Polska daleko w rankingach najlepszych uczelni świata? "To nie jest tak ,że jest jedna prosta przyczyna, że nasze uczelnie są w rankingu aż tak daleko. Gdyby polskie uczelnie skupiały się tak naprawdę na działalności dydaktycznej i dobrym uczeniu studentów, to nie mielibyśmy kłopotu" - mówi gość "Dania do Myślenia” w RMF Classic, Anita Zarzycka - prodziekan ds. dydaktyki i jakości kształcenia z uczelni Łazarskiego. „Problem nie tylko uczelni, ale w ogóle elit w Polsce – zagubiono szacunek i przyzwoitość" - uważa Zarzycka. Dodaje, że teraz młodzi nie mają tak silnej motywacji, bo w ich rozumieniu studia same w sobie nie dają aż tak wielkiego awansu. "Cały czas mówi się, jacy to absolwenci są fatalni, bezrobotni itp. Pokazuje się przykłady wielkich biznesmenów, którzy zarobili ogromne pieniądze, nie kończąc studiów"- komentuje. Prodziekan uważa, że jeśli w ten sposób pokazujemy studia i ich wartość, to nic dziwnego, że studenci jej nie cenią.

Tomasz Skory: Mamy w Polsce czterysta pięćdziesiąt dziewięć szkół wyższych, tyle było wczoraj. Mamy olbrzymie tradycje naukowe - Łukaszewicza, Wolszczana, Skłodowską, wielkich matematyków, chirurgów, informatyków, inżynierów. Pani potrafi wyjaśnić, jak to się dzieje, że w rankingach najlepszych uczelni świata, polskie uczelnie są w czwartej, piątek setce?

Dr Anita Zarzycka: Najlepsze polskie uczelnie są w czwartej setce.

A to w Szanghajskim, ale jest jeszcze CWUR, który polskie uczelnie trzyma w piątej setce.

Gdyby to było takie proste do wyjaśnienia, gdyby można było w dziesięć minut rozmowy wyjaśnić i powiedzieć, jakie są tego przyczyny, to nie bylibyśmy w czwartej setce. To nie jest tak, że jest prosta, jedna przyczyna, która powoduje, że nasze uczelnie są w tych rankingach tak daleko. To wynika trochę z konstrukcji tych wyników. Jak się popatrzy, co one biorą pod uwagę, to na przykład głównie Noblistów, których my nie mamy dużo w nauce...

...ostatnio.

Ostatnio... Dlaczego? To jest też inne pytanie. Biorą też pod uwagę inne wskaźniki, jak ilość pieniędzy przypadającą na jednego studenta na uczelni, gdzie u nas, pozostajemy daleko w tyle.

Bierze się też pod uwagę badania naukowe, patenty, poszerzanie wiedzy, wdrażanie tego, co się człowiekowi udało o świecie dowiedzieć, wyprodukować, wymyślić. Polskie uczelnie mam wrażenie, proszę wybaczyć - może się mylę - skupiają się na działalności dydaktycznej, na produkowaniu absolwentów, uczeniu ludzi tego, co wszyscy już na całym świecie wiedzą, niczego nie wytwarzają.

Gdyby polskie uczelnie skupiały się na działalności dydaktycznej, tak naprawdę skupiały się na dobrym uczeniu studentów, to my byśmy nie mieli kłopotu, bo mielibyśmy dobrych absolwentów, parę lat i mielibyśmy dobrych naukowców.

Nawet to nie działa?

Przykro mi, że pana tutaj rozczarowałam. To nie jest tak, że wszystkie uczelnie skupiają się na działalności dydaktycznej. Dydaktyka, to jest jeden z elementów działania uczelni i ona wcale nie jest na pierwszym miejscu. To nie jest tak, że skoro nie robią badań, to wtedy kładą duży nacisk na dydaktykę. Tak naprawdę, na niewielu uczelniach...

...nie robią badań i nie uczą?

Tak źle nie jest. Zaraz wyjaśnię, co mam na myśli - nie ma aż takiej tragedii. To jest tak, że te badania naukowe, które są u nas prowadzone, my nie mamy takiej tradycji. Trudno jest nas porównywać z uniwersytetami, które są brytyjskie, które wygrywają w tych rankingach. Tradycja, kontakty, które są nawiązane. Dwadzieścia pięć lat minęło a ciągle jeszcze pokutuje ten stary sposób widzenia, małego umiędzynarodowienia naszych badań.

Nasze uczelnie są po prostu zamknięte, nie specjalnie dobrze współpracują z innymi. Na dodatek - tego nie mogę pominąć - co z feudalnymi stosunkami na polskich uczelniach, takimi wśród kadry naukowej. To jest maniakalne trzymanie się tytulatury, upokarzająca dość często podległość, zazdrosne strzeżenie katedr, wpływów, listy lektur, zamknięcie na świat, to jeden z elementów tego.  

To jeden z elementów i nie mogę powiedzieć, że tak nie jest. Oczywiście, że tak jest. Wszyscy, którzy mają styczność z wyższymi uczelniami, to widzą. To też nie jest tak, że wszyscy się tak zachowują. Zawsze są pewne wyjątki, zawsze są pewne elementy, ale wydaje mi się, że tutaj jest kwestia pewnego systemu, na którym jest zbudowane nasze szkolnictwo wyższe, który nie tylko pozwala, ale wręcz zmusza uczelnie do takiego zachowania. Jeżeli mamy tak a nie inaczej ustawione zasady i warunki do prowadzenia uczelni wyższej, która polega głównie na tym, że musimy mieć pewne minimum kadrowe i to muszą być osoby, które uczą studentów, osoby czynne, z tytułem profesora, to samo to powoduje, że zdobycie tytułu profesora daje pewną pozycję, która jest naprawdę bardzo silna na uczelni wyższej. Tutaj wydaje mi się - bo też nie chcę generalizować - że niektóre osoby tracą też chęć do poprawy.

Wielokrotnie słyszałem od młodych, ambitnych doktorów o podcinaniu im skrzydeł, blokowaniu do zachowania własnej pozycji przez profesurę. Rządzi wygodnictwo, podczas gdy na świecie trzeba się napracować, żeby się utrzymać na katedrze. U nas mam wrażenie, nie trzeba się specjalnie napracować.

To też nie wygląda zawsze tak samo w każdym zespole. Mam przyjemność pracować w katedrze, w której trzeba trochę popracować, żeby się utrzymać, ale...

...wszyscy ci doktorzy dokładnie tak mówią - że ja tylko tak słyszałem, mnie to nie dotyczy.

Ale to jest też tak, że to jest problem nie tylko uczelni wyższych, to jest w ogóle problem elit w Polsce. Gdzieś zagubiono pewien szacunek, zagubiono pewną przyzwoitość. Ja bym to tak nazwała w bardzo podstawowy sposób.

Jak na dzień dzisiejszy oceniani są polscy studenci?