Mogłoby się wydawać, że ma głowę, dwie nóżki i dwie rączki. Rodzi się w czepku, a w jego żyłach płynie błękitna krew. Royal Baby jest czymś więcej - to część zbiorowej świadomości Brytyjczyków. Wielkie oczekiwanie na Godota, który za każdym razem mimo wszystko przychodzi. Bez względu na płeć i ciężar ciała wypełnia ważną przestrzeń w życiu poddanych miłościwie panującej. A ta leży gdzieś między bajką a rzeczywistością. Od stuleci taka obowiązuje tradycja, ale powoli zaczyna się zmieniać.

Mogłoby się wydawać, że ma głowę, dwie nóżki i dwie rączki. Rodzi się w czepku, a w jego żyłach płynie błękitna krew. Royal Baby jest czymś więcej - to część zbiorowej świadomości Brytyjczyków. Wielkie oczekiwanie na Godota, który za każdym razem mimo wszystko przychodzi. Bez względu na płeć i ciężar ciała wypełnia ważną przestrzeń w życiu poddanych miłościwie panującej. A ta leży gdzieś między bajką a rzeczywistością. Od stuleci taka obowiązuje tradycja, ale powoli zaczyna się zmieniać.
Po lewej: brytyjskie gazety donoszą o narodzinach nowego Royal Baby, po prawej: książę Harry i jego ówczesna narzeczona Meghan Markle /FACUNDO ARRIZABALAGA /PAP/EPA

Poród nie jest uśmiechniętą laurką, która pojawia się na pierwszych stronach gazet. Miałem zaszczyt uczestniczyć w narodzinach moich synów. Wiem, jakim jest to dla kobiety wysiłkiem - tytanicznym. Pamiętam obawy przed porodem, stres podczas i radość po fakcie. Pamiętam, jak osobistym przeżyciem jest przeprowadzenie dziecka przez miesiące ciąży, a potem, na sali porodowej, wydanie go na świat. To czas, w którym jakakolwiek ingerencja z zewnątrz jest niepożądana. Niepotrzebna. Las kamer telewizyjnych ustawionych przed szpitalem, konieczność udzielenia wywiadów i udział w sesjach fotograficznych są dla zwykłego śmiertelnika w tym kontekście niewyobrażalne. Royal Baby to szoł, dla którego nikt nie napisze matce usprawiedliwienia. Musi się odbyć bez względu na porę roku i pogodę. Na szczęście ten z udziałem Harry’ego i Meghan jest inny, bo odbywa się na ich własnych zasadach.

Nieludzkie - ponadludzkie

Przecierałem ze zdumienia oczy, gdy kilka godzin po narodzinach ich trzeciego dziecka starszy brat Harry’ego książę William i jego żona Kate pozowali do zdjęć na schodach szpitala i rozdawali uśmiechy. To było ponadludzkie przeżycie. Fantastyczne dla ekip telewizyjnych, ale dla książęcej pary - kobiety i mężczyzny - zupełna abstrakcja. Powód był prosty. William i Kate różnią się od Harry’ego i Meghan statusem. Harry nie będzie królem, a jego nowo narodzony syn jest dopiero siódmy w kolejce do tronu. Trudno wyobrazić sobie katastrofę, jaka musiałaby się zdarzyć, żeby założył na głowę koronę. Właśnie dlatego młodszy syn księcia Karola może urealnić swoje Royal Baby. Harry poinformował o narodzinach syna w krótkim wywiadzie dla mediów. Był tak po ludzku zaaferowany, że podziękował nawet koniom stojącym za jego plecami w stajni na zamku w Windsorze. Po czym zniknął w zaciszu domowym, na wzór niebłękitnokrwistych, w tej niezwykłej atmosferze, która spływa na rodzinę po pojawieniu się dziecka. Każdy ma prawo do tej ciszy - nawet wnuk królowej.

Przyjdzie pora

Media usłyszały, że muszą być cierpliwe - i za to Harry’emu należy się medal. Meghan ma 37 lat. Nie jest młodą matką. To jej pierwsza ciąża i pierwsze dziecko. Nie wiemy, jak przebiegał poród. Nie mamy pojęcia, gdzie się odbył - w domu czy w szpitalu. Czy były komplikacje? Może cesarskie cięcie? I bardzo dobrze powinniśmy się czuć w tej niewiedzy.

Każda para, która zostaje rodzicami, ma prawo do prywatności. Harry i Meghan już przed porodem zapowiedzieli, że rozegrają go na swoich zasadach. Nie poddali się presji kolorowych czasopism i bulwarówek. Upomnieli się o swoje. W życiu małego księcia - jeśli będzie w ogóle nosił ten tytuł - pojawi się wiele sytuacji, gdzie dobro dziecka będzie najważniejsze, a ciekawość innych drugorzędna. Syn książęcej pary jest w jednej czwartej mulatem. Już ten fakt sprawi, że obiektywy aparatów staną się mikroskopami. Można sobie wyobrazić te spekulacje - na ile chłopak będzie biały, a na ile czarny. Royal Baby to stan kolektywnej świadomości. Nie zawsze jest ona dyplomatyczna i podąża drogą taktu.

Szansa na normalność

Prędzej czy później świat otrzyma to pierwsze zdjęcie. Ale na razie niech czeka. Harry i Meghan uczą nas, by nie rozgrywać na naszej scenie cudzej bajki. Są także przykładem transformacji, jaką przechodzi rodzina królewska - przesunięcia środka ciężkości z przestrzeni publicznej w prywatną. Młodzi rodzice mają do tego prawo i wypada im życzyć żelaznej konsekwencji. Ponieważ Harry jest tym młodszym synem księcia Karola, a jego syn daleko w kolejce do tronu, istnieje szansa, że Sussexów - jak pieszczotliwie nazywa się na Wyspach księcia Harry’ego i księżną Meghan - czeka stosunkowo normalne życie. Ich Royal Baby na pewno nie będzie anonimowe, ale dorośnie dosłownie i w przenośni w XXI wieku. Może nawet zmieni zbiorową świadomość Brytyjczyków. Żyje się raz - to powiedzenie ma prawo funkcjonować nawet w rodzinie królewskiej.