Są chwile, gdy nawet najbardziej wojujące plemiona łagodnieją, porzucają klanowe symbole, szczepowe proporce, aby nagle przestać na siebie nastawać. Choć na parę dni. Zanim ponownie nie zewrą szeregów, by się ranić słowem i inną ostrą bronią, znów siać śmierć cywilną oraz zbrojne zbrodnie.

Wyobraźcie sobie zachodni front Pierwszej Wojny Światowej. To była słynna wojna materiałowa: tony śmiertelnego metalu wystrzeliwane z karabinów, wyrzucane z moździerzy i armat. Ludzie w okopach skuleni, w brudnych mundurach, przerażeni, głodni, dzielący przestrzeń z żarłocznymi tupeciarzami - szczurami. Aż tu nagle z niemieckich pozycji słychać kolędę "Stille Nacht, Heilige Nacht". Początkowo alianci przyjmują to jak prowokację. Ale po chwili po drugiej stronie linii frontu słychać brytyjską wersję pieśni: "Silent Night, Holy Night". Po polsku znamy ją jako "Cicha Noc." Więc teoretycznie i my mogliśmy ją tam nucić. Żołnierze jak zaczarowani wychodzą z okopów, idą ku sobie i zaczynają się bratać. Brothers in arms. Towarzysze broni w nowym znaczeniu, bo obejmującym sojuszników razem z wrogami. Obejmują się mężczyźni, którzy jeszcze przed chwilą chcieli się strzelać do siebie z broni palnej, obrzucać ręcznymi granatami czy też dźgać bagnetami. 

Jednak nawet najbarwniejsze słowa nie odmalują "Bożonarodzeniowego cudu 1914" tak wiernie jak ta jedna czarno-biała fotografia, którą pozwolisz, wręczę ci teraz. Na znak świątecznego pokoju. Choćby na ten jeden moment. Stoją naprzeciw siebie dwaj strudzeni żołnierze. Już po hełmach widać, że z wrogich armii. Głowę po lewej stronie chroni głębokie żelazne nakrycie, charakterystyczne dla wojsk niemieckich. Po prawej hełm brytyjski, płytki jak mała miednica. Ale to, co jest najbardziej znaczące to uchwycony na zdjęciu gest. Niemiec podaje Brytyjczykowi papierosa do odpalenia. Poddany jej królewskiej mości przytyka swojego peta i zaciąga się. Wyciągam wniosek z tej idyllicznej frontowej scenki: lepiej wspólnie zaciągać się papierosowym dymem niż zaciągać się do wojska. Idylla w samym oku militarnego cyklonu, scena pastoralna we frontowym piekle, Arkadia jako wysepka na infernalnym morzu krwi. Pacyfistyczne hasło nie wytrzymało jednak próby czasu. 

Rozejm szybko się skończył, a pół roku później w Ypres, gdzie doszło do słynnych scen pojednania na czas Bożego Narodzenia, nastąpił straszny atak bojowym gazem, nazwanym od tej miejscowości - iperytem. Jakby czułe objęcia stawały się coraz mocniejsze i stopniowo przeszły w duszenie ofiary. Wtedy tylko Święta Narodzin Jezusa Chrystusa pozwalały na cud pojednania. 

Ja wierzę, że może być inaczej. Dlatego powtarzam sobie teraz takie oto przykazanie, trawestację nakazu z mojżeszowych tablic: Pamiętaj abyś święcił święty ... każdy dzień powszedni. 

Pozwoliłem sobie napisać kolędę, którą wyrecytowałem w Wigilię Bożego Narodzenia w programie RMF FM. A tu prezentuję jej pisemną wersję, życząc nam wszystkim: bądźmy razem bo rozejm! 

Na cud rozejmu bożonarodzeniowego 24 grudnia 1914 roku


W stalowych wichrach Wielkiej Wojny

Gdy nikt powstrzymać nie był w mocy

Strug krwi i jadu a upojny

Rytuał trwał od dnia do nocy 

 

Nagle coś pękło w ciemnym niebie

I wytrysnęły zeń promienie

Wrogowie tulą się do siebie

Rozdają sobie swoje mienie  

 

Już nie rymuje wiersz angielski

Wyrazu "walka" czyli "fight"

Z kolędą kiedy chór anielski

Z okopów śpiewa "Silent Night"

 

A odpowiada mu spod płacht

Kryjących przeciwległe rowy

Z niemieckich gardeł "Stille Nacht"

Wydechów z pary kłąb miarowy

 

Angliku zapal papierosa

Od niemieckiego odpal peta

Niech ci się nie śni śmierci kosa

A pełna czułych słów kobieta 

 

Niemiecki bracie Bruderszaft

Wypijmy Nie płacz Splećmy ręce

Największą Moc to znaczy Kraft

Mają Jezusa łzy dziecięce  


(2017-12-20) 
    

POSŁUCHAJ FRAGMENTU PROGRAMU WIGILIJNEGO W RMF FM.