Kazuo Ishiguro to brytyjski pisarz japońskiego pochodzenia, więc jego nazwisko można też pisać tak: 石黒一雄

Już wszystko wiadomo o tegorocznym laureacie najważniejszej literackiej nagrody na świecie.

A jeszcze wczoraj, w przeddzień noblowskiej ceremonii, na swoim blogu pozwoliłem sobie na mały literacki żart, zainspirowany nową książką i wywiadem z Michałem Witkowskim.

Dziś jednak - piątego października - żarty na bok! Mogę przez chwilę poudawać, że mnie ten akademicki blichtr nie interesuje, ale przecież to nieprawda. Bardzo się pasjonuję co roku wyborem pisarza roku na świecie. Więc przez cały ranek i przedpołudnie byłem bardzo podekscytowany.

Mój Szef Marek Balawajder - wieloletni, doświadczony  reporter śledczy RMF FM - sfotografował mnie w intymnym momencie: ślęczenia nad biogramami kandydatów i kucia na blaszkę ich biogramów. 

Tuż po trzynastej jednak - jak to mówią - zostałem z tymi "wrytymi na pamięć" życiorysami światowych pisarzy współczesnych jak ten Himilsbach z angielskim, bo żaden z nich nie został laureatem. Trzeba było sobie jakoś w radiu radzić na żywo w tercecie: Ewa Kwaśny - prezenterka Faktów, Katarzyna Sobiechowska-Szuchta z redakcji kulturalnej RMF FM i ja.

Kiedy już doszło do antenowej prezentacji laureata - Kazuo Ishiguro - zadzwoniłem do zaufanych rozmówców, erudytów, którzy obudzeni w środku nocy potrafią płynnie omówić twórczość właściwie każdego współczesnego prozaika, poety i dramaturga. Najpierw udało mi się dodzwonić do Tomasza Fiałkowskiego, krytyka z krakowskiego "Tygodnika Powszechnego".

Bogdan Zalewski: Brytyjski pisarz japońskiego pochodzenia Kazuo Ishiguro został tegorocznym laureatem literackiej Nagrody Nobla - ogłosiła Akademia Szwedzka. A przy naszym telefonie Tomasz Fiałkowski - krytyk literacki. Dzień dobry, witam serdecznie!

Tomasz Fiałkowski: Dzień dobry!

To jest dla pana duże zaskoczenie?

Zaskoczenie o tyle, że on nie był wymieniany wśród tych powracających co roku kandydatów. Natomiast brak zaskoczenia o tyle, że to jest pisarz bardzo znany, ceniony. No i, co więcej, jeśli idzie o Polskę, nie będzie z nim kłopotu. Czytelnicy nie będą musieli rozpaczliwie dowiadywać się, kto to właściwie jest, ponieważ wszystkie jego książki są po polsku.

Którą by pan polecił szerszej rzeszy czytelników? 

Może po prostu "Okruchy dnia". Choćby dlatego, że ona jest najszerzej znana u nas ze względu na kongenialną absolutnie ekranizację, którą zrobił James Ivory, ze wspaniałymi rolami Emmy Thompson i Anthony'ego Hopkinsa. Ale właściwie wszystkie jego książki warte są lektury, zwłaszcza, że on jest pisarzem bardzo różnorodnym. Ishiguro jest z urodzenia Japończykiem. To jest dość szczególny przypadek, bo to pisarz, który ma nie tyle korzenie japońskie, co jest rodowitym Japończykiem. W Anglii oczywiście jest duża grupa pisarzy, którzy pochodzą z rozmaitych krajów, zwykle z byłych kolonii angielskich i piszą po angielsku, takich jak Salman Rushdie, najbardziej z nich znany czy Hanif Kureishi, albo Timothy Mo, który jest z Hong Kongu. Ale tu jest trochę inny przypadek. Japonia nie była kolonią angielską. To wynikło akurat z biografii jego rodziców. Jeśli mówię o "Okruchach dnia" to polecam je dlatego, że jest właśnie przykład, jak ktoś, kto nie jest Anglosasem z urodzenia może napisać powieść absolutnie, stuprocentowo angielską. 

Czy ten Nobel to jest jakiś ukłon w stronę ideologii multi-kulti

Nie, nie przypuszczam. Ishiguro jest przypadkiem zupełnie wyjątkowym. To znaczy on jest osadzony w kulturze angielskiej, wykształcił się w Anglii i miał pięć lat, kiedy do Anglii przyjechał. Mieszka w Londynie, ale pisze też o swoim kraju ojczystym. Powieść "Malarz świata ułudy" dzieje się w powojennej Japonii. Poza tym on eksperymentuje z rozmaitymi gatunkami, bo jest też autorem bardzo ponurej antyutopii, dystopii pt. "Nie opuszczaj mnie", która się dzieje w takim jakby świecie równoległym do naszego. W tym świecie hoduje się klony na przeszczepy. Akcja toczy się w szkole, w której te istoty, ci ludzie, którzy mają być potem materiałem do przeszczepów, się wychowują.

