Jak to: co? Jedzenie, jakie jest, każdy widzi. Co znaczy: jeść? Cóż, każdy wie, gdy je. Je się i tyle. Ale… 

Encyklopedyczna definicja pokarmu jako pożywki dostarczającej substancji chemicznych to za mało.  

Mimo że hasło zawiera najważniejsze funkcje dla organizmu pełnione przez tzw. składniki odżywcze.

Wprawdzie warto wiedzieć, że zaopatrują go w budulec do tworzenia, odbudowy, utrzymania tkanek.

Intrygującą na pewno informacją jest również to, że pomagają regulować procesy zachodzące w ciele.

Ę Ą, czyli ktoś taki jak ja, zwany "bułkę przez bibułkę", nie nasyci się jednak suchą karmą z Wikipedii.   

Cóż mu przyjdzie z przyswojenia oczywistości, że pożywienie służy za "paliwo" przynoszące energię?

Jakaż frajda płynie z opisu pobierania substancji przez powierzchnię błon śluzowych i komórkowych?

Ewentualnie, co jest przyjemnego w analizie funkcji jelita cienkiego (czczego, krętego i dwunastnicy)?

Sploty czcze są dla prawdziwego sybaryty oraz smakosza raczej czczą i niepotrzebną wiedzą, czyż nie?

Tym bardziej zbędną dla czerpania prawdziwych korzyści z jedzenia jest kontemplacja ryciny żołądka.

Esencją tego tekstu nie są przecież soki żołądkowe zawierające enzymy - podpuszczkę i pepsynogen.

Mam przyjemność inaczej omówić temat z Anną Starmach autorką książki "Pyszne. Na każdą okazję". 

Bogdan Zalewski: Moim i państwa gościem jest Anna Starmach - gwiazda programów kulinarnych, historyk sztuki z wykształcenia.

Anna Starmach: Zgadza się.

Ale też absolwentka bardzo prestiżowej, kulinarnej szkoły paryskiej - Le Cordon Bleu.

Piękny, francuski akcent.

Tylko akcent. Jesteś też autorką książek, podręczników kulinarnych i oto przed nami jeden z nich: "Pyszne. Na każdą okazję".

Tak, moje najmłodsze dzieło, trzecia już książka. Jestem z niej bardzo, bardzo dumna. Myślę, że już mam coraz większe doświadczenie. Wiem też jak powinny wyglądać te książki, czego oczekują czytelnicy. Dwie poprzednie dużo mnie nauczyły, ale też wiem, że dużo nauczyły tych, którzy te książki kupili. Dlatego w tej najnowszej jest dużo nowości, nie tylko przepisy 25-minutowe, ale też nieco bardziej skomplikowane.

A propos czytelników "Pysznego. Na każdą okazję". Ja jestem takim pysznym człowiekiem, pełnym pychy, bo do tej pory jeszcze właściwie tak naprawdę nigdy nie pochyliłem się nad kuchnią.

Nigdy?

Jak mnie przekonasz do tego, że robię ogromny błąd w życiu?

Ja sobie nie wyobrażam życia bez gotowania, dla mnie gotowanie to jest pasja. W ogóle nie traktuję tego jako pracy. Co jest najfajniejsze w gotowaniu? To, że kiedy przygotowujemy posiłek dla kogoś, temu komuś sprawiamy przyjemność. Na pewno masz rodzinę, masz przyjaciół i wyobrażam sobie, że choć nigdy nie gotowałeś, nagle mówisz swoim bliskim: ,,dzisiaj będzie kolacja przygotowywana przez Bogdana specjalnie dla was''. Podejrzewam, że nie możesz im sprawić większej przyjemności, większej radości niż właśnie skłaniając się ku kuchni.

Jako tradycyjny mężczyzna na razie czerpię przyjemność z brania niż z dawania. Jak to jest z tymi facetami? Dlaczego tak rzadko sięgają po garnki, po robienie potraw?

Z facetami, ale też z kobietami. Ja bym dzisiaj nie rozdzielała płci. Wiele osób boi się wejść do kuchni, boi się rozpocząć swoją przygodę z gotowaniem. Wydaje im się, że to jest bardzo trudne, dlatego że coś można przypalić, coś można przegotować, może wyjść zakalec. Oczywiście takie rzeczy się zdarzają, ale  to jest tak samo jak z nauką jazdy samochodem. Raz możemy ten samochód stuknąć, złapiemy kiedyś gumę, ale to nie oznacza, że to jest niewyuczalne. Tego się można nauczyć, a gotowanie jest o wiele przyjemniejsze niż wspomniana jazda samochodem, bo wystarczy czasami kilkanaście minut spędzonych w kuchni, aby cieszyć się czymś tak pysznym, że potem wspominamy to danie przez długie, długie godziny.

