiększyć naszą szansę na zdobycie energetycznej, a być może i do pewnego stopnia finansowej niezależności. W jaki sposób? Rozwijając nowoczesną, japońską metodę wydobywania gazu z łupków nie przy pomocy wody, ale... dwutlenku węgla. Jeśli potwierdzą się doniesienia opublikowane w najnowszych "Geophysical Research Letters", eksploatacja gazu łupkowego może nie tylko przestać zagrażać środowisku, ale nawet przyczynić się do jego ochrony. Niemożliwe? Być może całkiem realne.

Wyniki badań naukowców z Kyoto University są niezwykle obiecujące. Proponują oni zamianę wody, stosowanej do tej pory do hydraulicznego kruszenia bogatych w metan skał łupkowych, na dwutlenek węgla w postaci ciekłej lub nadkrytycznej. Wstępne doświadczenia pokazują, że ze względu na nawet 10-krotnie niższą od wody lepkość, CO2 w tej postaci znacznie skuteczniej kruszy skałę i umożliwia efektywny wypływ odpowiednio większych ilości gazu. O ile w tradycyjnej metodzie szczelinowania skał, pęknięcia rozchodzą się zwykle wzdłuż jednej płaszczyzny, w doświadczeniach z CO2 obserwowano propagację szczelin we wszystkich kierunkach. Co więcej, kruszenie skały następuje przy znacznie niższym ciśnieniu.

Na tym nie koniec. Okazuje się, że dwutlenek węgla może wypierać metan ze złoża także na drodze chemicznej, po skruszeniu skał, zajmuje w nich miejsce gazu łupkowego. To nie tylko zwiększa efektywność eksploatacji nowego surowca, ale umożliwia przy okazji równoczesne magazynowanie dwutlenku węgla pod ziemią. A to już z całą pewnością może pomóc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych.

Kolejny plus nowej metody to zmniejszenie ilości wody niezbędnej do szczelinowania i ograniczenie ilości chemikaliów, wstrzykiwanych wraz z nią w rejonie gazonośnych pokładów. Ten aspekt eksploatacji gazów łupkowych budzi uzasadnione wątpliwości obrońców środowiska. Tak radykalna zmiana technologii może więc przyczynić się do zmiany opinii w tej sprawie u tych, którzy w dyskusji o łupkach mają na myśli rzeczywiście dobro naturalnego środowiska, a nie interesy Gazpromu.

Metoda japońskich naukowców, pracujących pod kierunkiem Tsuyoshi Ishidy wydaje się nie mieć słabych punktów. I to być może jest jej... najsłabszym punktem, bo aż trudno uwierzyć, że ot tak po prostu może przynieść większe zyski przy mniejszych kosztach. Jednak choć doniesienia te brzmią niemal zbyt dobrze, by mogły być prawdziwe, warto się temu dokładniej przyjrzeć. A nuż to rzeczywiście okaże się prawdą. Tym bardziej, że o wykorzystaniu nadkrytycznego CO2 mówiono już kilka lat temu w przypadku prób czerpania energii ze źródeł geotermalnych.

"New Scientist", który opisuje te doświadczenia na swych stronach internetowych zwraca uwagą na pewne niedoskonałości prowadzonych przez Japończyków eksperymentów. W laboratorium kruszyli oni przy pomocy CO2 granitowe kostki o boku 17 centymetrów. Trzeba się upewnić, że pokłady skał łupkowych będą reagować podobnie. Wydaje się, że dalsze doświadczenia w tej sprawie powinniśmy obserwować z wyjątkową uwagą. Debata na temat dwutlenku węgla miała uderzyć w szanse powstania nad Wisłą gazowego eldorado. Byłoby miłą ironią losu, gdyby dwutlenek węgla miał ostatecznie przechylić szalę na korzyść naszej "łupkowej rewolucji".