Czyli to jest taka - można powiedzieć - angielska tradycja Orwella i Huxleya

Tu Ishiguro nawiązuje oczywiście do Huxleya i Orwella. A ostatnia jego wielka powieść "Pogrzebany olbrzym", która u nas wyszła w tym czy zeszłym roku, dzieje się w czasach Króla Artura i jest taka na poły baśniowa. 

Duży rozrzut!

On jest z drugiej strony pisarzem obyczajowym i mistrzem takiego właśnie obyczajowego fresku z podtekstem politycznym. "Okruchy dnia" dzieją się w majątku angielskim pewnego lorda niedługo przed wybuchem drugiej wojny światowej. Ten lord flirtuje z nazistami. Natomiast jest to opowiedziane z perspektywy dwojga ludzi, którzy w tym majątku pracują, czyli wiernego lordowi kamerdynera i najętej tam również gospodyni (w filmie Emma Thompson).  

To są bardzo konkretne fragmenty jego fabuł, a mnie zawsze fascynują uzasadnienia Noblowskiej Akademii Szwedzkiej, które są pełne bardzo ogólnych, czy można by rzec ogólnikowych sformułowań. Jakby to pan wytłumaczył? Kazuo Ishiguro w swych powieściach, które są pełne wielkiej siły emocjonalnej, obnaża otchłań kryjącą się pod naszym złudnym poczuciem połączenia ze światem.

Prawdę mówiąc, te sformułowania Akademii są zwykle tak bardzo ogólne, że można je zastosować do większości pisarzy. Bo w końcu zadaniem literatury jest drążenie w głąb i odsłanianie tego, co ukryte, burzenie naszych przekonań o świecie. Więc w tym sensie Kazuo Ishiguro tak czyni. Wrócę do tych "Okruchów dnia", bo tam rzeczywiście bardzo ważny jest wątek świata, który wydaje się być uładzony, doskonały i w którego doskonałość wierzy kamerdyner, a pod spodem kłębią się jakieś potworne historie. W Niemczech rządzi już Hitler, zaczynają się prześladowania Żydów. Szlachetna z pozory inicjatywa lorda, żeby doprowadzić do spotkania po to, by zapobiec wojnie, w istocie jest na rękę kłębiącym się gdzieś tam siłom zła. Z czego kamerdyner sobie zupełnie nie zdaje sprawy. Tak że takie wątki rzeczywiście u Kazuo Ishiguro są: niepokój o świat i o to, w jakim kierunku może pójść, jak to jest we wspomnianej już przeze mnie antyutopii "Nie opuszczaj mnie". 

Kłębiące się siły zła i niepokój o świat to rzeczywiście uniwersalne tematy. Bardzo serdecznie panu dziękuję za ten komentarz. 

Proszę bardzo. 

Po tym pełnym intrygujących informacji wywiadzie postanowiłem, dla porównania zadać podobne pytania, mojemu wybitnemu przyjacielowi ze studiów polonistycznych w Krakowie.

Bogdan Zalewski: Kazuo Ishiguro tegorocznym literackim Noblistą, a przy naszym telefonie literaturoznawca z UJ dr hab. Artur Grabowskipoeta, dramaturg i eseista, kierownik literacki Teatru Starego w Krakowie. Witam serdecznie.

Artur Grabowski: Dzień dobry, witam!  

Arturze i jak? Zaskoczyła cię ta decyzja Akademii Noblowskiej?

Decyzja zawsze powinna być zaskakująca i w tym wypadku też chyba tak jest, bo pod pewnym względem pisarz tak często nagradzany, tak popularny, o tak znakomitej pozycji rynkowej, paradoksalnie nie jest kandydatem do odkrycia. Jednak z drugiej strony, to nie jest zaskakujący wybór o tyle, że Kazuo Ishiguro od dawna czekał na swoją kolej. To znaczy jest wielu takich wielkich pisarzy współczesnych w stylu Salmana Rushdiego, takich gwiazd, które zawsze mają szansę na Nobla.

A dlaczego akurat teraz?

To ciekawe pytanie, bo można by pomyśleć sobie, że kontekst, sytuacja kulturowo-polityczna tego, co dzieje się i o czym ciągle mówimy w Europie, jakoś sprzyja pisarzowi, który łączy w sobie różne kultury, różne światy.

Pochodzi z Japonii, ale jest na tym "lotniskowcu" brytyjskim, który właśnie odpływa od Europy. Mówię tutaj o Brexicie.

