"Podsumowanie półrocza rządu było w myśl maksymy, że psy szczekają, a karawana idzie dalej. Beata Szydło chciała pokazać, że proszę bardzo, KOD-y maszerują, TK się buntuje, Clinton coś tam sobie mówi, ale tak naprawdę oni nie wiedzą, co czynią, bo oto mamy konkretne działania rządu" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW Olgierd Annusewicz. Jego zdaniem nie wystarczy działać, trzeba też skutecznie przekazywać informacje o tym, co się robi. "Jeśli minister jest w stanie w 10 minut podsumować to, co zrobił w pół roku, to znaczy, że niewiele zrobił" – uważa politolog. Dodaje, że żyjemy w świecie, gdzie mamy plemiona - "które lubią PiS bezkrytycznie, oraz plemię przeciwników i czegokolwiek premier by nie zrobiła, to będą nastawieni do tego krytycznie". "PiS przyjęło strategię zarządzania przez konflikt. To, że my się przyzwyczailiśmy do sporu wokół TK, to nie znaczy, że zaraz nie będzie kolejnych sporów, które będą utrwalały elektorat PiS i zniechęcały do polityki wyborców, którzy nie są członkami żadnego z zakonów" - uważa gość RMF Classic.

Tomasz Skory: Mamy za sobą wielogodzinny "audyt" działań rządu PO-PSL. Mamy też dość wyczerpujące posiedzenie rządu podsumowujące półrocze rządów PiS. Te wydarzenia zmienią sposób postrzegania gabinetu Beaty Szydło? Przekonają sceptyków, że rząd jest fajny, czyni samo dobro, a myli się rzadko i natychmiast się do tego przyznaje?

Olgierd Annusewicz: Nie sądzę, ale nie dlatego, że to podsumowanie było złe czy rząd jest zły. Żyjemy w takim świecie, gdzie mamy "plemiona". Plemiona, które lubią PiS.

...bardzo i bezkrytycznie.

Tego "show" mogłoby nie być, a i tak by lubili. Z drugiej strony mamy plemię przeciwników i czegokolwiek premier by nie zrobiła, to będą nastawieni do tego krytycznie. To jest też taki moment na 3,5 roku przed wyborami, że ten elektorat "wahający się" ma trochę mniejsze znaczenie. Niemniej jednak z punktu widzenia tezy, zresztą nienowej, że żyjemy w czasach kampanii permanentnej - politycy, władza, także opozycja, powinni komunikować nieprzerwanie. To z czym mieliśmy wczoraj do czynienia, to był właśnie taki przykład, że polityk musi komunikować to, co robi. Odzwierciedlenie prawdy dość oczywistej, że oceniamy polityków nie tylko po tym, co robią, ale także po tym, jak to komunikują. Większość zmian, które są podejmowane przez polityków, nie mówię tylko o tym rządzie, to są zmiany, które przeciętny obywatel państwa, nie tylko naszego...

...dostrzega po długim czasie, o ile w ogóle.

Albo nie dostrzega ich bezpośrednio na sobie. Stąd dla każdej władzy istotne jest, żeby nie tylko robiła, ale i komunikowała. To co było największym problemem ostatnich lat PO, to fakt, że mieli naprawdę dobre osiągnięcia i kilka rzeczy udało się im zrobić rewolucyjnych, jeśli chodzi o Polskę, np. bezpłatne podręczniki dla dzieci w szkołach, ale to w ogóle zginęło. Akurat bezpłatne podręczniki przebiły się najbardziej...

"To co robili, oderwali od prowadzenia polityki" - tak powiedział kiedyś prof. Rychard.

Nie wystarczy działać, trzeba również skutecznie przekazywać informacje o tym, co się robi.

Jest też taka chęć zatarcia w świadomości odbiorców rzeczy niekorzystnych z punktu widzenia tego, kto komunikuje. Np. z punktu widzenia rządu - demonstracji KOD, zagranicznej krytyki wojny o TK...

Podsumowanie półrocza rządu było w myśl maksymy, że psy szczekają, a karawana idzie dalej. Beata Szydło chciała pokazać, że proszę bardzo, KOD-y maszerują, TK się buntuje, Clinton coś tam sobie mówi, ale tak naprawdę oni nie wiedzą, co czynią, bo oto mamy konkretne działania rządu. Ciekawe dlaczego to musiało tyle trwać. Abstrahując od takiej formy  à la Fidel Castro, która jest obecnie wykorzystywana przez PiS...

Chodzi o długość wystąpień.

Chociaż wcześniej Donald Tusk też korzystał z takiej formuły. Jeżeli chcemy pokazać, że ten rząd ciężko pracował przez pół roku, to nie może być tak, że minister podsumowuje swoją pracę w 5 czy w 10 minut. Jeżeli w 10 minut jest w stanie podsumować to, co robił w pół roku, to znaczy, że niewiele zrobił. Nadawca, w tym przypadku rząd nie chce, żebyśmy zwracali uwagę na szczegóły, ale żebyśmy osiągali pewne wrażenie. Oto ogrom pracy wykonany i sukcesów z tym związanych. Wstajemy z kolan, podnosimy z ruin i tak dalej...

Nie ma pan wrażenia, że to posiedzenie rządu odsunęło nieco w cień spór toczony wokół sposobów sprawowania rządów przez PiS? Tak naprawdę stał się już elementem życia codziennego i w gruncie rzeczy na nikim nie robi już wrażenia. Poza rytualnymi połajankami w sejmie nikt się już nie gorączkuje, nie oburza, demonstracje też nieco słabną. Może uznajemy, że tak już musi być? Rozwiązanie - kompromis - po prostu jest nieosiągalny, co widać w spotkaniach, które kończą się fiaskiem w sejmie. Przywykliśmy do tego sporu i tak już będzie przez kilka lat?

Przyzwyczajamy się do pewnych sytuacji, ale... dzisiaj mówimy o sporze. Mówi się o tym, aby uruchomić komisję śledczą w sprawie Amber Gold. Nie jestem jakimś optymistą, jeśli chodzi o ogromne zainteresowanie Polaków. Było minęło. Moim zdaniem, niezależnie od tego, że 19 tys. osób poniosło straty lub zostało okradzionych, to trochę żeśmy się już do tego przyzwyczaili. Niestety problem polega na tym, że PiS przyjęło strategię zarządzania poprzez konflikt.

I to nie pierwszy raz.

To, że my się przyzwyczailiśmy do sporu wokół TK, nie znaczy, że zaraz nie będzie kolejnych sporów, które będą utrwalały elektorat PiS i zniechęcały do polityki wyborców, którzy nie są członkami żadnego z zakonów.

Będą znieczulały na to, co się dzieje w polityce.

Niestety to będzie oznaczało, że być może kolejne wybory to będzie coś, co nazywam walką na twarde, żelazne elektoraty. I może się okazać, że zjednoczony, żelazny elektorat PiS będzie w sumie silniejszy niż rozbite żelazne elektoraty Platformy, Nowoczesnej czy PSL.

Czy KOD dotrwa do wyborów za 3,5 roku? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl