"To jest taka nasza zawodowa domena, że zazwyczaj jesteśmy nie do końca zadowoleni z wynagrodzenia. Szansa na wzrost wynagrodzenia jest najwyższa przy zmianie pracy" - mówi gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, Izabela Bartnicka z serwisu Pracuj.pl. Dodaje, że "skala niskopłacyzmu jest duża". "To, że żyjemy i pogłębiamy się w przekonaniu, że awans od nas nie zależy, wpływa na to, że wskaźniki na bezperspektywizm są tak wysokie"- uważa ekspert. Zdaniem Bartnickiej nie każdy ma świadomość, że samodzielne inwestowanie w swoje własne kompetencje i wychodzenie ze schematów sprawia, że nasze szanse na podwyżkę, awans, czy rozwój zawodowy wzrastają. "Dla kandydatów rynek się zmienia, pojawia się coraz więcej miejsc pracy. Takich, które nie będą związane z rutynizmem i bezperspektywizmem" – mówi gość RMF Classic.

Tomasz Skory: W opublikowanym parę dni temu raporcie: "Czas na zawodowe zmiany" poza wynikającymi z niego wnioskami pada parę określeń, które zwracają uwagę. Pierwsze i chyba najbardziej udane to - bo to neologizmy, takie słowotwórcze wyrażenia - niskopłacyzm, czyli przekonanie, że zarabia się za mało. Ma je 70 proc. badanych, ale nie powie pani chyba, że to jest zaskakujące?

Izabela Bartnicka: Absolutnie nie. Myślę, że to jest taka nasza zawodowa domena, że zazwyczaj jesteśmy nie do końca zadowoleni z tego, jak jesteśmy wynagradzani za swoją pracę.

Prawie każdy uważa, że zarabia za mało.

Myślę, że tak, ale to jest też dobra cecha, która mówi o tym, że się cenimy i że dążymy do tego, żeby było lepiej.

A może się przeceniamy? Pytam, bo zastanawiam się, jaki jest sens badania tego, ile osób - w tym wypadku 70 proc. osób - odczuwa ten doskwierający niskopłacyzm. Czy warto to badać w ogóle?

Warto na pewno w kontekście takim, żeby pokazać, jak duża jest skala niskopłacyzmu. I żeby pokazać też osobom, które w tym badaniu brały udział, czy w ogóle takim, które po prostu są na rynku pracy i zaczynają odczuwać tego typu frustracje, że może czas na zmianę i warto poszukać czegoś, co im przyniesie lepsze benefity. Wiadomo też - jest to takie ogólnie panujące przekonanie, ale potwierdziliśmy je badaniami jakiś czas temu - że szansa na wzrost wynagrodzenia jest najwyższa przy zmianie pracy. Nie mamy możliwości na to, aby nasz obecny pracodawca podniósł nam wynagrodzenie o tyle, o ile zgodzi nam się je podnieść nowy potencjalny.

Ale cóż wynika ze stwierdzenia 70 proc.wskaźnika niskopłacyzmu, poza tym, że skoro wszyscy chcą zmienić pracę na lepszą, wyżej płatną, to trudno będzie tę pracę znaleźć, bo będzie duża konkurencja przy jej szukaniu?

Szczęśliwie dla kandydatów rynek się zmienia. Pojawia się coraz więcej ofert pracy. Pomimo wzrastającej konkurencji  ruchu kandydatów, żeby szukać pracy, ciekawszych, lepiej płatnych wyzwań. Takich, które nie będą jeszcze związane z rutynizmem i bezperspektywizmem.

Przebrnęła pani. To kolejne takie określenia, o których będziemy rozmawiać.

Udało mi się. Ta liczba ogłoszeń o pracę też wzrasta, więc jest po prostu, w czym wybierać.

A dlaczego u kobiet ten niskopłacyzm to aż 74 proc. a u mężczyzn 67 proc.? Bardziej narzekają kobiety? Czy rzeczywiście mają gorzej na rynku pracy?

I tu też mogę powołać się na nasze badania, które pokazują, że jednak zarobki kobiet są niższe niż mężczyzn w Polsce.

