Jakimi słowami odmalowalibyście dźwiękowy klimat Nowej Huty? Pierwsze wasze skojarzenia podążyłyby zapewne ku przemysłowym odgłosom: chmurze huku, zgniatania, łomotu, syku, warkotu, pisku, zgrzytów itp.

Byłby to onomatopeiczny (dźwiękonaśladowczy) pejzaż kombinatu metalurgicznego. Jednak niedaleko przemysłowej strefy jest obszar miasta. A tu? Ryk (silników), pisk (opon), syreny (karetek pogotowia, samochodów policyjnych czy wozów strażackich); pojazdy, mijając nas na sygnale, powodują efekt Dopplera; gdy się zbliżają, dźwięk jest wyższy, kiedy się oddalają, ton robi się niższy. 

W moim poprzednim mieszkaniu (szóstym z kolei w Nowej Hucie) w kamienicy na rogu ul. Struga i Alei Solidarności zza okien dochodziło do nas bardzo często przeraźliwe łubu-dubu-bam bum-bum-bach ciężarówek pędzących od strony kombinatu w kierunku Placu Centralnego po mocno sfatygowanej asfaltowej nawierzchni. Tiry lubią w tym miejscu poimprezować, poimprowizować razem z tramwajami, co jest nierzadko ekstremalnym doświadczeniem fonicznym dla człowieka. 

Maszyny dominują w naszym mieście, wewnątrz budynków też. To nic oryginalnego. W każdej miejscowości tak jest. Gdy wejdziemy do sklepu, choćby do "Delikatesów" na os. Centrum C4 przy Al. Przyjaźni, nieregularny chór (głównie żeńskich) głosów, musi się przebijać przez rzeczowe tony, takie jak stukot koszyków odkładanych na ladę, pikanie czytników kart magnetycznych czy rytmiczny odgłos, jaki wydaje maszyna do krojenia chleba. To taka nasza sklepowa muzyka konkretna. 

Jednak w dobie koronawirusa dźwięk świata został mocno ściszony, i w sferze mikro, i w wymiarze makro. Pandemia przekręciła mocno w lewo gałkę potencjometru regulującego głośność naszej życiowej przestrzeni, a nie piszę tego tylko na podstawie swoich własnych doświadczeń. Uczeni zbadali ostanio tę kwestię bardzo dokładnie, bo globalnie.

Międzynarodowa grupa sejsmologów z 33 krajów zmierzyła poziom hałasu generowanego przez ludzi w swoim otoczeniu. Pomiar wykazał, że zeszły rok był na Ziemi najcichszy od dziesięcioleci, nierzadko szkodliwy szum zmniejszył się nawet o 50% ! Takie były efekty lockdownu, podczas którego właściwie ustały podróże i przestały pracować przedsiębiorstwa. Zespół uczonych, w skład którego wchodzili eksperci ze Szwajcarskiej Służby Sejsmologicznej na uniwersytecie ETH w Zurychu, stwierdził niższy poziom hałasu w 185 z 268 stacji na całym świecie. Grupa ekspertów pod kierownictwem Thomasa Lecocqa z Królewskiego Obserwatorium w Belgii, wyśledziła „falę ciszy” na całym świecie. Pojawiła się ona najpierw w Chinach, kiedy wprowadzono tam blokadę, potem zawędrowała do Włoch, po czym rozprzestrzeniła się na terenie całej Europy i obu Ameryk. To jak "meksykańska fala" na stadionie, tyle że stawka pandemicznego meczu jest o wiele wyższa, najwyższa- to życie. 

Co ciekawe, cichość naszego świata wywołana lockdownem pozwoliła na zarejestrowanie niewielkich trzęsień ziemi. Niektóre w innych okolicznościach nie zostałyby w ogóle wykryte. A ja, kiedy wiosną zeszłego roku przestały wzbijać się samoloty, przypomniałem sobie wers z sonetu Adama Mickiewicza o samotnej błyskawicy na niebie, która  przelatuje milczące pustynie błękitu. W ten sposób obraz świata postrzegany przez naukowe "szkiełko i oko" dopełniła we mnie wiedza serdeczna, bijąca ze źródła wyobraźni. 

Podobnie dwie dziedziny - teoretyczną i praktyczną, myślową i artystyczną - łączy bohater nowego odcinka mojego podcastu "Nowa Huta krok po kroku" : dr Rafał Mazur, filozof i muzyk w jednej osobie.

Rozmawiałem z nim, czym jest "soundscape" czyli pejzaż dźwiękowy, termin wymyślony przez kanadyjskiego kompozytora R. Murraya Schafera. Dookolny szum miejski może być bowiem elementem utworu. 

Rafał Mazur gra na akustycznej gitarze basowej a w swojej teorii twórczej inspiruje się starożytną chińską myślą i praktyką sztuk walki. Eksperymentuje w dziedzinie improwizacji i do swoich kompozycji włącza  akustyczne zjawiska z otoczenia. Mazur zwraca uwagę na to, aby nie różnicować dźwięków, aby nie ukierunkowywać się na jakiś jeden konkretny "motyw" z tła, ale podążać za całością. Wyrazem takiej koncepcji twórczej jest projekt artystyczny o skomplikowanym tytule „Wandering the Sound(scape) – Pięć Spotkań z Miastem” – komprowizacja na audiosferę Nowej Huty i muzyka-improwizatora.

 Jak to rozumiem? Jako: "przemierzanie brzmieniowego pejzażu". "Komprowizacja" to "kompozycja improwizowana". "Audiosfera Nowej Huty" to dźwięki natury i generowane przez ludzi wszelkie hałasy miasta.

Rafał Mazur improwizował na akustycznej gitarze basowej reagując na nowohuckie fenomeny akustyczne, ale nie tak, jakby były tylko tłem dla jego solowej gry. Artysta traktował je tak, jak gdyby pochodziły z instrumentów, na których grali inni członkowie niewidzialnego zespołu. Reagował na te zjawiska muzyczne niby w intuicyjnych gatunkach np. nurcie free jazz. 

Tych "Pięć Spotkań z Miastem" odbyło się w 2020 r. : 

1. Spotkanie pierwsze - Zalew Nowohucki

2. Spotkanie drugie - Park Ratuszowy

3. Spotkanie trzecie - Aleja Róż (miejsce dawnej lokalizacji pomnika Lenina)

4. Spotkanie czwarte - Plac Centralny 

5. Spotkanie piąte - Łąki Nowohuckie 

Ja z dr Rafałem Mazurem spotkałem się w środę 10 lutego 2021 r. o 16:00 na środku Placu Centralnego. 

Oto zapis audio tej rozmowy: 

Z teoretycznego tekstu, który przesłał mi muzyk i filozof wypisałem sobie zdania, które dały mi nowe pojęcie o Nowej Hucie: 

Trzeba zacząć słuchać, czyli postrzegać świat za pomocą zmysłu słuchu, wsłuchując się w te wszystkie dźwięki, które na co dzień podlegają odrzuceniu. Wtedy okaże się, że miasto gra.

Podążając za tymi słowami, napisałem wierszyk inspirowany dalekowschodnią poezją: haiku. 


Plask klasteru 

) Po spotkaniu z dr Rafałem Mazurem w centrum Placu Centralnego (

Co słychać

w Nowej Hucie? Wszystko

gra: tramwajów szelest, spawanie traw.