Polska "racjonalna", kontra Polska... normalna - tak streściłbym istotę sporu, któremu podlegamy i wyboru, który przed nami stoi. Tylko tyle i aż tyle. W niedzielę zdecydujemy, czy ma rządzić nami wciąż poczucie niemożności, czy mamy miejsce na nadzieję. Odpowiemy na pytanie, czy Polska naszych marzeń może być tylko taka, jaka jest, czy możemy walczyć o coś więcej? Wyjaśnimy sobie też, czy mamy być wciąż tylko "narodów pawiem i papugą", czy stać nas na to, by czasem innym pokazywać, że potrafimy lepiej i mądrzej.

Oczekiwania, że władza będzie słuchać opinii obywateli także między wyborami, że będzie efektywnie gospodarować pieniędzmi, nie przerzucając na nich kosztów swej niegospodarności i zaniechań, że zadba o poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości tak przez działanie służby zdrowia, jak i wymiaru sprawiedliwości, nie są żadną fanaberią. Nadzieja, że dzięki odpowiedniej, starannej i uczciwej polityce dbania o dobre imię Polski, rząd będzie działać na rzecz naszego bezpieczeństwo i konkurencyjności na rynkach światowych, jest czymś całkowicie naturalnym. Nie ma powodu, by te nadzieje i oczekiwania, w rzekomo "złotym wieku naszej historii", dalej nie miały się spełniać. Podobnie jak inne, które długo można by wymieniać.

Doświadczenia tego, jak dotychczasowa władza traktowała w sejmie opozycję i jakiej retoryki używała - także w obecnej kampanii - wobec Polaków, którzy za tą opozycją się opowiadali wskazuje na to, że z nią u steru lepiej być nie może. Pan premier i pani premier przez osiem lat nie byli w stanie powiedzieć o głównej partii opozycyjnej ANI JEDNEGO dobrego słowa. Z żelazną konsekwencją stosowano retorykę obrażania, marginalizowania, ośmieszania i obrzydzania. Przez długi czas znaczącej części wyborców się to podobało, ale w końcu przestało się podobać. I mam nadzieję, że taki stosunek władzy do opozycji już nigdy nie będzie w naszym kraju akceptowany.

Groteskowe żale i lamenty medialnych ośrodków "wspierania władzy Platformy Obywatelskiej za wszelką cenę" pokazują tylko z jakim oderwaniem od rzeczywistości mamy tam do czynienia. I nie mam na myśli nieświadomości tego co się dzieje. Wręcz przeciwnie. Mam na myśli ciągłe zakłamywanie tej rzeczywistości w sposób, który dewastuje debatę publiczną. W imię swoich ideologicznych i nie tylko ideologicznych interesów prowadzi się od lat propagandę, która ma nie dopuścić do tego byśmy w jakikolwiek sposób mogli się dogadać. Wszystko wskazuje na to, że rośnie grupa ludzi, która takiej propagandy już nie kupuje.

Nie wiem, jakimi ideałami trzeba się kierować, by za jedyny dostępny Polakom w 2015 roku przejaw demokracji uznawać... utrzymanie przy władzy nieudolnego i obojętnego na sprawy obywateli rządu. Aż chciałoby się zapytać wprost: panowie i panie komentatorzy serio to wszystko mówicie i piszecie? Do kogo? Jeśli ktoś jeszcze wam ufa, wpędzacie go w skrajną depresję. I tyle. W opinii większości po prostu się ośmieszacie. Nie pierwszy zresztą raz. Stawka tych wyborów jest poważna, ale to właśnie możliwość zmiany władzy jest istotą demokracji. Tak, jak i to, że poważnie traktujące swe obowiązki media zajmują się nie promocją rządzących, a pilnowaniem, by rządzili uczciwie. Czymś, o czym już dawno zapomnieliście. Ale jest i dobra wiadomość. Jeśli sondaże się potwierdzą, będziecie mogli sobie wreszcie też pilnowanie opozycji odpuścić.

 

Od 10 lat trwa w Polsce wyniszczający konflikt. Te wybory to szansa, by wreszcie zacząć z niego wychodzić. I iść potem dalej... do normalności.