Motto:

Foto to kolor
A życie to czerń
A ja wolę foto
Bo dzięki niemu śmieje się

Tomasz Lipiński/Jacek Lenartowicz (grupa Tilt)

1. Helisa słowna & spirala snów

Obrazy wywołują słowa, a słowa kreują nowe obrazy, które w tej ironicznej ikoniczno-werbalnej sztafecie podają dalej kolejne znaki i znaczenia. Raz to łańcuch precyzyjnych skojarzeń, innym razem astygmatyczne asocjacje, o zamglonych konturach, przechodzące w "zabawę w głuchy telefon".

So what? No i co z tego? Jeśli założymy, że nasze reportaże żegnają się z przestarzałymi kanonami, porzucają wyznaczniki tradycyjnego "profesjonalnego" dziennikarstwa, możemy sobie pozwolić na dezynwolturę, licząc że zysk z takiego nieortodoksyjnego działania przewyższa cenę konwencji.       

2. Putin jest Gadzią Istotą, Jaszczuroczłekiem, Reptilianinem! Wypłynęły spod lodu dowody!   

"Władimir Putin na lodzie!" - donosi w sensacyjnym tonie tweet Sky News - brytyjskiej telewizji informacyjnej. Brytyjczycy nie ograniczyli się do suchej informacji, że prezydent Rosji przewrócił się  podczas pokazowego meczu w Soczi, gdy grał z  legendarnymi miejscowymi hokeistami. Kanał Sky News pozwolił sobie na kąśliwy komentarz, ironiczną uwagę pod adresem rezydenta na Kremlu. Czytam zdanie pod fotografią ukazującą spektakularny upadek: "Były szpieg KGB jest na zdjęciu podobny do żółwia, gdy leży na plecach z nogami w powietrzu." Złośliwe, ale bardzo trafne porównanie! Jakże szerokie pole do różnych innych komentarzy  stwarza ta sytuacja uchwycona przez fotoreportera! Na nieszczęście dla Wowy, nie jest to jego prywatny konterfekt. To nie jest jakaś niezobowiązująca życiowa scenka. Putin tu reprezentuje! Ma strój reprezentacyjny. To nie tylko on sam "przyglebił", jak mawia polska młodzież. Wraz z nim państwowe rosyjskie barwy sięgnęły tu dna.

Dla wrogów kremlowskiego imperium to symboliczna ilustracja tezy, że ten propagandowy obraz Rosji jest totalnie zakłamany, że totalitarny kraj jest tylko kolosem na glinianych nogach, że wystarczy popchnąć, a ten czerwony golem (z maskującymi swą istotę dodatkami w innych barwach) upadnie. A może już się nie podniesie? Taki dziennikarz gonzo-gnozo jak ja, poszukujący ukrytych, niejawnych, ezoterycznych warstw w codziennych wydarzeniach, znajduje w porównaniu Putina do bezbronnego żółwia podświadomy propagandowy brytyjski komunikat. Należałoby tu wejść w świat archetypów.

Zstąpmy w pierwotną domenę eurazjatyckich wierzeń. W mitologii Hindusów żółw jest reinkarnacją boga Wisznu, który po potopie zamienił się w dużego gada ze skorupą na grzbiecie. To właśnie na tym szylkretowym garbie, mógł po katastrofie powstać odnowiony świat. W hinduizmie istnieje nawet obraz przedstawiający potężne żółwisko podpierające słonia, który dźwiga na sobie naszą Ziemię. Gdyby odnieść tę alegorię do postaci gada, jakim bez wątpienia jest kremlowski wódz dla jego licznych wrogów na całym globie, to wraz z Putinowską wywrotką na plecy, waliłby się cały jego kagiebowski mikrokosmos, ta cała skomplikowana struktura personalno-organizacyjna, której zwornikiem jest obecny prezydent Rosji. To oczywiście tylko koncept, ale czymże innym jak nie interpretacyjnym pomysłem był ów żółwi komentarz w tweecie telewizji Sky, podawanym dalej?

