"Pojęcie pracy po znajomości ewaluowało na przestrzeni lat. Obecnie praca po znajomości nie kojarzy się z załatwianiem pracy osobom, które nie nadają się na określane stanowisko. Kojarzy się bardziej z poleceniami pracowniczymi" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic Michał Filipkiewicz z portalu Praca.pl. Dodaje, że "33 proc. Polaków swoją ostatnią bądź aktualną pracę dostało z polecenia". Zdaniem gościa RMF Classic takie osoby pracują dłużej w danym miejscu, "podczas gdy osoby rekrutowane w tradycyjny sposób szybciej decydują się na odejście do konkurencji". "Bardzo wiele przedsiębiorstw wdraża system rekomendacji pracowniczych, w ramach których wypłacają te firmy wynagrodzenia pracownikom za polecenie" - mówi Michał Filipkiewicz.

"Pojęcie pracy po znajomości ewaluowało na przestrzeni lat. Obecnie praca po znajomości nie kojarzy się z załatwianiem pracy osobom, które nie nadają się na określane stanowisko. Kojarzy się bardziej z poleceniami pracowniczymi" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic Michał Filipkiewicz z portalu Praca.pl. Dodaje, że "33 proc. Polaków swoją ostatnią bądź aktualną pracę dostało z polecenia". Zdaniem gościa RMF Classic takie osoby pracują dłużej w danym miejscu, "podczas gdy osoby rekrutowane w tradycyjny sposób szybciej decydują się na odejście do konkurencji". "Bardzo wiele przedsiębiorstw wdraża system rekomendacji pracowniczych, w ramach których wypłacają te firmy wynagrodzenia pracownikom za polecenie" - mówi Michał Filipkiewicz.
Poranny gość Dania do Myślenia /Kamil Młodawski /RMF FM

Tomasz Skory: Zaprosiłem pana ze względu na badanie, które ujawnia zupełnie nowe zjawisko na rynku pracy. Nie dlatego, że 1/3 Polaków dostaje oferty pracy po znajomości a połowa jest przekonana, że tak jej właśnie należy szukać, ale chodzi raczej o to, co wydawałoby się niewiarygodne, że Polacy nie widzą już w tym nic złego.

Michał Filipkiewicz: Tak, to pojęcie pracy po znajomości ewoluowało na przestrzeni lat. Obecnie praca po znajomości nie kojarzy się z załatwianiem pracy osobom, które nie nadają się na określone stanowisko, tylko kojarzy się bardziej z poleceniami pracowniczymi. 33 proc. Polaków swoją ostatnią bądź aktualną pracę dostało z polecenia. I w tym zjawisku de facto nie ma nic złego, ponieważ jak dowodzą nasze badania, rekomendujemy znajomych do pracy tylko wtedy, kiedy mają oni odpowiednie kwalifikacje.

A nie jest to aby tak, że tak mówimy, że rekomendujemy ich tylko wtedy, kiedy się do tego nadają  a tak naprawdę jest tak, jak postrzegamy to sprzed lat, że to jest kumoterstwo, plecy, niemal mafia, układ?

Nie. Polecamy znajomych, którzy rzeczywiście nadają się do określonej pracy, ponieważ polecając, ręczymy za taką osobę swoją dobrą reputacją. Poza tym w firmach prywatnych nie ma miejsca na załatwianie pracy komuś, kto się do niej nie nadaje, kto nie ma odpowiednich kwalifikacji. W biznesie liczy się efektywność i osoba polecana przechodzi normalny proces rekrutacyjny, odbywa rozmowę kwalifikacyjną, rozwiązuje niejednokrotnie testy, ta osoba jest weryfikowana i dopiero wtedy otrzymuje pracę, jeżeli spełnia te wymagania.

Rozumiem, że pracodawcom to nie przeszkadza, bo to najzwyczajniej w świecie działa, tak?

Tak to działa. Taka rekrutacja z polecenia jest przede wszystkim szybsza, krótsza a badania dowodzą też, że osoby zatrudnione z polecenia dłużej pracują w danym miejscu pracy, podczas gdy osoby rekrutowane w tradycyjny sposób, szybciej decydują się na odejście do konkurencji.

