Od „A” do „Z” – od „ARMAT” do „ZAMĘTU” – taką ogromną księgą jest pomyślana przeze mnie „WOJNA”. To wielka, wirtualna (istniejąca jedynie w moim umyśle) encyklopedia wiedzy powszechnej na temat totalnej, globalnej walki. Kto tu i z kim walczy? Po co? O co? Na jakich frontach? Jakimi środkami? Od lat czytam o tym w różnych tomach, od tekstów z okresów starożytnych po postmodernistyczne traktaty.

Aż tu wpadła mi w ręce nowa analiza działania destrukcyjnych sił i powróciłem do własnych rozważań sprzed lat. Tak bardzo jest dla mnie inspirująca ta nowa książka Roberta Spaldinga. 


1.  „Wojna bez zasad. Chiński plan dominacji nad światem.”

Robert Spalding jest już znany w Polsce. Wcześniej wyszła u nas jego analiza pt. „Niewidzialna wojna. Jak Chiny w biały dzień przejęły Wolny Zachód”, w której dowodził, jak mocne i przerażająco lekceważone jest zagrożenie ze strony Państwa Środka dla demokratycznej zachodniej cywilizacji, a konkretnie dla uosabiającej ją Ameryki. 

Spalding wie, co pisze. Czytamy w jego biogramie: generał brygadier Amerykańskich Sił Powietrznych. Przeszedł w stan spoczynku po ponad 25 latach służby. (…) Był głównym strategiem ds. Chin przy przewodniczącym Kolegium Połączonych Szefów Sztabów i członkiem Połączonych Sztabów w Pentagonie, a także starszym urzędnikiem USA ds. obrony i amerykańskim attaché wojskowym w Chinach. Zrobił doktorat z ekonomii i matematyki na Uniwersytecie Missouri. Płynnie włada chińskim mandaryńskim.

Z notki wydawcy o najnowszej książce „Wojna bez zasad” można się dowiedzieć, że jest ona objaśnieniem chińskiego podręcznika pt. „Nieograniczone działania wojenne”. Publikacja „Wojna bez zasad” tłumaczy czytelnikowi z zachodniego kręgu kulturowego wielowymiarowość chińskich działań wojennych. Oto krótkie wyjaśnienie, wprowadzenie w temat: „W 1999 roku dwaj pułkownicy Chińskiej Armii Ludowo -Wyzwoleńczej, Qiao Liang i Wang Xiangsui, napisali podręcznik pt. „Nieograniczone działania wojenne”, który stał się podstawą kształcenia kadr dowódczych w Chinach. Podręcznik punkt po punkcie ujawnia przyszłym oficerom, jak Państwo Środka zamierza zdominować Zachód za pomocą długoterminowej strategii obejmującej sabotaż korporacyjny, wojnę cybernetyczną i dyplomację, wykorzystującej łamanie międzynarodowego prawa handlowego i prawa własności intelektualnej oraz wyrachowane nadużywanie światowego systemu finansowego. Jak stwierdził jeden z autorów podręcznika, "jedyną zasadą w ‘Nieograniczonych działaniach wojennych’ jest brak jakichkolwiek zasad”.

Generał Spalding dowodzi, że Chiny – tak jak Związek Sowiecki za prezydentury Ronalda Reagana - są obecnie światowym Imperium Zła. Argumentuje tę tezę już na wstępie, w punktach, z wojskową lakonicznością, w żołnierskich słowach: 

Proszę wziąć pod uwagę tylko niewielką liczbę rzeczy, które Komunistyczna Partia Chin realizuje:

– traktuje COVID-19 jako broń, która ma przynieść korzyści partii, a nie jako kryzys humanitarny, który należy rozwiązać,

– uznaje, że kwestie zmian klimatycznych mogą być kartą przetargową służącą uzyskaniu od elit światowych gospodarczych ustępstw w zamian za obietnice reform, których i tak nigdy nie zamierza spełnić,

- wspiera szpiegowanie firm na skalę dużo większą niż ta, na którą wskazują Stany Zjednoczone,

– prowadzi niesłabnące ataki cybernetyczne skierowane przeciwko zachodnim firmom i rządom,

– podsyca kryzys narkotykowy w Ameryce, pozwalając na nielegalny przemyt zakazanych substancji, takich jak śmiercionośny fentanyl,

– wykorzystuje niewolniczą pracę do produkcji towarów, takich jak ubrania dla zachodnich klientów.

Za sprawą książki amerykańskiego generała powróciłem myślami do początków pandemii koronawirusa. Rok 2020 to był - pewnie nie tylko dla mnie - okres intensywnych lektur przeróżnych artykułów i książek na temat przyczyn wybuchu globalnego kryzysu zdrowotnego, który pociągnął za sobą całą lawinę nieoczekiwanych zdarzeń, decyzji, przetasowań, przegrupowań, zmian paradygmatów myślenia i postępowania na całym świecie. Wielka globalna przemiana to był fakt, choć wokół piętrzyły się przeróżne fikcje, fałszywe racjonalizacje, bzdurne teorie. Część z nich była elementem gorączki skojarzeń, efektem spontanicznej, czasami patologicznej, gonitwy myśli, jednak sporo takich „fabuł” była tworzona świadomie, w celu dezinformacji. O tym właśnie pisze autor „Wojny bez zasad”.