Czysto biologiczne odczytanie scenki według linneuszowskiej klasyfikacji też pozwala na daleko idące analizy. Żółw należy do rzędu z gromady gadów, co po łacinie brzmi - uwaga - reptilia! Na pewno słyszeliście o Reptilianach, słynnych Istotach Gadzich, niesławnych  Jaszczuroludziach - ze spiskowych wizji popularnego pisarza Davida Icke. Ten były brytyjski piłkarz i polityk Partii Zielonych upiera się, że te monstra żyją realnie od tysięcy lat. Reptilianie mieli przybyć do nas z Gwiazdozbioru  Smoka (Draco). Żyli na naszej planecie już w czasach starożytnego Sumeru. A dziś tworzą tajemną lożę, Zakon Iluminatów, kontrolujący glob oraz dążący wciąż do  stworzenia rządu światowego, czyli NWO, New World Order, Nowego Porządku Świata. Icke postrzega  byłego amerykańskiego prezydenta George’a W. Busha jako Reptilianina, jednego z hybrydycznych stworzeń, które przejęły władzę nad ludźmi. A Władimir Putin? Jako mąż-żółw też byłby przecież człowiekiem-gadem, Jaszczuroczłekiem.   

Jeśli zniesmaczyły was moje dywagacje, brednie ubrane w garnitur eksperta Putinologa, to ja w ramach semantycznej zemsty nazwę was duchowymi sojusznikami Stalina. Zapamiętałem bowiem komunistyczne piekło na ziemi, na szczęście w jego schyłkowej postaci, już mocno wygasłej, gdy miąższ bolszewickiej czerwieni zmieniał się wolno w białego karła, wypełnionego zdegenerowaną materią. Mimo to pozostała we mnie przemożna potrzeba swobody, pożądanie wolności, przede wszystkim żądanie prawa do osobistych wędrówek po manowcach wyobraźni. Nawet jeśli imperium Putina czerpie całymi garściami ze stalinowskiej spuścizny, z prochami zamordowanych, szczątkami zaszczutych ludzi, to nie jest ciągle w stanie, na obecnym etapie rozwoju wirusa, odebrać mi mowy.

A przecież takie władztwo to sprawa całkiem niedawna. Pamiętają to moi rodzice. Ojciec jest z pokolenia urodzonych w latach 30. - dekady stalinowskich czystek, oraz Polskiej Operacji, Zagłady Polaków, którzy po traktacie ryskim mieli nieszczęście pozostać w granicach Sowietów. Potraktowano ich tam tak, jak Żydów w III Rzeszy i na terenach okupowanych przez hitlerowców. Wymordowano ich tylko za to, że byli naszymi rodakami. Natomiast moja mama urodziła się zaledwie dwa lata po Katyniu. To jest więc całkiem niedawno, przypominam jeśli ciągle wam się wydaje, że to jakaś przebrzmiała historia, pradzieje pełne ludzi-jaszczurów, dinozaurów z bardzo dawno minionej epoki.

Pozwólmy więc sobie na luz w traktowaniu stalinowskich bękartów, żyjących współcześnie w naszym sąsiedztwie. Tę polską wolność realizujmy chociaż w słowie. Imaginacja niech będzie naszą duchową bronią przeciwko totalnej opozycji dla swobody myśli. Niech będą wolne do końca nasze skojarzenia.