Ja zrobiłem taką seksistowską uwagę, dlatego że książkę poświęcasz kobietom - swojej mamie, swoim babciom, swojej cioci, a gdzie ci mężczyźni? Gdzie te "orły, sokoły, herosy" gotowania i smażenia?

To jest już moja trzecia książka, i tak się składa, że każdą dedykuję komuś z mojej rodziny. Druga była dedykowana tacie.

Pardon.

A ta jest rzeczywiście dedykowana kobietom w mojej rodzinie. Moja młodsza siostra powiedziała, że ja muszę wydać następną książkę, bo jej jeszcze w dedykacjach nie było. Więc zapowiadam: kolejny tom, chcąc nie chcąc musi być, bo musi być dedykacja dla Agatki. Już jej to obiecałam.

Pięknie piszesz w swojej książce, że potrawy, że jedzenie to jest narzędzie, bardzo mocne narzędzie. Do czego ono służy?

Najprościej? Gotowanie służy do tego, żebyśmy byli najedzeni.

Zaspokojenie głodu, podstawowa rzecz.

Żebyśmy byli zaspokojeni. I to może być tylko to. Natomiast myślę, że dzisiaj to jest coś więcej. Dzięki temu, że gotujemy, mamy wspólny posiłek. Wspólny posiłek to dzisiaj, w naprawdę bardzo zabieganych czasach, jedyny moment w ciągu dnia, a może w ciągu tygodnia, jeśli jest to posiłek niedzielny, na to, żeby spędzić czas z najbliższymi. Ja mam zawsze taki obiad w niedzielę o 15. Mam 27 lat i nie wiem, ile takich obiadów opuściłam, ale było tego niewiele. I nie wyobrażam sobie mojego życia bez tych wspólnych chwil z bliskimi. Chodzi się też na rocznicowe kolacje. Jeśli mężczyzna chce sprawić kobiecie przyjemność, zaprasza ją gdzieś do restauracji, albo sam gotuje w domu i przez to jedzenie prowokuje jakiś rozwój sytuacji. To te posiłki mają sprawiać, że będziemy bardziej szczęśliwi i że ten dzień będzie dniem wyjątkowym.

Załóżmy, że ja bardzo chciałbym sprowokować moją żonę do pewnej sytuacji, do uśmiechu po prostu. Chciałbym z nią spędzić bardzo romantyczną kolację we dwoje. Ewentualnie podać jej  śniadanie do łóżka. Proszę, wybierz dla mnie jakiś przepis z twojej książki. 

No więc, mój drogi, tak się składa, że w tej książce jest aż pięć działów, i jeden z nich brzmi "Kolacja we dwoje". I co my tutaj mamy? Mamy np. kurczaka w czerwonym winie. Do tego dania musimy użyć czerwonego wina, ale nie całej butelki. Co się stanie z resztą? No, tutaj już liczę na twoją bujną wyobraźnię. Jest to danie naprawdę proste. Do tego proponuję np. malinowe tiramisu. To jest ciasto oczywiście bez pieczenia, więc nie ma mowy o żadnej katastrofie, o żadnym zakalcu. Tak naprawdę polega to na tym, że kupujesz biszkopty, serek mascarpone mieszasz z jajkami i wanilią. Dodajesz odrobinę kawy i maliny. Deser gotowy wygląda tak, że twoja żona będzie absolutnie zachwycona, a jeśli mowa o malinach....

A śniadanko?

Ach, śniadanie! Uważam, że jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Dzisiaj trochę zaspałam, ale udało mi się to śniadanie zjeść. Było bardzo szybkie i była to jajecznica. Zawsze mi się wydaje, że nieważne, co podajemy, ważne żeby było to coś. Więc skoro nie umiesz gotować, to mogą być zwykłe tosty. To mogą być jajka sadzone, jeśli chcemy, bardziej skomplikowane....

A taka jajecznica może być wyjątkowa?

Tak, może być. Wiesz jak się robi wyjątkowa jajecznicę? Nie wiem, jak Ty wyobrażasz sobie proces robienia jajecznicy. Większość ludzi po prostu miesza jajka i wrzuca je na patelnię. Ha! Tu jest taki szczegół. Jajko składa się z żółtka i z białka, i te dwie części składowe potrzebują innego czasu, żeby dojść do perfekcyjnej konsystencji. Zawsze polecam oddzielenie żółtek od białek. Na początku przysmażamy białka, a dopiero po chwili dodajemy żółtka, dzięki temu....