Są jeszcze cechy charakterystyczne dla tego sposobu naboru, choć może nie tylko jest to nastawienie na współpracę zamiast konkurencji, bo to polecenie jest w gruncie rzeczy nie konkurowaniem, tylko właśnie ściąganiem kogoś, kto się do pracy nadaje, więc tak naprawdę to jest coś zupełnie nowego, niż mieliśmy do czynienie jeszcze parę lat temu - z wyścigiem szczurów, konkurencją, wygryzaniem się, tak?

W pewnym sensie tak aczkolwiek tutaj, jeśli mówimy o poleceniach pracowniczych, to najczęściej jest tak, że obecni pracownicy polecają do firmy swoich znajomych nie na podobne stanowiska i na pewno nie po to, żeby jeden drugiego wygryzł, mówiąc kolokwialnie. Natomiast warto podkreślić, że dzisiaj rynek pracy staje się coraz trudniejszy, coraz trudniej firmom pozyskać specjalistów, w związku z czym bardzo wiele przedsiębiorstw wdraża systemy rekomendacji pracowniczych, w ramach których wypłacają te firmy wynagrodzenia pracownikom za polecenia.

Czyli rekomendujesz znajomego i on się nadaje, przepracuje parę miesięcy i dostajesz premię, tak?

Tak to działa wewnątrz przeróżnych firm, ale jest też zewnętrzny program rekomendacji, który uruchomiła Praca.pl. Wypłacamy 1000 złotych każdej osobie, która poleci na daną ofertę pracy swojego znajomego i jeśli ten znajomy przepracuje w danym miejscu pracy minimum 3 miesiące.

Wy wypłacacie, czy ten pracodawca wypłaca, bo tak z ciekawości się pytam?

My wypłacamy - Praca.pl wypłaca.

No to promocja nawet tego mechanizmu się pojawiła, dyskusyjnego mechanizmu dodajmy... Wszystko to się dzieje dzięki przemianom pokoleniowym na rynku pracy. W tym raporcie z badania pojawiają się określenia: pokolenie "Y" i pokolenie "Z". Co one opisują?

Jest jeszcze pokolenie "X", czyli osób urodzonych przed 82 rokiem życia.

Ale oni są już na stanowiskach kierowniczych pewnie albo wyjechali...

Pokolenie "Y" to pokolenie, dla którego bardzo ważna jest równowaga pomiędzy życiem zawodowym a życiem prywatnym. Mówiąc wprost, oni pracują po to, żeby żyć, praca ma sprawiać im przyjemność.

Czyli nie jest najważniejsza dla nich?

Nie jest dla nich najważniejsza. Bardzo ważna jest dobra atmosfera w miejscu pracy, relacje międzyludzkie, praca ta ma być dobrą zabawą. Młode pokolenie wie, że pracy jest dużo, są oni wykształceni, mogą ją łatwo zmienić. Niejednokrotnie przedstawiciele pokolenia "Y" mają bardzo wysokie oczekiwania finansowe, co akurat nie podoba się pracodawcom, bo często nie mają zupełnie doświadczenia zawodowego, natomiast mają wysokie oczekiwania finansowe.

A pokolenie "Z" ?

Pokolenie "Z" odróżnia się tym od pokolenia "Y", że dla nich zaawansowana technologia, internet jest chlebem powszednim.  Pokolenie "Y"  urodzone na początku lat 90. pamięta jeszcze te czasy, gdzie ten internet nie był jeszcze taki powszechny, gdzie nie było smartfonów, gdzie internet był drogi, o ile w ogóle był.

Czyli docenia różnicę. "Z" nie widzi tej różnicy, bo nie zna jej po prostu.

Dla nich to jest coś zupełnie naturalnego.

Czyli generacja "Z" wyrosła w tak nowych czasach, że starych już nie pamięta. Oni chyba nie mają już żadnych kompleksów, są świetnie otrzaskani językowo, mają znajomych na świecie, światowcy, tak? I jeszcze wyższe wymagania?

Tak, światowcy. Urodzeni w dodatku już po wejściu Polski do UE, w związku z czym często podróżują, szukają pracy za granicą, pracują zdalnie, dla nich praktycznie nie ma żadnych granic.