Czyli to obiektywna prawda.

Tak.

Niskopłacyzm jest bardziej uciążliwy dla kobiet.

Są obszary, w których te płace są wyrównane: stanowiska kierownicze, to są takie poziomy, gdzie kobiety i mężczyźni zarabiają podobnie. Ale na niższych poziomach zawodowych, tutaj niestety o kilka, kilkanaście procent płace dla panów są wyższe.

Teraz test dla mnie - bezperspektywizm. Udało się, powiedziałem. 39 proc. pracujących uważa, że ma ograniczone możliwości rozwoju, 35 proc.ma poczucie, że się nie rozwija. To jest coś, co można odmienić z perspektywy pracownika? Przebić szklany sufit? To przecież nie od nas zależy awans. Frustrujące to badanie i jeszcze na dodatek beznadziejne, bo cóż możemy zrobić.

Ja myślę, że właśnie to, że żyjemy i pogłębiamy się w takim przekonaniu, że ten awans od nas nie zależy, to wpływa na to, że wskaźniki na bezperspektywizm są tak wysokie. Myślę, że nie każdy z nas ma świadomość, że samodzielne inwestowanie w swoje własne kompetencje, rozwijanie się, wychodzenie ze schematów i z takiego pudełka, w którym jesteśmy zawodowo zamknięci, szukanie tego z własnej inicjatywy sprawia, że nasze szanse na podwyżkę, na awans, na rozwój zawodowy, na znalezienie innej pracy wzrastają.

Naturalnym wyjściem z bezperspektywizmu jest szukanie szans na rozwój poza miejscami, gdzie tych szans nie ma, czyli właśnie szukanie nowej pracy. I to widać w poczynaniach klientów państwa serwisu?

Zdecydowanie. Widzimy, że coraz więcej osób odwiedza serwis pracuj.pl., żeby czytać ogłoszenia o pracę z ich dziedziny zawodowej, z ich obszaru. Sprawdzać, jak zmieniają się wymagania i oczekiwania pracodawców, bo np. zmieniają się technologie.

I czy nie da się zarabiać więcej w tym samym miejscu.

Dokładnie tak. I czy na przykład z jakimś danym obszarem zawodowym nagle nie  zaczęła się wiązać jakaś inna kompetencja i warto by było się w tym obszarze podszkolić i czegoś więcej w tej dziedzinie dowiedzieć, nauczyć.

I ostatnie z takich bardziej złożonych słów: rutynizm - czyli wypalenie zawodowe. To ma związek z powtarzalnością, jednostajnym wykonywaniem tych samych obowiązków? Z badania wynika, że to jest raczej pochodna płci. Bo okazuje się kobiety to 25 proc. rutynizmu, a mężczyźni tylko 16 proc. Potrafi pani wyjaśnić dlaczego? Nie wiem, kobiety bardziej się nudzą?

Mogę powiedzieć tylko, że to smutne. Natomiast myślę, że wynika to z takich kobiecych, wewnętrznych cech i uwarunkowań, które sprawiają, że...

Chciałybyście panie mieć ciekawsze życie.

Na przykład. Jesteśmy bardziej skłonne do poświęceń. Gdzieś tam w każdej z nas więcej Matki Teresy niż Joanny D'Arc. Godzimy się z losem pokrzywdzonej kobiety, która żyje w rutynie. Jeśli mówimy o tym wypaleniu zawodowym, rutynizmie, to też warto pamiętać o tym, że są dwa bieguny. Z jednej strony wypalenie zawodowe dotyka tych, którzy wykonują monotonną pracę, mają niską samoocenę i robią cały czas powtarzalne czynności. Ale z drugiej strony dotyka też "wilków w Wall Street", czyli takich osób, które szybko, dynamicznie dążą do sukcesu. Można powiedzieć, że są najlepszymi ekspertami w swojej dziedzinie, osiągają super rezultaty, ale pracują w takim tempie, że w którymś momencie po prostu przestaje im starczać energii.

Gdzie teraz jest najwięcej pracy? W jakiej dziedzinie? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl