Miłościwie panująca nam władza długo myślała, jak ubarwić narodowi ćwierćwiecze wolności, rozważano nawet bardzo drogi koncert znanej i lubianej grupy, nagrywającej od 50 lat. Z koncertu nic nie wyszło, obywatele z lekkim opóźnieniem dostali jednak swoją porcję rozrywki w postaci nagrań grupy… rządzącej nami od niespełna 7 lat. Huczne obchody ćwierćwiecza wolności nabrały właściwego kontekstu.

Reduta Obrony Dobrego Imienia Rządu i Donalda Tuska stara się przekonać wszystkich, że nie ma tam niczego szczególnie bulwersującego. Do pewnego stopnia jestem w stanie się z tym zgodzić. Owszem, nie ma tam praktycznie niczego, czego - obserwując polską politykę ostatnich lat - nie można się było spodziewać. Tyle że to dla rządów Platformy Obywatelskiej żadna obrona, ale potężne oskarżenie. Okazuje się bowiem, że te rządy są rzeczywiście tak beznadziejne, na jakie wyglądają.

To niestety także poważne oskarżenie pod adresem znacznej grupy obywateli. Prawda o tym rządzie i ludziach, którzy go tworzą, leżała na ulicy długo przed tym, jak wypłynęły obecne taśmy. Wystarczyło się tylko oderwać na chwilę od przekazów "zaprzyjaźnionych telewizji" i gazety, której "nie jest wszystko jedno", by zobaczyć to na własne oczy. To że tak wielu z nas wciąż tego nie widziało, to doskonały dowód na jakość i skuteczność przemysłu przykrywkowego. Kto chce wiedzieć, wie. Kto chce wyciągać wnioski, rozumie. To wszystko widać, słychać i czuć. Kto jednak nie chce wiedzieć, dzięki przemysłowi przykrywkowemu znajdzie alibi.

To, co mamy dziś, to więc tworzenie kolejnego alibi dla tych, którzy za wszelką cenę nie chcą widzieć tego, co oczywiste. To do nich adresowane są obszerne egzegezy pogawędki Sienkiewicz-Belka, które mają świadczyć o ich trosce o państwo. To im próbuje się sprzedać historyjkę o "zdrowym sceptycyzmie" ministra Sikorskiego wobec sojuszu z USA. To oni są wreszcie adresatami tezy, że tylko to kto i po co nagrał się liczy.

Jakby się jednak nie starać, z tych rozmów, "prywatnie" prowadzonych w godzinach pracy i za państwowe pieniądze wyłazi prostactwo i arogancja, połączenie dwóch cech wyjątkowo dewastujących życie publiczne. Wyłazi kolesiostwo, załatwiactwo, jako mechanizm rządzący nie tylko życiem politycznym, ale i gospodarczym. Wyłazi wreszcie przekonanie, że niedopuszczenie opozycji do władzy jest w istocie jedynym celem rządzenia, któremu wszystko można podporządkować. Jeszcze raz powtórzę, to wszystko widać od lat, spisane "taśmy" tylko pokazują to dużym drukiem, czarno na białym. Pokazują też, jak negatywne były przez te wszystkie lata mechanizmy selekcji do polityki.

Stan państwa, jaki jest, każdy widzi. Żadne obchody rocznic, czy to z udziałem możła, czy z prezydentem sadzącym las dębów 25-lecia, nie są w stanie tego przesłonić. Jeśli ktoś jeszcze miał wątpliwości, dlaczego z każdą chwilą jest jakby gorzej, dlaczego - mimo propagandy sukcesu - czujemy się coraz biedniejsi i mniej bezpieczni, ma odpowiedź. Wyższe podatki i dłuższe kolejki do lekarzy, dotacje unijne, które zamiast do rozwoju prowadzą do bankructw firm budowlanych, ciągle niespełniające się plany choćby częściowej niezależności energetycznej, wszystko to przecież nie bierze się z niczego. Ktoś nami rządzi, ktoś podejmuje decyzje, ktoś przy okazji myśli inaczej, niż oficjalnie mówi.

Piszę ten tekst przed zapowiedzianymi na dziś w Sejmie wyjaśnieniami premiera. Niczego się po nich nie spodziewam. Ten premier i ten rząd zrobią wszystko, by przetrwać, poczucie przyzwoitości nigdy tam nie obowiązywało, a strach przed PiS-em jako jedyną siłą, która może podjąć próbę rozliczenia go, jest tam wszechogarniający. Nie mam wątpliwości, że jeśli to środowisko faktycznie miałoby stracić władzę, zrobi wszystko, by wcześniej na dno pociągnąć i PiS.

Nie bagatelizuję sprawy samych podsłuchów. Odpowiedź na pytanie, kto i po co też ma znaczenie. Treść opublikowanych nagrań wyraźnie godzi w nasze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią, nie ma tam - na razie - komentarzy pod adresem Rosji, czy Niemiec. Czy to przypadek, świadome działanie czy raczej wyraz sposobu myślenia naszych "elit" rządowych, nie wiem. Mogę tylko domniemywać. Zachęcam do domniemywania. 

PS. Kiedyś, w lepszych czasach polskiej piłki nożnej, mówiło się o tym, że porażka z kelnerami, amatorskimi reprezentacjami nieznaczących piłkarsko krajów, to hańba. Premier, choć tak zapamiętały w miłości do piłki nożnej, najwyraźniej i tego nie wziął sobie do serca.