Współczesny człowiek nie może znać się na wszystkim. Potrzebuje ekspertów, którzy wytłumaczą mu, jak jest naprawdę i pomogą wyrobić sobie opinię na temat obserwowanej rzeczywistości. Oczywiście mechanizm ten będzie skutecznie działał, jeśli eksperci w swoich ocenach będą się kierować prawdą, a nie własnym zyskiem. Wygląda na to, że jest sposób, by to zapewnić, wystarczy byśmy słuchali prawdziwych, a nie malowanych ekspertów.

Łatwo powiedzieć, ktoś zauważy. Owszem, łatwo. Ale warto się nad tym problemem chwilę zastanowić, bo sprawa jest znacznie poważniejsza, niż się wydaje. Być może troska o jakość wiedzy ludzi, których w kraju traktuje się potem jako ekspertów, powinna być jednym z czołowych przedmiotów zainteresowania władz, nie tylko zresztą oświatowych, czy zajmujących się szkolnictwem wyższym. Kto wie, może prawdziwe okaże się nawet stwierdzenie, pokaż mi jakich masz ekspertów, powiem Ci w jakim kraju żyjesz.

Takie myśli przychodzą mi do głowy po lekturze publikacji w najnowszym numerze czasopisma "Proceedings of the National Academy of Sciences". Naukowcy z Virginia Tech Carilion Research Institute opisali tam wyniki badań, z których wynika, że osoby, które rzeczywiście znają się na rzeczy, są znacznie bardziej odporne na zewnętrzne wpływy, w tym propozycje mniej lub bardziej zawoalowanej korupcji.

Badacze z Virginia Tech nie ograniczyli się do badań ankietowych, których wyniki byłyby zapewne łatwe do przewidzenia. Zastosowali popularną i zaawansowaną technologicznie metodę funkcjonalnego Magnetycznego Rezonansu Jądrowego (fNMR), który pozwala śledzić ukrwienie różnych rejonów mózgu i w ten sposób na bieżąco badać ich aktywność. Okazało się, że u prawdziwych ekspertów, grzbietowo-boczna część kory przedczołowej, rejon odpowiedzialny za kontrolę emocji i działań poznawczych, modyfikuje działanie centrum nagrody w mózgu. W ten sposób mózg niejako sam utrudnia dostęp do świadomości bodźców o charakterze - nazwijmy to - pozamerytorycznym, na przykład finansowych.

Do udziału w eksperymencie zaproszono 20 profesjonalnych znawców sztuki i 20 przeciętnych zjadaczy chleba. Uczestnikom pokazano najpierw dwa logo fikcyjnych firm i zapowiedziano, że jedna z nich zapłaci im za udział w eksperymencie 300 dolarów. Potem pokazywano im kilkanaście dzieł sztuki, autorstwa studentów Slade School of Art przy University College London. Każde z dzieł było opatrzone wizerunkiem logo jednej z wspomnianych na wstępie firm. Proszeni o ocenę dzieła laicy zdecydowanie częściej wskazywali na to, że podobają im się obrazy, "przypadkowo" opatrzone logo firmy, która miała im płacić. Co ciekawe i optymistyczne, w przypadku ekspertów opinie były od tych logo całkowicie niezależne. Przy okazji, badania prowadzone metodą fNMR pokazały, że aktywność mózgu u przedstawicieli obu grup była istotnie różna.

Chciałbym wierzyć, że taki efekt występuje także u ekspertów innych dziedzinach. Jeśli tak, to kształcenie na najwyższym możliwym poziomie i szukanie opinii osób najlepiej wykształconych da największe szanse uzyskania prawdziwej, niezależnej opinii. W czasach, kiedy nie tylko finansowe, ale i polityczne motywy często biorą górę nad obiektywną oceną sytuacji, warto postawić na osoby tak dobre w swoich dziedzinach, że aż odporne na perswazję. Wszystkim nam wyjdzie to na zdrowie. No, może prawie wszystkim.