Komunistyczna Partia Chin – jak twierdzi Robert Spalding - rozpoczęła światową kampanię dezinformacyjną prowadzoną przez hordy członków tzw. armii 50 centów. To nie była konwencjonalna armia, ale grupa agentów udzielających się w mediach społecznościowych, którym płacono ekwiwalent 50 centów w chińskich juanach za każdy post umieszczony na zachodnich platformach mediów społecznościowych. W tej kampanii dezinformacyjnej przedstawiano pozytywne historie o reakcji KPCh na COVID-19, dzięki czemu wydawała się ona dużo bardziej skuteczna. (…) 

A więc "50 Cent" to nie jest tylko artystyczna ksywka amerykańskiego rapera! Takich Fifty Centów - "rapujących" bzdury o koronawirusie - jest całe mrowie! Odkryłem z ironią. Oczywiście to tylko żart, asocjacja, luźne skojarzenie. Element dialektyki chińsko-amerykańskiej potraktowanej groteskowo. 

Jednak całkiem poważnie pomyślałem, że nawet tych, których nie zaatakowała choroba Covid-19, mentalnie mógł zainfekować mem KORONAMORFOZY. Tak sobie nazwałem ten bakcyl-symbol, niszczący nam błyskawicznie funkcje zmysłów i umysłu. Proponuję więc inne znaczące obrazy niż ta przeklęta kula z wypustkami podobna do morskiej miny z zapalnikami, która wypływała przy każdej okazji z akwarium telewizora w okresie lockdownów. Oto inne – wybrane przeze mnie - wirale, ikoniczne znaki, które lepiej oddają epidemię … wojny.

1. ZNAK DOMINACJI DALEKIEGO WSCHODU    

2. ZNAK DOMINACJI DALEKIEGO ZACHODU


Kiedy starałem się w syntetyczny sposób przedstawić najważniejszą wojnę okresu koronamorfozy, konfrontację pomiędzy Chinami -reprezentującymi cywilizację Wschodu - a Ameryką - imperium Zachodu, wyobraziłem sobie dwie nakładające się na siebie ryciny. Górny obraz przedstawia heksagram - symboliczny znak, jedną z 64 figur złożonych z sześciu linii poziomych, pochodzącą z Yijing. "Księga przemian" to jeden z najstarszych klasycznych chińskich tekstów, kanoniczne dzieło dla taoizmu i konfucjanizmu.

Dolny obrazek to tzw. zbiór Cantora, najprostszy przykład fraktala, opisany w 1883 r. przez niemieckiego matematyka Georga Cantora. Fraktal to w uproszczeniu tak zwany obiekt samopodobny. Jego części są podobne do całości. Może być też nieskończenie złożony,  ukazując coraz bardziej złożone detale w dowolnie wielkim powiększeniu. To są pierwotne znaczenia, a gdyby nałożyć na nie dodatkowe, metaforyczne sensy? Gdyby tak potraktować je jako znaki, memy, elementy walki memetycznej? Górny byłby symbolem cywilizacji orientalnej, dolny - okcydentalnej. 

Wyobraźmy sobie, że wojna między obydwoma kręgami cywilizacyjnych odbywa się na takim symbolicznym polu. Fraktal zwany "serem Cantora" atakujący chiński heksagram "namnażałby" w nieskończoność jego pierwotną, zamkniętą strukturę. Byłby jak nowy koronawirus jakiejś nieznanej odmiany raka, doprowadzający komórki (linie znaku) do patologicznej multiplikacji. Z kolei ewentualne zwycięstwo chińskiego, heksagramowego "koronawirusa" polegałoby na uwięzieniu otwartego, swobodnego, samopowtarzającego się Cantorowskiego modelu w zamkniętej, totalitarnej strukturze. "Cantor" zmienia się w "Kanton", metropolitarny chiński obóz reedukacji.

Bakcyl-symbol z Dalekiego Wschodu blokuje funkcje życiowe Europy i Ameryki. 

2. Wirusy a wirale 

Moja swobodna gra wyobraźni zamknięta w znakach nie jest wcale tak absurdalna i arbitralna jakby się pewnie jakiejś (nieznanej mi) części czytelników wydawało. Wojna kulturowa i - szerzej - cywilizacyjna na płaszczyźnie symbolicznej odbywa się nawet tam, gdzie stosowane są bardziej tradycyjne metody walki. Jednym z najgłośniejszych przykładów takiej cyber-symbolicznej agresji był atak za pomocą złośliwego oprogramowania Stuxnet. Ten komputerowy wirus został wykorzystany w 2007 roku w akcji ofensywnej na irańskie instalacje atomowe. Miał on zostać stworzony przez USA i Izrael. Warto jednak przypomnieć ten ostatni sensacyjny trop - izraelski.

Donosiły o nim przed laty media na całym świecie, jako przykład łączenia supernowoczesności z tradycją sprzed wielu wieków.  

Ralf Langner, niemiecki informatyk cytowany przez "Daily Telegraph", ujawnił, że Niemcy wykryli biblijną aluzję w kodzie "Stuxnetu". Miał to być ślad wiodący do Izraelczyków. Kod zawierał bowiem łacińskie słowo "myrtus". Mirt to dosłownie gatunek rośliny, jednak hebrajskie słowo na jej oznaczenie brzmi Hadassah. A to było imię, które przy urodzeniu otrzymała Żydówka znana następnie jako Estera, bohaterka biblijnej księgi. Była ona żoną króla Persów Ahaswerusa, ukrywającą do końca swoją żydowskość (można powiedzieć, że tak jak wirus swoje pochodzenie). Doradca Ahaswera - Haman - w obecności Estery zaczął knuć intrygę w celu zamordowania wszystkich Żydów w królestwie perskim. Estera zaprosiła go więc na obiad w obecności króla. W czasie posiłku straszny plan Hamana został ujawniony, a on sam powieszony na drzewie. Tę historię ocalenia narodu wybranego upamiętnia święto Purim.

