"Dziecku trzeba dać coś, co będzie pamiętało na poziomie emocji przez całe swoje życie – np. jakieś zapachy, smaki. Nie doceniamy drobiazgów, a dzieciom takie rzeczy zostają w głowie" - mówi w Dniu Dziecka gość "Dania do Myślenia" w RMF Classic, psycholog rozwojowy Dorota Zawadzka. "Dzień Dziecka ma być dniem wariactwa. Takim, który będziemy wspominać" - dodaje. Zdaniem eksperta, "jeśli mamy dać dziecku radość i frajdę, to to ma być jego radość i frajda". "Dajmy dziecku dobre emocje, jakąś przygodę" - apeluje Zawadzka. Jej zdaniem dzieci najbardziej potrzebują uwagi rodziców i ich czasu.

Tomasz Skory: Dzisiaj mamy Dzień Dziecka, czyli święto, które część rodziców wpędza w zakłopotanie - chciałoby się je zaakcentować  czymś wzniosłym, ważnym, ale w codziennej bieganinie nie mamy czasu i nie wiemy w gruncie rzeczy, czego dzieci chcą. A czego chcą według psychologów?

Dorota Zawadzka: Najbardziej chcą naszej uwagi i czasu. To jest coś, czego się nie da przełożyć na pieniądz, nie da kupić. Rodzice próbują, ale potem i tak kończą w sklepie z zabawkami - w ostatniej chwili najczęściej - kupując coś, co się do niczego nie nadaje.

Dron, tablet, wcześniej konsola do gier, rower - są takie mody.

One są bardziej modami komunijnymi niż "dniadzieckowymi". Dzieci mają bardzo dużo rzeczy, a my ciągle jeszcze, w takim poczuciu winy, że powinny mieć więcej... Bo jak mają dużo - to są "zaopiekowane", ukochane, najważniejsze...

...a jak mają mało - to "siara" przed znajomymi.

Niekoniecznie. Temu wszystkiemu znaczenia nadają rodzice. Trochę nie doceniamy swojej roli w tym, żeby dziecko rozumiało, co jest fajne, "cool", a co jest "siarą". Oczywiście w pewnym wieku nastolatki zaczynają się wstydzić rodziców. Rodzic, który się śmieje głośno na ulicy, podskakuje, wygłupia się... Kiedy rodzic się młodo czuje, dziecko mówi: "Nie ośmieszaj mnie, zachowuj się jak rodzic - bądź poważny".

Odprowadzam dziecko do szkoły - "Idź już tato, idź".

"Udawaj, że nie jesteś moim ojcem, nie zatrzymuj Tico pod szkołą". Nie wiem, czy zgodziłabym się z tezą, że my nie znamy swoich dzieci. Znamy swoje dzieci, natomiast prezenty często kupujemy sobie. Wiem, że uogólnienia są niedobre, ale ja też kiedyś kupiłam swoim synom  lalkę o wdzięcznym imieniu "Barbie", która kompletnie im się do niczego nie przydała. Natomiast ja miałam dużo radochy, bo zawsze chciałam ją mieć.

To bardzo dziecinne zachowanie. Ja kupowałem mojej mamie na Dzień Matki książki o kowbojach.

Niezależnie od wszystkiego dbajmy też o "dziecko w sobie", też róbmy sobie prezenty, my też jesteśmy dziećmi. Czego dzieci chcą? Czasu, uwagi, emocji. Dzieciom brakuje wspólnych z rodzicami dobrych emocji. Często mówią o tym, że rodzice się złoszczą, denerwują, nie mają czasu, że są zniecierpliwieni. Dajmy dziecku dobre emocje, jakąś przygodę. Dzisiaj w moim kalendarzu - mam taki kalendarz ze złotymi myślami - jest napisane: "Nie kupuj dziecku zabawki na baterię. Dziecku trzeba dać coś, co będzie pamiętało na poziomie emocji przez całe swoje życie - np. jakieś zapachy, smaki."

Rozumiem, że chodzi o poczucie bliskości, więzi - czegoś, co daje się zapamiętać. Ale to jest dość kłopotliwe do okazania - np. w środę, kiedy odwozimy dzieciaka do szkoły, on z kluczem na szyi idzie na swoje zajęcia, my jedziemy do pracy. Trudno po powrocie jeszcze wybrać się do Zoo, zrobić coś charakterystycznego i to kończy się "tradycyjnym" rodzinnym oglądaniem "Minionków" albo "Transformersów" - jeśli ktoś lubi. "Na Dzień Dziecka: masz dzieciaku - obejrzyjmy to coś".

W ten dzień - jeżeli nie mamy czasu - możemy ustalić, co będziemy robili w pierwszy wolny dzień. Ważne jest, żeby gonić króliczka. Rozmowa o tym, co nas może spotkać w sobotę, niedzielę, jak sobie zaplanujemy wolny weekend, czy wolny jeden dzień - też jest dla dziecka fajna. Namawiam rodziców, aby robili takie kartki - niech nam się to źle nie skojarzy - takie kupony.

Kartka na dwie godziny z tatą?

Różnie - dzieciak sobie wybiera. Czasem rodzic mówi: "Zaraz, chwila, ale mój sobie akurat wybrał komputer, jakąś grę". Ja mówię: "To pograj z nim, bo to jest dla niego wartościowe. Niech cię nauczy - niech będzie dla ciebie mistrzem tego dnia." Co też jest wartością samą w sobie.

A jeśli jest taki dzieciak, który chce - dostając tę kartkę - jeść pizzę cały dzień i grać w grę, a dziewczynka chce konferować z koleżankami przez Skype'a - mamy wrażenie, że gdzieś popełniliśmy błąd. Mamy to akceptować?

Nie miejmy takiego wrażenia. To ma być Dzień Dziecka - może zjeść piętnaście kulek lodów - naprawdę nic się nie stanie. Jeśli mamy dać dziecku radość i frajdę, to to ma być jego radość i frajda.

Myślałem, że też chodzi o kształtowanie tego, czego dziecko oczekuje - a nie takie bezkrytyczne akceptowanie.

Ale to nie tego dnia. Dzień Dziecka ma być dniem wariactwa. Takim, który będziemy wspominać, że tego dnia to zrobiliśmy niesamowite rzeczy, pojechaliśmy tramwajem do szkoły... Wiesz jaki to "fun"? Jak go zawsze wozili samochodem?

A jeśli dziecko nie chce być już "dzieckiem"? Jak wtedy obchodzić Dzień Dziecka? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl

(j.)