To nie jest prawdziwy tytuł, to etykieta zastępcza. Dlatego jest w nawiasie. Tak zatytułowałbym swoją notkę, gdybym chciał popełnić plagiat. Jednak nie zrobię tego, bo splagiowany mógłby mnie podać do sądu, a że wygrywa sporą liczbę procesów, nie zamierzam ryzykować starcia z Oryginałem. Przegrywali z nim już przecież najwybitniejsi polemiści: poeta Rymkiewicz, czy profesor Zybertowicz.

Fraza "odpieprzcie się od Macierewicza" to trawestacja słynnej wypowiedzi red. Adama Michnika. Polityczny guru III RP przed wielu laty rzucił takie słowa pod adresem kogoś zbyt  dociekliwego - "Odpieprz się może, co? Może odpieprz się od generała teraz!"- retoryczną piersią zasłaniając milczącego w tym momencie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Taka to była (w tym czasie) sytuacja.

Tytuł zastępczy jest więc plagiatem, a analogia, którą ów wulgaryzm sugeruje, jest najzupełniej fałszywa. Gdzie tam mnie, skromnemu radiowemu wyrobnikowi, do legendarnego Nad-redaktora, kudy polskiemu patriocie Macierewiczowi do Jaruzelskiego - tego Sowieta w polskim mundurze? A jednak emocje grają we mnie spore, ciężko w takim stanie nie przekląć i trzymać słowa na wodzy. 

"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi." To niesamowite, że po tym jak Macierewicz wyrwał łeb sowieckiej hydrze WSI, na broczącym krwią korpusie (oficerskim) wyrosły nowe trepie główki. Straszą z łam gazety zamieniającej się znowu w PRL-owskiego "Żołnierza Wolności". Upiornie zieją jadem z ekranów telewizji powracającej do czasów, gdy propagandyści paradowali w zielonych mundurach.

"Długie ramię Moskwy" - jak nazwał wojskową bezpiekę dr Sławomir Cenckiewicz - sięga po typa spod czerwonej gwiazdy, który w PRL-u zajmował się komunistycznymi agentami ulokowanymi w Watykanie. (Są książki o Aleksandrze Makowskim - samozwańczym łowcy "binladenów", resortowym dziecku żołnierza Armii Czerwonej, a potem wysokiego funkcjonariusza stalinowskiej bezpieki.)

Pokaż mi swój "autorytet", a powiem ci, kim jesteś. Kto z WSI-ą przestaje, WSI-okiem się staje. Te przysłowia są uniwersalne w III RP i obowiązują wszystkich bez wyjątku. Ranga nie chroni nikogo przed takim wpływem. "Trepia główka" jest jak wampir - kogo ukąsi, ten się "trepią główką" staje i dotyczy to nawet głowy państwa. A co dopiero szarych szeregowców porozpraszanych tu i ówdzie.

Taki wypływa dla mnie wniosek z ponawianych raz po raz medialnych manewrów - rozbrojonych przez Macierewicza - wojskowych bezpieczniaków, ich agentury, towarzyszy podróży oraz pożytecznych idiotów. Warto przez moment zatrzymać się na tej całej "menażkowej" menażerii. Trzeba już chyba  posegregować to towarzystwo, które znów próbuje straszyć, tumanić, a wciąż mnie tylko śmieszy.       

Mamy więc "WSI-oków" czyli byłą sowiecką swołocz, która z polskością ma tyle wspólnego, co ruski żołdak owijający sobie brudne stopy białą onucą utarganą z naszej narodowej flagi. Mamy ich agenturę czyli PZPR - Płatnych Zupaków Pachołków Rosji. Są też "poputczicy" czyli "towarzysze podróży" - partyjni szczekacze, warujący przy stopach Putina na spędach w Klubie Wałdajskim.

Jednak najsmutniejsza jest kategoria: "pożyteczny idiota". Lenin wymyślił  to określenie "поле́зный идиот" na durnych, zachodnich dziennikarzy piszących kłamliwe peany na cześć rewolucji bolszewickiej. W książkach rosyjskiego dysydenta Wiktora Suworowa można znaleźć bardziej dosadne sformułowanie "говноед" ("gównojad"). Kto chce, niech łyka kupę kłamstw o WSI. Ja nie.