Zainspirowany wieścią o "cyber-poezji" skrytej w komputerowej bombie-symbolu przez hakerów z Jerozolimy napisałem wierszyk.

3. Mi(r)t 

w złośliwym żydowskim robaku przeciwko Persom użytym

był kod biblijny ukryty aluzja do sprytnej Estery

drążyły w irańskim systemie wpuszczone doń pasożyty

aż w atomowej padły infrastrukturze serwery


zagadkę autorstwa odkryto w sekwencji kodu bo MIRT

to imię które pierwotnie nosiła żydowska święta

Hadassę z Ahaswerusem łączyło coś więcej niż flirt

i naród wybrany o tym na wieki wieków pamięta

 

jak piękna i mądra niewiasta plany pokrzyżowała

krwawą intrygę dworaka co Żydów chciał wybić - Hamana

niestety dla niego nacja z Bogiem w przymierzu cała

przetrwała a Haman zginął Hadassa sprawiła to sama  


4. Rock around the block 

Podobnie jak akcję biblijnej bohaterki można uznać za "prewencyjną", tak jej działaniami miał się teraz inspirować  Izrael w celu wyprzedzenia śmiertelnej dla państwa żydowskiego nuklearnej napaści ze strony obecnej ojczyzny Persów. Niemiecki naukowiec Ralf Langner twierdził przed laty, że to izraelska "Jednostka 8200" - wywiad elektroniczny armii państwa żydowskiego - dokonała infiltracji oprogramowania sterującego irańską elektrownią nuklearną w Buszerze.  

Tę historię z "mirtem" można by porównać z innym sposobem ukrywania szkodliwego oprogramowania, jakim jest steganografia. Polega ona w tym przypadku na umieszczaniu wirusów na przykład w obrazkach, w  celu obejścia systemów bezpieczeństwa. 

Aliakbar Zahravi w swoim blogu na stronie firmy Trend Micro opisał złośliwe "prezenty" zawarte w memach. W podanym przez niego przykładzie hakerzy opublikowali dwa tweety zawierające złośliwe memy za pośrednictwem konta utworzonego w 2017 r. Zdaniem Zahraviego, to nowe zagrożenie (wykryte jako TROJAN.MSIL.BERBOMTHUM.AA) jest szczególnie godne uwagi, ponieważ komendy złośliwego oprogramowania są odbierane za pośrednictwem legalnej usługi - Twittera - popularnej platformy społecznościowej.

Powróćmy jednak do walk między państwami. Intrygującym przykładem cybernetycznej bitwy był atak z lipca 2012 roku za pomocą Metasploita - narzędzia, które może posłużyć do łamania zabezpieczeń systemów teleinformatycznych. Zatrzymaniu pracy w irańskich zakładach w Natanz i Fordo towarzyszyła - jako efekt dodatkowy- maksymalnie głośna muzyka. Z głośników irańskich komputerów "wybuchała" raz po raz piekielna pieśń "Thunderstruck" grupy AC/DC.

Tym razem miał być to znak przesłany Persom przez Amerykanów. Według "Daily Mail" utwór “Thunderstruck" z 1990 roku, jeden z największych przebojów australijskiego zespołu hardrockowego, był zainspirowany przygodą gitarzysty Angusa Younga. Kiedy pewnego dnia był na pokładzie samolotu, w maszynę uderzył piorun. Tym razem był to cyberpiorun wymierzony w Persów, elektroniczny grom z jasnego nieba.

Co świadczyłoby o amerykańskim tropie? Eksperci twierdzą, że armia USA często używa ostrych utworów rockowych w swoich operacjach. "Talibowie nienawidzą tej muzyki" - stwierdził na przykład sierżant, który był zaangażowany w tajne operacje psychologiczne zwane w skrócie "psy-ops" w rejonie afgańskiej prowincji Helmand, mając na myśli ogłuszające dźwięki zespołów The Offspring, Metallica czy Thin Lizzy. Jednak amerykański "rock" to znaczy także "skała". Wielu chce dzisiaj skruszyć opokę USA, militarny i finansowy fundament globalnego hegemona.    

Jednym głównych z atakujących mury i firewall Waszyngtonu jest Pekin.

5. Ludzie-króliki a ludzie-wilki 

Buszując w internecie w okresie KORONAMORFOZY (2020-21) natrafiłem na koncepcję tłumaczącą zasadniczy podział pomiędzy dwiema grupami ludzi. Przedstawił ją pisarz ukrywający się pod pseudonimem Anonymous Conservative (Anonimowy Konserwatysta) w książce "The Evolutionary Psychology Behind Politics: How Conservatism and Liberalism Evolved Within Humans" (Psychologia ewolucyjna stojąca za polityką: jak konserwatyzm i liberalizm ewoluowały wśród ludzi".) Jestem przekonany, że bojowe terminy z arsenału biologii ewolucyjnej bronią się nie tylko na polityczno-społecznym polu globalnej walki. Podział pomiędzy konserwatyzmem a liberalizmem ma być według tej koncepcji mocno osadzony w psychologii. Dychotomia ta określa sposób, w jaki organizm postrzega świat i podąża przez życie.  Chodzi o dwie odmiany, dwa typy określane jako "R" i "K".  "R" rozwija się przy dużych zasobach, gdy wszystkiego jest w bród. "K" - przeciwnie, przy niedoborze dóbr. Ten pojęciowy schemat zastosuję w analizie najważniejszego starcia cywilizacyjnego - wojny kolejnej generacji pomiędzy Chinami a USA. Najpierw jednak swoista lekcja poglądowa, mała prezentacja w wirtualnych plenerach.      