1. Wugumkowany nagle gnom z sowieckiej fotografii. Retuszowane szczątki, ludzkie resztki.

Czego to nie robiono z fotografiami w piekle Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwilego, państwa, które na modłę mojej ukochanej II Rzeczypospolitej wolę określać zamiast ZSRR skrótem ZSSR - czyli Związek Socjalistycznych Sowieckich Republik. Kraj Rad kojarzy mi się bowiem tylko z Krajem Zdrad. Zresztą ta zdradziecka, diabelska natura tego imperialnego bolszewickiego monstrum objawiała się nie tylko wobec obcych obywateli, ale także przeciwko własnym mieszkańcom. Nie dotyczyło to wyłącznie mas, traktowanych jak nawóz Historii. Nie chodziło tylko o zwykłych, bogu ducha winnych, robotników i chłopów, mordowanych masowo w kolejnych falach stalinowskiego terroru. W grę nie wchodził na przykład jedynie taki Hołodomor, wywołana sztucznie klęska głodu na Ukrainie, z milionami ofiar i makabrycznymi scenami żywieniowej agonii uwiecznionymi na fotografiach, które tak przypominają późniejszy Holocaust Żydów dokonany przez Niemców w warszawskim getcie.

Rewolucja bolszewicka jak alchemiczny wąż Uroboros pożerała też własny ogon. Ofiarami zbrodni stawali się sami zbrodniarze w szalonym tańcu śmierci, NKWD-owskim danse macabre. I tu właśnie dochodzimy do kolejnej fotografii. Bo foto to foto! Mogę tu mnożyć całe stada słów, a one i tak nie będą w stanie dorównać intensywnością przekazu jednemu symbolicznemu zdjęciu. Oto scenka z wizytacji, obrazek z komunistycznej wystawy. Na tym czarnobiałym konterfekcie widzimy sowieckich przywódców - wymieniając od lewa do prawa - Klimienta Jefriemowicza Woroszyłowa (dowódcę wojskowego, marszałka, przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej), Wiaczesława Michajłowicza Mołotowa (sowieckiego szefa dyplomacji) , samego Stalina, oraz Nikołaja Iwanowicza Jeżowa (ludowego komisarza bezpieczeństwa państwowego). Na nazwisko "Jeżow" w latach 30. reagowano w Sowietach panicznie. Był on jednym z symboli terroru (okres jego bezwzględnego, okrutnego urzędowania nazywany jest "jeżowszczyzną"), a że był mikrego wzrostu (jedynie 153 centymetry) przezwano go "krwawym karłem". Jednak przyszła kryska na Matyska. Stalin wymienił go na innego siepacza - jego dotychczasowego zastępcę Ławrientija Berię. Jeżow został zabity w 1940 roku. Jednak nie wystarczyło tylko fizycznie zamordować "wroga ludu", trzeba było też wymazać o nim pamięć.

Tę scenkę widzimy potem znacząco zredukowaną. Po prostu wygumkowano Jeżowa ze zdjęcia. To symboliczny akt, w miejscu, które można uznać za znak. Był to bowiem plac budowy Kanału Moskwa-Wołga budowanego głównie przez więźniów, czyli "pracowników" "zatrudnionych" przez "przedsiębiorstwo"  NKWD . Tu, gdzie śmierć poniosło wiele ofiar "jeżowszczyzny" zabito pamięć o samym Jeżowie. Jednak nie był on jedyną ofiarą takiej orwellowskiej machiny totalnie mielącej ludzi.

Zaglądam na rosyjską stronę "fishki", na której czytam o wystawie w moskiewskim Muzeum Historii Gułagu, ekspozycji poświęconej  fałszowaniu zdjęć w czasach Stalina. Nosi ona tytuł  "Znikający komisarz." Moją uwagę zwrócił zwłaszcza jeden zbiorowy fotograficzny portret, przed i po "poprawce". Z "retuszu" pozostały resztki towarzystwa.  Z komentarza dowiaduję się, że z ośmiu osób zostawiono w spokoju połowę. Czterej osobnicy zniknęli jakby dotknięci różdżką magika. Jak śnieg syberyjski w pełni krótkiego lata sama topniała sowiecka władza. Chwalmy więc dzisiejsze czasy? Za to, że nikt już nie może wygumkować Putina po tym, jak się przewrócił na lodzie i wystawił na pośmiewisko siebie i swój neosowiecki kraj?      

