Gonitwa za poszczególnymi faktami i fakcikami przesłania nam czasem ich rolę i znaczenie, bo to tak jakbyśmy brali w palce jeden drobny elemencik ogromnego obrazu i na nim tylko skupiali uwagę: kontemplowali jego kształty, gładzili krągłe wypustki, podziwiali kolorowe plamki czy arabeski, zrzucali na podłogę i słuchali jak plaska, spadając na parkiet, albo przyglądali się, jak po upadku wpasował się w abstrakcyjny wzór dywanu, rozglądali się potem dokoła, czy nikt nas nie podgląda i wąchali tę drobinkę zadrukowanego kartonu, a nawet - być może - wkładali kartonik do ust, żeby sprawdzić jak smakuje ten kawałek komercyjnego "opłatka", zakupionego w hipermarkecie - w sekrecie przed rodziną, bo w tym wieku trochę się już wstydzimy swoich fantazji i psotnych pasji.

Lenistwo umysłowe to - obok infantylizmu - kolejna przyczyna takiego naiwnego stosunku do nowych wieści płynących ze świata, bo po prostu często nam się nie chce pomyśleć szerzej i głębiej o tym drobnym kęsie wiedzy, który wypluwa nam komputer albo smartfon, bo czy wszystko tak naprawdę musi mieć ukryty sens, czy na każdą drobinę trzeba patrzeć jak na istotny fragment czegoś, co swym ogromem często nas przerasta, czy chcemy, by inni spoglądali na nas jak na ludzi niespełna rozumu, owładniętych solipsystycznymi obsesjami, szukających czegoś, czego nie ma -  niemego widma z naszych snów, nie proroczych, nic nie znaczących, przygodnych, ulotnych, dowodów czysto osobistych, nieprzekładalnych na inne języki, a na polszczyznę współczesnych rodaków zwłaszcza?   

Obudzić się z takiego snu i starać się go opisywać przypadkowym bliźnim to kolejny koszmar, tym gorszy, że na jawie.  

Budzić innych z ich snów, które nazywają rzeczywistością, to czasem już prawdziwy, realistyczny horror.   

Apokaliptyczne narracje są odpowiednie dla Staro- i Nowotestamentowych proroków, a nie dla radiowego robotnika, zatrudnionego w globalnej, medialnej korporacji.

Lepiej więc nie poruszać takich tematów, bezpieczniej jest nie poruszać dłonią, drżącą z podniecenia i zdenerwowania, tej gładkiej tafli mętnej wody w zbiorniku z płynną narracją i fusami newsów.

Najlepiej zanurzyć się tam z głową, wynurzyć się i milczeć jak reszta ryb albo rechotać jak inne żaby.

Ewentualnie wskazywać niemal milcząco na inne głosy, inne ramy, w których zawarto nasze niepokoje, bo to jak schować się za parawanem, albo dla zabawy chłodzić rozgrzaną głowę, machając sobie jak dama w teatrze eleganckim wachlarzem z najnowszych  książek.

Cytat

Zmie­rze­nie się z pro­ble­mem, który wy­daje się przy­tła­cza­jący, za­czyna się od spraw prak­tycz­nych – od tego, że każdy z nas bę­dzie dzia­łał, sku­pia­jąc się na rze­czach le­żą­cych w na­szym za­sięgu, jak oka­zy­wa­nie em­pa­tii in­nym lu­dziom, wy­cią­ga­nie ręki do tych w po­trze­bie, po­dej­mo­wa­nie wła­ści­wych de­cy­zji co do tego, jak wcho­dzimy w in­te­rak­cje z in­nymi, jemy, ro­bimy za­kupy, po­dró­żu­jemy, gło­su­jemy i tak da­lej. Po­trzeb­ne jest nam nowe świa­dome po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści oraz go­to­wość, by temu spro­stać. Dla­tego mu­simy być go­towi zmie­nić sie­bie sa­mych na po­zio­mie mi­kro i umieć na tyle wyjść poza wła­sny in­te­res, by za­ak­cep­to­wać nową po­li­tykę (w naj­szer­szym moż­li­wym ro­zu­mie­niu tego słowa) na po­zio­mie ma­kro.
Klaus Schwab & Thierry Malleret

Pakiet takich tomów (dla mnie rekwizytów z kolekcji wymówek, samousprawiedliwień, fabuł grających rolę mojego biblio-alibi, jakim prawem jako żurnalista nie tylko polityczną polską teraźniejszość, ale wciąż odległą globalną przyszłość w swojej bucie i głupocie mam stale na myśli) dostarcza czytającym wydawnictwo Studio Emka, więc już można porównać myśli planetarnych marzycieli o cechach technokratów z ich zaciętymi, zawziętymi krytykami, realistami religijnymi.      

Lądują natychmiast te tomy w eksponowanym miejscu w mojej domowej bibliotece, na wyższej półce z innymi futuro-historiami, w dwóch kontrastujących tonacjach: optymistycznymi utopiami wypełnionymi nowymi koncepcjami stworzenia przez człowieka raju na Ziemi oraz  dystopiami, apokaliptycznymi fantazjami pełnymi bezprecedensowego zniewolenia, a także znanymi już z przeszłości obrazami masowych śmierci i prognozami wojen z ich ogromem cierpienia.      

Astygmatyzm percepcji siebie i świata sprawia, że wszystko postrzegam w sposób rozdwojony, jakby jakaś wrodzona wada, a może okrutny dar, żart Kreatora, rozszczepiał mi obrazy, dźwięki, zapachy, wszystkie wrażenia zmysłowe i płody umysłów.

Nie inaczej jest z dziełem życia i pisma niejakiego Klausa Schwaba - niemieckiego obywatela globu, który razem ze swym osobistym narracyjnym demiurgiem, Thierrym Malleretem, traktowanym przez niego jako dobry duch, tworzy kolejne wersje Zbiorowej Mądrości Intelektualnej - Agregowanej Nieuniknionej Alternatywy.   

Y - taki obraz chłopackiej procy miałem wciąż przed oczyma podczas rozmowy z dr Michałem Kabatą - polonistą jak ja - niezwykle kulturalnym, kompetentnym komentatorem książek obu panów, bo widmo tej prymitywnej broni teoretycznie słabszego Dawida w walce z potężnym Goliatem zawisło mi przed oczyma duszy ("in my mind’s eyes") jak globalne godło i znak schizo-historii, innej nauki o przyszłych zdarzeniach, które stale odchodzą w przeszłość, oszukując nas już na wstępie i szydząc na samym końcu.