Załóżmy, że na polu rośnie wystarczająca ilość trawy, aby utrzymać przy życiu 100 królików (typ "R"). Jednak grupa sów zatrzymuje populację królików tylko na poziomie 20. Sowy skracają więc średnią długość ich życia. W rezultacie darwinowska selekcja faworyzuje te jednostki, które rozmnażają się szybko i wcześnie. Jeśli królik czeka na partnera, zostanie zjedzony. Zwłoka seksualna prowadzi do unicestwienia. W rezultacie króliki, które produkują następne pokolenie, nie będą miały skrupułów, by zapładniać jak najwcześniej jak najmłodsze samice. 

Ryzyko konkurencji nie przyniesie żadnego pozytywnego skutku, ponieważ każdy królik ma więcej jedzenia niż może zjeść. Ci, którzy rywalizują, tracą czas i energię na walkę o coś, co jest za darmo dostępne gdzie indziej. Ci, którzy będą walczyć, ryzykują obrażenia i śmierć, podczas gdy ci, którzy nie będą się bić o swoje, uzyskają to samo, uciekając na inne zielone pastwisko. Wojownicy i zawodnicy będą produkować mniej potomstwa niż ci, którzy unikają współzawodnictwa i ryzyka wynikającego z konkurencji i skupiają się wyłącznie na reprodukcji. Przy selekcji typu "R" monogamia jest niekorzystna. Z takiej biernej postawy rodzi się idea "walki bez walki", unikania konfrontacji za pomocą sprytu.

W pobliskim lesie mamy przedstawicieli przeciwnego typu- "K". To wilki, żywiące się mięsem nielicznych jeleni.  Gdy te drapieżniki za bardzo się rozmnożą, nie będzie wystarczającej ilości jedzenia, aby utrzymać całą ich populację, więc niektóre umrą z głodu. To tworzy zupełnie inną presję selekcyjną. Aby przeżyć, wilk musi agresywnie konkurować z rówieśnikami o część dostępnego ograniczonego pożywienia. Ten, kto unika konfliktu i konkurencji w nadziei na natknięcie się na żywność w innym miejscu, umrze z głodu.

Wilki - typ "K" - dążą do dużych inwestycji jedynie w kilku potomków, którzy mogą konkurować z innymi. Nie będą mnożyć się jak króliki, ryzykując spłodzenie dzieci słabszych, mniej kompetentnych. Intensywna selekcja wśród "K" powoduje, że wilki łączą się w grupy, ponieważ jest to bardziej skuteczny sposób na uzyskanie ograniczonych zasobów niż samotna walka. W rezultacie organizmy typu "K" będą będą wykazywać cechy prospołeczne, takie jak lojalność wobec grupy i lekceważenie dla interesów spoza własnej społeczności. 

Z tej aktywnej postawy rodzi się idea "bezpośrednej konfontacji" przy użyciu fizycznej siły. 

6. Rok Królika w Państwie Środka

Iluż tych Chińczyków jest! A jakie mają zasoby! Nie tylko "królicza" prokreacja jest ich mocną stroną (mimo "sów" zmuszających ich do polityki jednego potomka). Mają takie możliwości, że dokonują ekspansji wszędzie, gdzie tylko mogą. Zaczęli zasiedlać pastwiska to tu, to tam. A to w Azji, to w Europie, w Ameryce, a nawet w Afryce.

W książce Howarda W. Frencha amerykańskiego dziennikarza, pisarza i fotografa zatytułowanej "China's Second Continent: How a Million Migrants are Building a New Empire in Africa" ("Drugi chiński kontynent: Jak milion migrantów buduje nowe imperium w Afryce") czytam, że handel Państwa Środka z Czarnym Lądem to w 2012 roku było około 200 mld USD. Nastąpił tu ponad dwudziestokrotny wzrost od przełomu XX i XXI wieku. Chińczycy wyprzedzili Amerykanów i Europejczyków.

Jednak azjatyckie imperium eksportuje do Afryki nie tylko towary, wysyła tam masowo także swoich obywateli. Żółta rasa łatwo integruje się z czarną. Przybysze z Dalekiego Wschodu osiedlają się jako migranci i długoterminowi mieszkańcy w odległych i nie zaludnionych dotąd rejonach kontynentu. Według szacunków sprzed dziesięciu lat, kiedy pojawił się tom Howarda W. Frencha, przez dekadę wyjechało do Afryki około miliona Chińczyków: rolników, przedsiębiorców budujących małe i średnie fabryki, lekarzy, nauczycieli, a nawet prostytutek. Seks to przyjemność, więc partnerów się zmienia, a w dodatku można na rozkoszy zarobić. Poza tym, po co rywalizować o kobiety, o dobra, skoro wszystkiego jest w bród na całym świecie. (To paradygmat myślenia przed erą "koronamorfozy"). 

