Gdyby nie ulokowana tu w latach 50. XX wieku fabryka – Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego Państwowe Zakłady Lotnicze - to pewnie Świdnik byłby teraz dzielnicą Lublina. A z pewnością nie 40-tysięcznym miastem.

Świdnik leży na południowy wschód od Lublina, chociaż mieszkańcy powiedzą, że to Lublin leży na północny zachód od Świdnika. 

Prawa miejskie Świdnik otrzymał w 1954 roku. W WSK PZL Świdnik przez ten czas wyprodukowano ponad 7400 śmigłowców, które latają na całym świecie. Począwszy od MI-1 na licencji radzieckiej w polskiej wersji SM-1, przez MI-2 produkowany wyłącznie w Świdniku, przez PZL W-3 Sokół, Anakonda oraz SW-4.

Chyba najbardziej charakterystycznym punktem miasta jest rondo na wjeździe do centrum Świdnika. To tzw. rondo z helikopterem. Każdy, kto był w Świdniku, je zna. Nie ma możliwości, żeby przez nie nie przejeżdżał.

Miasto z założenia miało być typowo robotnicze. Ulice krzyżujące się pod kątem prostym, domy łudząco przypominające architekturą podobne miasta- fabryki, jak np. Nowa Huta.  Klasa robotnicza, która dostała pracę i mieszkania nie była jednak zadowolona z władzy, czemu często dawała wyraz. 

Świdnicki lipiec

Pierwsze strajki w 1980 roku odbyły się w Świdniku. Potem rozlały się na Lubelszczyznę.  Po proteście w Świdniku ruszyła lawina strajków, które od 9 do 15 lipca objęły m.in. Fabrykę Maszyn Rolniczych "Agromet", Lubelskie Zakłady Naprawy Samochodów, Fabrykę Samochodów Ciężarowych, Zakłady Azotowe Puławy. Od 16 do 19 lipca strajkował Węzeł PKP Lublin i MPK. W strajkach lipcowych wzięło udział około 50 tysięcy pracowników w 150 zakładach na Lubelszczyźnie. Dopiero później strajki rozlały się na Wybrzeże.

Strajk, co podkreślają emerytowani pracownicy PZL Świdnik rozpoczął się od kotleta. On był oczywiście tylko kroplą, która przepełniła czarę goryczy.

8 lipca 1980 roku o godzinie 9.30 około 80 pracowników Wydziału Obróbki Mechanicznej W-320 WSK PZL-Świdnik przerwało pracę. Po kilku godzinach strajkowała już cała załoga. Ceny w zakładowym bufecie z dnia na dzień wzrosły o  60 procent. Kotlet zdrożał z 10,20 zł do 18,10 zł.  W robotnikach narastało poczucie niezadowolenia ze względu na fatalne warunki socjalne, w czasie gdy prominenci otrzymywali nagrody i talony na samochody.  Zażądali m.in cofnięcia podwyżek cen, podwyżki płac, zmniejszenia różnic płacowych, socjalnych, większych dostaw żywności do Świdnika (zwłaszcza mięsa i mleka w proszku), przedłużenia płatnych urlopów macierzyńskich, zlikwidowania korupcji w lecznictwie w Świdniku. Lista liczyła 110 postulatów. Robotnicy przyjęli strategię niewychodzenia na ulicę, żeby uniknąć pacyfikacji przez bezpiekę i milicję. Protestowali wyłącznie na terenie zakładu organizując własną służbę porządkową.

Strajk trwał 4 dni, 11 lipca podpisano 9-punktowe porozumienie. Było to pierwsze latem 1980 roku pisemne porozumienie zawarte między komunistycznym rządem, a strajkującymi robotnikami. 

Słynne świdnickie spacery

Po lipcowym strajku okazało się, że w Świdniku działa ogromna grupa osób niezgadzająca się z polityką ówczesnych władz, czemu ponownie dała wyraz zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego. Ich inicjatorem był Jan Kaźmierczak, członek "Solidarności", który od pierwszych dni stanu wojennego włączył się w działalność podziemną.

Mieszkańcy chcieli wyraźnie dać do zrozumienia socjalistycznym władzom, co o nich sądzą. W porze nadawania wieczornego programu informacyjnego przez reżimową telewizję - Dziennika Telewizyjnego - demonstracyjnie wychodzili na spacery. Kilka tysięcy osób pojawiało się w tym czasie na głównej ulicy, po czym po zakończeniu dziennika TV wracało do domów. Na znak protestu dodatkowo w wielu mieszkaniach telewizory wstawiane były do okna odwrócone ekranem do ulicy.