1. Obrazki z przestawki, czyli jak Stalin został idolem Putina.   

Czym jest neostalinizm (ros. неосталинизм)? Michaił Gorbaczow- osławiony "reformator" komunizmu, okrzyknięty grabarzem Związku Sowieckiego - jeszcze w 2000 roku przyznawał, że w Rosji wciąż istnieje ten sam stary problem. "Niełatwo jest zrezygnować z dziedzictwa stalinizmu i neo-stalinizmu, gdy ludzie zostali zamienieni trybiki, zębatki w machinie historii, a Ci, którzy wcześniej sprawowali władzę, nadal podejmują wszelkie decyzje." - podsumował Gorbaczow. Jednak czy autentyczna była ta jego troska? Polityka wewnętrzna samego genseka, mimo słynnej "głasnosti (ros. Гласность - jawność) i pieriestrojki (ros. перестройка - przebudowa) jest określana jako neo-stalinowska przez niektóre zachodnie źródła. Zaglądam do analizy Jamesa Gattuso zatytułowanej "Gorbaczow: Nowy lider w starych formach" na stronach Heritage Foundation - wpływowego konserwatywnego think tanku z Waszyngtonu. Gattuso wprost pisze o neostalinizmie Gorbaczowa. Podkreśla, że zdecydowanie angażował się on w zachowanie tego, co było podstawą sowieckich chorób ekonomicznych. Koncentracja wszystkich podejmowanych decyzji gospodarczych w elitarnym komunistycznym partyjnym gronie była tego dowodem. Nawet tak niewielkie ustępstwo, jak proponowany wzrost liczby działek ogrodowych, które obywatele sowieccy mogliby uprawiać w czasie wolnym, Gorbaczow obłożył zastrzeżeniem, by z upraw nie czerpać zysku. Gorbaczow, zauważa Gattuso, najwyraźniej nie może oprzeć się pokusie ingerencji w sprawy gospodarcze. Kiedy pojawiają się poważne problemy, tow. Michaił podąża wzorem wszystkich przywódców sowieckich od czasów Lenina: winą za biedę obarcza biurokrację. Trzeba doceniać takie głosy, bo wcale nie są tak częste!

Określanie Gorbaczowa mianem neostalinisty tłumaczy bowiem,  moim zdaniem, zagadkową "recydywę" komunistycznych sentymentów w Rosji Władimira Putina. Okaże się,  że nie mamy wcale do czynienia ze spektakularnym zwrotem, ale z kontynuacją systemu na innym, bardziej jawnym etapie. Nie jest to nic nowego w dziejach komunizmu. To tylko odmiana przyjętej taktyki. Dowodem na tę tezę może być kolejna fotografia, którą odnajduję w Internecie. Przedstawia ona autobus w Petersburgu, którego estetyczna oprawa szokowałaby w każdym normalnym państwie na świecie. Bok pojazdu zajmuje wielki wizerunek Stalina. To ten sam zbrodniarz, którego widoczne tu sumiaste wąsiska słynny poeta Osip Mandelsztam w swym wierszu porównał do karaluchów, za co odpowiedział łagrem, a w końcu śmiercią. Słynny dziobaty Soso patrzący władczo na miasto z perspektywy pędzącego autokaru?! Tak prysł jakikolwiek wstyd w odpucowanych, odpicowanych Sowietach.   

Zaglądam do -cytowanych w 2009 roku w brytyjskiej gazecie Daily Telegraph- danych Analitycznego Centrum Jurija Lewady. Wskazują one na to, że obecność znaków popularności Stalina wzrosła trzykrotnie wśród Rosjan w ciągu ostatnich 20 lat, a ta tendencja zaczęła przyspieszać od objęcia władzy przez Władimira Putina. Zaczęły się pojawiać ponownie pomniki generalissimusa. Na cześć Stalina otwarto muzeum w Wołgogradzie (dawniej Stalingradzie) W grudniu 2013 r. Putin stwierdził, że Stalin nie był gorszy niż "przebiegły" XVII-wieczny angielski dyktator wojskowy Oliver Cromwell. Porównanie nie jest może aż tak absurdalne. Irlandczycy pewnie nie mieliby z nim większego problemu. Na Zielonej Wyspie Cromwell kojarzy się z hektolitrami czerwonego płynu życia. Armia Nowego Wzoru dokonała masakr mas katolików w irlandzkich miastach. Cromwell budzi nienawiść. Jednak retoryczne sztuczki Putina nie są żadną poważną analizą historyczną. To tylko relatywizm. 