Amerykanie wymyślili obecną fazę globalizacji, ale Chińczycy zdają się ją wygrywać, wcale aż tak zaciekle nie rywalizując. Mają odmienną strategię, walkę bez walki, "the art of fighting without fighting" - jak mawiał amerykański Chińczyk Bruce Lee w słynnym filmie "Wejście smoka".

 „Jeśli musimy tańczyć z wilkami, nie powinniśmy tańczyć w rytmie Stanów Zjednoczonych. Powinniśmy mieć swój własny, a nawet próbować wybić z rytmu Amerykanów, aby zminimalizować ich wpływ. Jeśli amerykańska potęga wymachuje kijem, to dlatego, że wpadła w pułapkę ” - oświadczył w 2020 roku, roku koronamorfozy, sławny chiński strateg wojskowy Qiao Liang w wywiadzie cytowanym przez brazylijskigo publicystę Pepe Escobara, prochińskiego propagandystę, stałego komentatora portalu "Asia Times Online".

W 1999 roku Qiao Liang - wówczas starszy pułkownik sił powietrznych w Armii Ludowo-Wyzwoleńczej- razem z innym starszym pułkownikiem Wang Xiangsui opublikowali bardzo istotną książkę wojenną zatytułowaną "Unrestricted Warfare: China's Master Plan to Destroy America" ("Wojna bez granic. Generalny chiński plan zniszczenia Ameryki"). Książkę przeczytałem, zanim generał Spalding omówił ją w fachowy sposób, z amerykańskiego punktu widzenia. To, co to teraz publikuję, to notatki z moich lektur sprzed dwóch lat - dziełko Polaka, dyletanta. 

7. Wojna "bezbronna"

Kiedy w 2020 roku zacząłem czytać o książce dwóch chińskich oficerów, uderzyła mnie jak obuchem informacja, że w tym tomie - wydanym, przypomnę, w 1999 r. a więc na trzy lata przed Jedenastym Września- już wspomniany był możliwy atak na World Trade Center oraz wymieniane jak refren nazwisko Osamy bin Ladena. To mnie zachęciło do lektury tego podręcznika, traktatu na miarę słynnego starożytnego dzieła Sun Tzu "Sztuka wojny".

Jak wiadomo, to ostanie, klasyczne wojenne opracowanie zostało napisane w VI wieku p.n.e. przez wybitnego chińskiego stratega  Sun Tzu. Składa się z 13 rozdziałów, każdy z nich jest poświęcony jednemu elementowi sztuki wojennej. Tę moją ulubioną "trzynastkę" streścił mistrz szpiegowskich intryg Abdulrachmanow bohater słynnej powieści Vladimira Volkoffa "Montaż".

Abdulrachmanow obszedł swoje biurko, wziął Pitmana za rękę jak dziecko i zaprowadził przed drewnianą tablicę wiszącą na ścianie. Widniał na niej następujący tekst, ułożony z fantazyjnych, stylizowanych na Daleki Wschód liter, wygrawerowanych scyzorykiem:

1.  — Poddawaj w wątpliwość dobro.

2.  — Kompromituj przywódców.

3.  — Wstrząśnij ich wiarą, niech gardzą.

4.  — Posługuj się ludźmi złymi.

5.  — Dezorganizuj działalność władz.

6.  — Siej niezgodę między obywatelami.

7.  — Podżegaj młodych przeciwko starym.

8.  — Drwij z tradycji.

9.  — Zakłócaj aprowizację.

10. — Rozpowszechniaj zmysłową muzykę.

11. — Sprzyjaj rozwiązłości.

12. — Nie żałuj pieniędzy.

13. — Zbieraj informacje.

— Oto — powiedział Abdulrachmanow, który nie krył swego zadowolenia — trzynaście przykazań, znalezionych u Sun Tzu. Zabawiłem się wpisując je w to twarde drewno oliwki i zarazem we własną pamięć.

Tę orientalną ideę "walki bez walki" określam mianem strategii "królika". Ryzyko otwartej konkurencji nie przynosi tu żadnego pozytywnego skutku. Ci, którzy jawnie rywalizują, tylko tracą czas i energię. Ta metoda nie jest specjalnością wyłącznie Chińczyków. Można ją rozciągnąć na cały obszar eurazjatyzmu, wrogiego cywilizacji łacińskiej.

Zresztą w czasach koronamorfozy podziały się jeszcze bardziej pokomplikowały. Wciąż bardzo istotna jest bowiem dominanta komunistyczna, a ta nie jest związana z podziałami terytorialnymi i ogólnie geopolityką. Komunistyczna strategia "wojny bez wojny" została najlepiej opisana w słynnym wykładzie sowieckiego uciekiniera na Zachód - Jurija Aleksandrowicza Bezmienowa. W 1970 roku zbiegł on z Indii do Kanady i USA. Był agentem, oficerem KGB, członkiem elitarnej grupy zajmującej się dezinformacją i propagandą. Opisał szczegółowo, jak można zastąpić brutalną militarną konfrontację działaniami subtelnymi, wyrafinowanymi, trudnymi do uchwycenia, niemal niedostrzegalnymi, z wykorzystaniem ofiar jako pomocników w dziele zniszczenia. Ta niewidzialna wojna z przeciwnikiem nazwana "przewrotem ideologicznym" przebiegała w kilku etapach. 

Pierwszym była podstępna demoralizacja społeczeństwa, poprzez infiltrację mediów, systemu edukacji, struktur władzy państwowej czy instytucji religijnych. Kolejnymi punktami w planie pokonania wroga były: destabilizacja, kryzys i normalizacja.