Nie mogąc zapanować nad spacerami, władze wprowadziły wcześniejszą, niż w całym kraju godzinę milicyjną,  od godz. 19.00. Efekt był taki, że Świdniczanie urządzali spacery w czasie emisji wcześniejszego Dziennika TV, o godz. 17.00. Pomysł z powodzeniem wykorzystywano również w innych miastach m.in. w Lublinie i Puławach. Za swoją postawę mieszkańcy Świdnika otrzymali w 1982 roku jedną z prestiżowych, symbolicznych nagród nielegalnej Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność"  - Krzyż Solidarności. 

Korzystny mikroklimat "balsamicznych lasów"

Mało kto wie, że na terenie obecnego Świdnika w przedwojennym Adampolu funkcjonowało miniuzdrowisko. Przedwojenny Adampol był częścią lasu. Zalesione parcele były stopniowo wycinane, a powstały tam wille.

Walorem tego miejsca był korzystny mikroklimat "balsamicznych lasów", sprzyjający wypoczynkowi. Podobno działał leczniczo przy schorzeniach reumatycznych. Miejsce to było chętnie odwiedzane przez mieszkańców pobliskiego Lublina, którzy przybywali tutaj na wypoczynek. 

Wueska też jest ze Świdnika

Kultowy motocykl z okresu PRL - WSK- jest całkowicie świdnicką konstrukcją. Nazwa bywała interpretowana złośliwie czy żartobliwie wśród użytkowników jako - wiejski sprzęt kaskaderski. Dzisiaj Wueska stała się jednak kultowym motocyklem, którego od 1954 roku do 1985 z taśmy zjechało ponad 2 miliony sztuk. Część z nich zarówno seryjnych, jak i prototypów można oglądać w świdnickiej Strefie Historii, która mieści się w Galerii na II piętrze, przy ul. Kard. S. Wyszyńskiego 17.

Pierwsze motocykle wyprodukowano w 1954 roku. Początkowo według dokumentacji otrzymanej z Warszawskiej Fabryki Motocykli. Powstało 20 jednośladów typu M06 z oznaczeniem WFM. Pojemność 125 ccm, mocy 3,5 KM i prędkości maksymalnej 60 km/h. Od 1957 roku motocykle WSK budowano według projektów świdnickich konstruktorów i pod marką WSK. W latach 60., powstała grupa badawcza działająca przy dziale konstrukcyjnym. Grupa ta zaproponowała wiele niecodziennych rozwiązań konstrukcyjnych. Niestety większość z nich nigdy nie weszło produkcji.

W 1962 roku - czyli w ciągu 8 lat od rozpoczęcia produkcji wyprodukowano 250000 motocykl. Rozpoczął się również eksport m.in. do Sudanu, Arabii Saudyjskiej, Kambodży, Turcji, Pakistanu, Iranu, Iraku, Afganistanu, Kuby. Oczywiście również do państw bloku wschodniego.

W tym samym roku, Zarząd Główny Polskiego Związku Motocyklowego złożył zamówienie na 50 sportowych motocykli. Powstał również model przeznaczony do zawodów crossowych. W roku 1973 z taśmy montażowej świdnickiej fabryki zjechał milionowy egzemplarz. 24 lipca 1985 roku taśmę montażową opuścił dwumilionowy motocykl WSK, "Kos". 31 października 1985 roku z taśmy zakładu zjechała ostatnia Wueska i tym samym był to ostatni motocykl wyprodukowany w Polsce.

Świdnicki Klub Motocyklowy Usarz to jeden z głównych organizatorów cyklicznych Zlotów Motocykli WSK i Innych w Świdniku. 10. jubileuszowy zlot, liczył około 10 tys. zlotowiczów. Do Świdnika zjeżdżają motocykliści z całej Polski, pokonując na motocyklach WSK często blisko 1000 km w jedną stronę, z takich miast jak Zielona Góra, Szczecinek, czy Drawsko Pomorskie. Są też goście zza granicy m.in. z Oslo czy Belfastu. W tym roku jak zawsze zlot odbędzie się w ostatni weekend sierpnia.