Z jednej strony tak. Tak obiektywnie byśmy powiedzieli. Ale z drugiej strony to jest też pisarz hiperbrytyjski i hipereuropejski. Ja bym tak powiedział. On urodził się jeszcze w Japonii, ale od dziecka mieszka w Wielkiej Brytanii. Jest dzieckiem brytyjskiej edukacji i to ewidentnie widać elitarnej. A z kolei jako artysta, jako pisarz, jest przykładem takiego ogólnoeuropejskiego, szerszego zjawiska. Bo przecież najlepsze powieści brytyjskie piszą właśnie Hindusi, Pakistańczycy, Kenijczycy. Jak spojrzymy na literaturę francuską, to tam świeżym głosem są pisarze z Maghrebu

Czyli to jest w przypadku Ishiguro taka ojczyzna-angielszczyzna?

Tak. W Niemczech mamy całą literaturę tureckich pisarzy piszących po niemiecku, prawda? I to wszystko są Europejczycy, literatura europejska. Bo, co jest ciekawe, siłą tych pisarzy jest nie tylko wierność własnym narodowym korzeniom, których oni najczęściej szukają w przeszłości swoich przodków. Często bezpośrednio odwołują się do swojej własnej pamięci, takiej kolektywnej. Przede wszystkim jest to jednak także fascynacja Europą, tym idealistycznym projektem, jaki Europa zawsze miała na samą siebie. Przyjeżdżają do kultury zachodniej z wiarą w jej najlepsze wartości.

Co to jest za wiara? To jest wiara w jakieś europejskie kulturalne imperium?

Nie wiem, czy tak jest. Kulturalne imperium? To nie ma charakteru multikolonialnego czy postkolonialnego. Tutaj nie ma żadnej uniżonej postawy. Nie ma też pragnienia naśladowania.

Przeciwnie, to jest duma, że się pochodzi z innych części świata.

Są dumni, że mogą wnieść coś konkurencyjnego, ale nie w sensie rywalizacji, tylko pewnej równorzędności. To jednak są pisarze bardzo często reprezentujący stare kultury, stare tradycje. Oni doskonale potrafią wejść w dialog z europejskością. Ale co jest ciekawe, że to jest zawsze taka Europa, jakiej dziś właściwie nie doświadczamy, a jaka jest zdefiniowana przez ich własną tradycję. Oni się odwołują właśnie do ideału europejskiego. To jest bardzo piękne. Odnawiają pewną esencję, tak byśmy powiedzieli.

Czyli cieszysz się z tego wyboru i jesteś optymistą. To jest jednak dobry sygnał.

Tak. Jak najbardziej. To jest dobry sygnał. Tym bardziej, że to jest, formalnie rzecz biorąc, bardzo ciekawy pisarz, ponieważ on skupia się na życiu wewnętrznym bohatera. Ta jego swoistość, indywidualność to właściwie jest intymność. To jest jego główny temat. Te powieści krążą wokół tego tematu.

Czyli można połączyć to, co jest globalne z tym, co indywidualne.

Tak, bo to właściwie jest rodzaj psychoanalizy, autoanalizy tego, w jaki sposób bohater odnosi się do różnego rodzaju uwarunkowań, również kulturowych, które go spotykają. Ale to jest przefiltrowane przez osobistą wrażliwość. Co ciekawe, co najmniej połowa książek Ishiguro jest o artystach, albo o takich artystycznych duszach. To mu pozwala z kolei na zaangażowanie  w świat estetyczny, zmysłowo piękny. Częste są tu nawiązania do muzyki, malarstwa, architektury. W tej swojej intymności to jest jednak w tle literatura niezwykle podniosła, z ambicją takiej klasycznej wielkości.

To jest na drugim biegunie tego wyboru z ubiegłego roku, kiedy uhonorowano Noblem barda, popularnego rockmana Boba Dylana?

Tak. Wydaje się, że to jest manifestacyjne. Bo znowu mamy jednak pisarza anglojęzycznego, czyli z tego dominującego języka, ale poniekąd hiperbrytyjsko-konserwatywnego. Przy całej swojej japońskości, która się właśnie wiąże z tą introspekcją, typową dla powojennej powieści japońskiej, to jego fascynuje w gruncie rzeczy  model brytyjskiej kultury ziemiańskiej, prowincjonalnej, może nawet arystokratycznej, ewidentnie konserwatywnej. W tym sensie można powiedzieć, że ten Japończyk, syn imigrantów zakorzenionych w Zjednoczonym Królestwie, podświadomie odnawia esencjonalną brytyjskość. Może to jest jakiś Brexit, tu przynajmniej pojęty pozytywnie.

Bardzo ci dziękuję za ten komentarz.

A teraz wyruszam do taniej księgarni. Bo powieści Ishiguro mam na PDF-ach, jednak Noblistę chcę mieć na papierze. Czarno na białym.    


(ł)