Na początek doprowadzenie do wilczej walki każdego z każdym we wszystkich grupach społecznych, rodzinach, firmach itp., następnie przy pomocy ukrytych agentów "śpiochów" (np. reprezentantów "mniejszości seksualnych" czy "grup rasowych") wytworzenie stanu permanentnego, totalnego kryzysu, aby w końcu zmęczonemu społeczeństwu narzucić "zbawiciela", lidera przygotowanego przez reżyserów wojny ideologicznej. Efekt? Oczekiwany, wytęskniony ład.   

"Ład" z Kraju Rad - bez różnicy, czy jest to komunizm w wydaniu bolszewickim rodem z Rosji, czy chiński taktycznie zsyntetyzowany z konfucjanizmem, czy też "progresywistyczny" - zachodniej proweniencji. Czyż nie dostrzegamy takiego scenariusza obecnie? Czy etapy wojny nowej generacji ("walki bez walki") nie występują po koronamorfozie? Czy wojna domowa, nowa wojna secesyjna (rasowa i ideologiczna) nie przebiega od jakiegoś czasu według tego scenariusza w USA?

To dobry moment, abyśmy powrócili  do książki chińskich oficerów Qiao Lianga i Wanga Xiangsui "Unrestricted Warfare: China's Master Plan to Destroy America" ("Wojna bez granic. Generalny chiński plan zniszczenia Ameryki") napisanej przez nich w 1999 roku. Pragnę bowiem zwrócić na twórcze rozwinięcie wymienionych przed chwilą strategii. To już nie jest tylko metodologia "królicza". Dochodzi do niej twarda i brutalna gra z USA - gra "w wilka".             

8. Śliwki na sośnie 

Obaj chińscy oficerowie pod koniec XX wieku przewidywali, że w następnym stuleciu konflikty nie pojawią się ponownie w swojej dotychczasowej, pierwotnej formie. Wojna w bardzo dużym stopniu już nawet nie jest wojną, ale raczej działaniami na froncie Internetu i zmaganiami na polu środków masowego przekazu. W grę wchodzą też ataki i obrona w transakcjach wymiany walutowej. Wróg prawdopodobnie nie będzie znaczył to samo, co dawniej, a broń przestanie być bronią w dotychczasowym znaczeniu. Pole bitewne przeniesie się gdzie indziej. Nic nie będzie dookreślone. Nic nie będzie pewne. O niczym nie będzie można wyrokować, że jest, jakie jest. Gra się zmieniła i musimy ją kontynuować, ustalając nowe metody, biorąc pod uwagę absolutny brak pewności. Nie powinno się stosować określonego typu recepty na leczenie objawów. To ma być hybrydowy typ uczenia się i osiągania korzyści. 

Qiao Liang i Wang Xiangsui wyrazili tę strategię bardzo obrazowo, w charakterystyczny sposób dla chińskiej wrażliwości. Trzeba uprawiać wojnę jak eksperymentalny sad, aby grusza mogła rodzić zarówno brzoskwinie, jak i jabłka. (My tu na Zachodzie przegramy z Dalekim Wschodem, jeśli będziemy powtarzać z ironią: chcą hodować gruszki na wierzbie.) 

Autorzy, oprócz takich poetyckich porównań, używają w swoim traktacie wojennym sformułowań ze specyficznie pojmowanej matematyki. Podkreślają rolę dodawania. Sumowanie jest metodą łączenia różnych elementów. To jak bokser na ringu, który nie stosuje tylko jednego typu ciosu, ale potrafi walczyć kombinacyjnie, przy pomocy różnych odmian ciosów prostych, sierpowych, haków, aby atakować przeciwnika jak burza. Gdy czytałem te słowa napisane prozą, przyszedł mi do głowy wierszyk. Miałem przed oczyma, jak walczył słynny amerykański bokser Muhammad Ali. Jego technikę nazywano "rope-a-dope". Ta taktyka polega na opieraniu się o liny i przyjmowaniu ciosów na rękawice.

9. Muhammad Ali Baba i czterdzieści klonów

więc przyjmuj cios za ciosem od losu

rope-a-dope à la Ali nagle sierp

a wcześniej ile możesz tyle ścierp

to najlepszy na lepszych jest sposób


nigdy pierwszy do oczu nie skacz

niechże każdy żeś słaby uwierzy

aż tu bydlę bez słowa już leży

w rogu ringu wróg we krwi na deskach 


10. Tao totalu   

Można by powiedzieć - dowodzą obaj chińscy oficerowie -  że zasada tej metody jest niezwykle prosta: jeden plus jeden to więcej niż raz. Problem w tym, że tak banalna reguła, którą może zrozumieć nawet przedszkolak, była zaskakująco niejasna dla wielu osób odpowiedzialnych za wojenne sukcesy i bezpieczeństwo pośród różnych narodów. Owi nieudaczni dowódcy mogą się rzecz jasna tłumaczyć ze swoich klęsk, że przecież używali metody boksu kombinowanego do atakowania przeciwników, że nigdy nie zapominali o dodaniu technologii do technologii, taktyki do taktyki, sumowali jedną broń z inną bronią i środki ze środkami. To się zdarzało tak w przypadku Aleksandra Wielkiego, Napoleona, jak  i generała Schwartzkopfa. Chińscy stratedzy, krytykując wybitnych historycznych dowódców, a nawet pozwalając sobie na przytyk pod adresem amerykańskiego dowódcy międzynarodowych sił koalicji antyirackiej podczas -podziwianej przez nich- I wojny w Zatoce Perskiej, wyjaśniają dokładnie, w czym leży problem. 