W czerwcu 2007 r. prezydent Rosji zorganizował konferencję dla nauczycieli historii, aby wypromować podręcznik dla nauczycieli szkół średnich pod tytułem "Nowożytna historia Rosji: 1945-2006". Książka do historii nauczycieli, według Iriny Flige, ówczesnego dyrektora biura ds. Praw Człowieka Organizacji Memoriał, przedstawia Stalina jako okrutnego, ale odnoszącego sukcesy lidera, który "działał racjonalnie". Terror Stalina jest traktowany jako "narzędzie rozwoju". Putin powiedział podczas konferencji, że nowy podręcznik "pomoże zaszczepić w młodych ludziach dumę z Rosji". Wyraził też opinię , że postępki Stalina wypadają blado w porównaniu do amerykańskich bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. To nie może być żaden przypadek. To ma swój cel. 

Jest to naturalna dynamika rozwoju komunizmu: tak z fazy utajenia wszedł w tę całkiem jawną.  

2. Zakazane zdjęcia - czyli salon odrzuconych. Fotki z PAP-a? Pa! Pa! Pa!

Z wieloma zdjęciami zrobionymi w czasach PRL-u opinia publiczna musiała się pożegnać, zanim zdążyła się z nimi przywitać. Na przeszkodzie stawała bowiem wszechobecna wtedy cenzura.

I. Trzeba ukryć Leonida, niech się jego złość nie wyda!     

Oto Leonid Iljicz Breżniew podczas wizyty w "bratnim" PRL-u uchwycony w groźnej pozie. Jasne,  że tego nikomu nie można było pokazać. Jakże to?! Nasz radziecki towarzysz tak nietowarzyski? Gensek pod upokorzonym, łysym bielikiem, symbolem zniewolonej Polski, grozi pokazując wzniesioną pięść?  

I. Żadna bandycka poruta nie może dosięgnąć Bieruta.

Bandyci, zainspirowani przez wraże zachodnie rozgłośnie radiowe, w irracjonalnym wybuchu agresji oddali serię strzałów do naszego ukochanego prezydenta. To nie może być prawda. To coś tak nieprawdopodobnego, że godzi w realizm socjalistyczny. A my sztuce zdegenerowanej mówimy: nie!    

I. Gdy dla ludu sucha bułka, ruski kawior żre Gomułka?

Na stołach widzimy tylko teatralne rekwizyty. To próba generalna sekretarza generalnego PZPR przed kolejną sesją komunistycznej ascezy. W sali obok za widocznymi z tyłu drzwiami jest analogiczny stół z autentycznymi maleńkimi kromeczkami suchego chleba dla konia oraz woda w butelkach po occie.  

I. Dobrze, że nie ma sanacji, gdy brakowało kolacji.

Scena z filmu kostiumowego pt. "Marszałek Śmigły Rydz Marynowany", opowiadającego o mrocznych czasach dyktatury kapitalizmu, złowrogim okresie "pańskiej Polski". Zdjęcie z planu zostało schowane do szuflady współreżysera-cenzora, bo przedstawiało w tle anachroniczną architekturę blokowisk.      

I. Co z tego obrazu wynika? Nie znajdziesz tu "półkownika"!   

Zdjęcie przeznaczone wyłącznie dla zagranicznych odbiorców, jako dowód, że komunizm brzydzi się jakąkolwiek cenzurą. Wizytatorze z obszaru dewizowego, reprezentancie zgniłego Zachodu, czy znajdziesz tu filmy, książki czy obrazy schowane na półkę? Nie, u nas półki, nie tak jak u was, są puste.