Troszkę wysiłku trzeba.

Ale dosłownie minimalnie. Dzięki takiemu małemu trikowi uzyskamy jajecznicę naprawdę niezapomnianą. A do niej na przykład możemy przygotować ekspresowe bułeczki, bez wyrastania, bez drożdży. Przepis na nie znajdziesz w mojej najnowszej książce. Jajecznica, pomidorek. Będzie pani zadowolona i pan również.

Siłą tych twoich przepisów jest ich prostota, moim zdaniem. To jest rzeczywiście coś, co mnie uderzyło. Wydawało mi się, że tutaj będą jakieś super wyszukane produkty. Nie, one są proste. Są wprawdzie skojarzenia we wstępie do twojej książki z proustowską magdalenka, która wydaje się czymś zupełnie wyjątkowym, subtelnym. Magdalenka jak wiadomo budzi skojarzenia u Prousta. Jednak różne potrawy mogą budzić takie skojarzenia. We mnie wywołują je proste ziemniaki. To są  asocjacje z wakacji na wsi, młode ziemniaczki, malutkie ...

Z koperkiem....

... z koperkiem, albo z cebulką i z masełkiem, a do tego prawdziwe kwaśne mleko. To jest to moje pozytywne skojarzenie. Dzisiaj już rzadko można takie potrawy jeść. Wiadomo, że wszystko jest nasączone chemią. Ale mam też złe skojarzenia z ziemniakami. Wykwintna restauracja w Bawarii, gdzie podano mi jakieś purée ziemniaczane na kwaśno, na zimno. Do dzisiaj budzi ono we mnie wstręt. Trzeba uważać, co się je, żeby mieć miłe wspomnienia z wakacji, prawda?

Tak, ale jeśli miałabym cię zapytać o to, które z tych wspomnień wolisz, to jestem pewna, że wybrałbyś to pozytywne prawda?

Tak, tak!

Więc może zapomnijmy o wszystkich wpadkach i o tych nieudanych daniach. Ja najczęściej takie od razu wyrzucam z pamięci. Ty wspomniałeś o ziemniakach, a dla mnie jednym z najwspanialszych wspomnień jest sernik mojego taty, przepis w książce. Mój tata nie zajmuje się pieczeniem. Gotuje, ale nie piecze. Jedyne, co jest w stanie zrobić, to ten sernik. Nie zna na niego przepisu, bo zawsze robi 'na oko'. Kiedy go poprosiłam- ,,Tato czy mogę ten przepis umieścić w książce?"- odpowiedział- ,,Jasne nie ma sprawy."

A jak to 'na oko' przełożyłaś na jednostki układu SI?

Po prostu poszłam z tatą na zakupy. Kupił, co trzeba, następnie po prostu przygotowywał sernik, a ja wszystko skrzętnie zapisywałam, wyliczałam, ile co zajmuje czasu, jakie mniej więcej powinny tam być proporcje.

Zresztą tam w twoim poradniku jest taka wyliczanka "co, ile" prawda? Łyżka tyle, szklanka tyle.

Tak, mierzenie na szklanki i łyżki, bo tata oczywiście wagi w kuchni nie używa. Ja używam, natomiast uważam, że to nie jest niezbędny przedmiot w naszym domu. O niezbędnych przedmiotach w kuchni też w tej książce jest mowa, bo okazuje się, że tak naprawdę, gdy mamy jedną deskę, jeden nóż, jeden garnek i jedną patelnię, jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Moim zdaniem nie ma przeszkód, nie ma wymówek. Nie ma wymówek nawet dla Ciebie. Uważam, że nawet ty jesteś w stanie coś przygotować, nawet w tej kuchni tutaj, u was w radiu.

No, to co? Spróbuję. Bo na razie ograniczyłem się tylko do lektury, ale na lekturze na pewno się nie skończy.

Taką mam nadzieję.

I zachęcamy również czytelników, żeby nie tylko czytali, ale też korzystali z tych twoich porad w praktyce.

Ta książka jest do gotowania, a nie do czytania! Więc można ją plamić, można zaginać rogi, można ją dowolnie przekładać, obracać, oprawiać, można nawet zakleić moją twarz. Ważne, żeby była używana, bo przepisy naprawdę są wielokrotnie sprawdzone i pyszne. A przede wszystkim polecam dział na święta Bożego Narodzenia, bo te, jakby nie patrzeć już niedługo

Anna Starmach. Pyszne na każdą okazję!

Polecam serdecznie.