Podkreślają, że - paradoksalnie - ani umiejętność zrozumienia, czym jest kombinacja, ani brak pojęcia o niej nie są  wcale kluczowe. Z pewnością nie jest też najważniejszą kwestią to, czy ktoś szybko przemyślał syntezę pola bitwy z innymi polami walki, działań wojennych i niewojennych, wojskowych i niewojskowych; mówiąc konkretnie, czy dowódca błyskawicznie połączył ataki przy użyciu samolotów stealth i pocisków manewrujących z cyberatakami, tworząc konglomerat odstraszania, wojny finansowej i ataków terrorystycznych.

Qiao Liang i Wang Xiangsui określili to mianem sumowania. To równanie sformułowali następująco: Norman Schwartzkopf + George Soros + Emil Maurice+ Osama Bin Laden. Ten "kwartet" to symboliczna synteza działań stricte militarnych, finansowo-rewolucyjnych, paramilitarno-wywrotowych oraz terrorystycznych (amerykański generał + globalistyczny, żydowski miliarder + przywódca nazistowskich bojówek + islamski radykał). Szokujące? Jednak prawdziwą kartą przetargową jest przyjęcie absolutnie nowatorskiego założenia - przyznają stratedzy z Państwa Środka - że dodawanie, czy kombinacja to tylko puste wojenne ramy. Dopiero gdy do tego doda się ... krew lub okrucieństwo, sytuacja może stać się naprawdę poważna, może wywołać paraliż wroga. 

W obliczu tej zupełnie nowej koncepcji wojny nie ma wątpliwości, że kształt walk, do którego ludzie się przyzwyczaili, zostanie poddany wstrząsowi. Zakwestionowane zostaną tradycyjne modele wojny, a także związana z nimi logika oraz prawa. W ten sposób do znanej już i niezwykle popularne na Zachodzie chińskiej strategii Sun Tzu (stosowanej w różnych wariantach - nawet biznesowych), czyli metodologii "króliczej", Chińczycy dodali nowy, brutalnie "wilczy"- element. Najbardziej w tym zaskakujące, że był to czynnik traktowany już na Zachodzie jako coś anachronicznego. Gdy USA i Europa coraz bardziej wchodziły w wojenne światy wirtualne, precyzyjne i automatyczne ataki, cyberprzestrzeń itp., Chińczycy zaproponowali powrót do elementów traktowanych na Zachodzie za "prymitywne" - do totalnej, krwawej konfrontacji jako bardzo istotnego, właściwie decydującego ciosu.

11. Rym Pekin-Berlin     

Kiedy czytałem te słowa, przypomniał mi się model wojny totalnej, już przecież stosowany w historii. Przypomnę jej definicję:  są to działania wojenne, których celem jest całkowite zniszczenie przeciwnika, w których stosuje się wszelkie metody i środki (materialne i psychologiczne) do osiągnięcia celów, nie uznając ograniczeń moralnych i prawnych. Odrzuca się umowy międzynarodowe i układy, które utrudniają osiągnięcie celów. Wojna totalna jest prowadzona przeciwko całej ludności wrogiego kraju. Uderza w siły zbrojne, społeczeństwo, gospodarkę i kulturę przeciwnika. Jest ona prowadzona przy pełnym zaangażowaniu społeczeństwa i pełnym poświęceniu środków gospodarczych. Skutkiem lub nawet celem wojny totalnej może być również ludobójstwo całych grup społecznych lub narodów. Takie były między innymi I i II wojna światowa.

Oczywiście nie mogłem też zapomnieć o historycznej lekcji w Europie: o słynnym przemówieniu ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa w Pałacu Sportu w Berlinie w 1943 roku. Specjalnie dobrana publiczność siedziała nie tylko przed sceną, ale także za i pod wielkim transparentem nad sceną. Składała się z  żołnierzy, lekarzy, naukowców, artystów, inżynierów, architektów, czy nauczycieli. Nad zebranym tłumem  górował napis „TOTALER KRIEG – KÜRZESTER KRIEG” (czyli "WOJNA TOTALNA - WOJNA NAJKRÓTSZA"). Całości scenografii dopełniały  nazistowskie flagi oraz swastyka. Joseph Goebbels wykrzykiwał tam retoryczne pytania: „Ich frage euch: Wollt ihr den totalen Krieg? Wollt ihr ihn, wenn nötig, totaler und radikaler, als wir ihn uns heute überhaupt erst vorstellen können?" („Czy chcecie wojny totalnej? Jeśli to konieczne, czy chcecie wojny bardziej totalnej i radykalnej niż cokolwiek, co możemy sobie dziś wyobrazić?”. I dodawał, zachęcając do maksymalnych poświeceń, cytat z wiersza romantycznego poety niemieckiego Carla Theodora Körnera, słowa napisane w czasach wojny z Napoleonem: „Nun, Volk, steh auf und Sturm brich los!” („Teraz narodzie, powstań i pozwól rozpętać się burzy!” )

Nasze zachodnie encyklopedie wymieniają więc bogate tradycje "wojny totalnej". Na czym więc polegałaby nowatorska chińska strategia- neototalna, globalna rozprawa z wrogiem  na miarę XXI wieku? Obaj Chińczycy pisali w 1999 roku, że trzeba wyskoczyć poza utarte koleiny, przegnać nudnego ducha wojny, nawiedzającego państwa od kilku tysięcy lat. Należy zrzucić wszelkie kajdany: polityki, historii, kultury i etyki oraz dokładnie wszystko przemyśleć na nowo. Bez takiego dokładnego przewartościowania  nie może być gruntownej rewolucji. Zdaniem obu chińskich strategów nawet klasycy tacy jak Sun Tzu i Clausewitz zamknęli się w granicach wojskowej domeny i tylko Machiavelli zbliżył się do sfery tej nowej myśli. Przez bardzo długi czas, ze względu na to, że rozważania z "Księcia" wyprzedzały swój czas, rycerze i władcy gardzili tymi awangardowymi koncepcjami. Naturalnie dziś też tego rodzaju elity nie byłyby w stanie zrozumieć, że przekroczenie wszelkich granic jest przewrotem ideologicznym, który zawiera w sobie pretensję do rewolucji myśli wojskowej. 

Parę zdań po tym wyznaniu Qiao Liang i Wang Xiangsu wypowiadają słowa, które w 1999 roku brzmią jak szkokujące proroctwo. Niezależnie od tego, czy chodzi o włamania hakerów, czy poważną eksplozję w World Trade Center, czy też atak bombowy autorstwa bin Ladena, wszystko to "znacznie wykracza poza szerokość pasma umysłowej częstotliwości, na której nadaje wojsko amerykańskie". Tak obrazowo opisują anachroniczność armii USA na przełomie XX i XXI wieku. Wojsko amerykańskie -dodają - jest niedostatecznie przygotowane do radzenia sobie z tego typu wrogiem pod względem psychologicznym oraz myśli wojskowej. Dzieje się tak dlatego, że Amerykanie nigdy nie wzięli pod uwagę, a nawet nie chcą rozważać użycia środków sprzecznych z ich tradycją i wybrania metod działania innych niż wojskowe.

Obaj chińscy dowódcy zastrzegają wprawdzie, że ciężko będzie osiągnąć stan, o którym pisał  Sun Tzu, kiedy „wroga armia zostaje pokonana bez walki”. Jednak można wyobrażać sobie „ujarzmienie drugiej armii poprzez sprytne operacje”. To tylko myśl - zaznaczają. Jest to jednak z pewnością możliwa myśl - dodają zaraz.  I biorąc ją poważnie pod uwagę potrząsają kalejdoskopem elementów, aby móc tworzyć ich przeróżne wzory i konfiguracje.

12. Wojen ci u nas dostatek, ale i tę przyjmiemy, jako wróżbę zwycięstwa

Mamy: niewojskowe wojny atomowe, wojny dyplomatyczne, wojny finansowe, wojny konwencjonalne, wojny sieciowe, wojny handlowe. Jest: wojna biochemiczna, wojna wywiadowcza, wojna o zasoby, wojna psychologiczna, wojna na  środki pomocy gospodarczej,  wojna kosmiczna, wojna taktyczna, wojna elektroniczna, wojna przemytnicza, wojna na sankcje, wojna partyzancka, wojna narkotykowa, wojna medialna, wojna terrorystyczna, wojna wirtualna (odstraszanie), wojna ideologiczna. Każdy z powyższych typów działań można łączyć z innym.

Jeśli mówi się - jak zauważają autorzy książki "Unrestricted Warfare: China's Master Plan to Destroy America"- że z powodu ograniczeń technicznych i uwarunkowań walczący w przeszłości wciąż nie byli w stanie dowolnie łączyć wszystkich czynników koniecznych, by wygrać wojnę, to obecnie wielka eksplozja technologii, na której czele stoi informatyka, dostarcza już tego typu możliwości. "Tylko wtedy, gdy zechcemy i nie pozwolimy subiektywnym zamiarom odejść od obiektywnych praw, będziemy w stanie ułożyć karty w naszym ręku w różne rodzaje konfiguracji." 

Obaj oficerowie przywołują sentencję Yue Fei, chińskiego stratega wojskowego -w odróżnieniu od Sun Tzu - właściwie nieznanego na Zachodzie. Żył on  w XII wieku, w czasach dynastii Song. Powiedział on, omawiając własne metody działania, że "subtelna doskonałość ich zastosowania tkwi w jednomyślności.” Chociaż to stwierdzenie brzmi bardzo zawile, przyznają Qiao Liang i Wang Xiangsui, w rzeczywistości jest ono jedynym precyzyjnym wyjaśnieniem prawidłowego zastosowania kombinacji. Chodzi o to, by niezliczone metody działania zbiegały się w jedną. To ostatni etap strategii operacyjnej. Oprócz imperatywu bycia nieskrępowanym, nie można sobie pozwolić na to, by inna metoda działania przekraczała jednolitą kombinacyjną sieć. Ostateczny wniosek jest prosty, a jednak na pewno prosty umysł go nie pojmie - podsumowują stratedzy z Pekinu.

13. A ja dam dwa zdania z Adama 

 Ja - polonista - mam pewien pomysł interpretacyjny. Jak pisał nasz Mistrz Mickiewicz: "Zestrzelmy myśli w jedno ognisko. I w jedno ognisko duchy!". Czy dziewiętnastowieczny romantyczny wieszcz mógł przewidzieć, że jego poetycki postulat będzie trafnym opisem wojennej metodologii w XXI wieku rodem z Państwa Środka?