Dwudzieste pierwsze mistrzostwa świata w piłce nożnej w Rosji zakończone. To był turniej goli samobójczych, debiutującego systemu VAR i stałych fragmentów gry. Z czego zapamiętamy ten mundial i dlaczego nie był to najlepszy turniej w historii?

Dwudzieste pierwsze mistrzostwa świata w piłce nożnej w Rosji zakończone. To był turniej goli samobójczych, debiutującego systemu VAR i stałych fragmentów gry. Z czego zapamiętamy ten mundial i dlaczego nie był to najlepszy turniej w historii?
Paul Pogba z Pucharem Świata /Abedin Taherkenareh /PAP/EPA

Najlepsza drużyna - Francja

Wynik mundialu mówi wszystko. Przed turniejem eksperci przewidywali, że "Trójkolorowi" mają bardzo duży potencjał i te mistrzostwa mają potwierdzić ich dominację.

Francja przez cały turniej nie zachwycała. W rozgrywkach grupowych bez większego problemu poradzili sobie z Australią i Peru. Potem był haniebny mecz z Danią, który zremisowali 0:0 - taki wynik dawał obu drużynom awans do dalszej fazy. W fazie pucharowej zagrała szalony mecz z Argentyną, ale to było tak naprawdę jedyny mecz, w którym Francuzi zagrali "na całego", bez kalkulacji. Potem była pewna wygrana z Urugwajem, szczęśliwe zwycięstwo z Belgią i mecz z Chorwacją, w którym do zwycięstwa przy pierwszych dwóch bramkach wydatnie przyczynił się sędzia Nestor Pitana.

Francja nie zachwycała swoją grą, ale mundial wygrała jednym - jakością. Na każdej pozycji w drużynie Didier Deschamps miał czołowego piłkarza świata. Zbiór wybitnych indywidualności wystarczył na wygranie mundialu.

Mistrzostwa na ręcznym hamulcu

To nie były najlepsze mistrzostwa świata. W wielu meczach dominowała asekuracja, gra obronna (więcej meczów wygrywały drużyny z mniejszym posiadaniem piłki), a ponad 40 procent bramek padło po stałych fragmentach gry.

Nawet sami finaliści nie zachwycali: Francja męczyła się przez cały turniej, a Chorwacja do awansu do ćwierćfinału potrzebowała dwóch serii rzutów karnych.  Anglia do najlepszej czwórki awansowała dzięki łatwej drabince, a Belgia była bezradna w półfinale z Francją, gdzie o wyniku przesądził, a jakże, stały fragment gry.

Na tych mistrzostwach nie dowiedzieliśmy się niczego nowego o piłce nożnej, a sam turniej wykreował tylko jedną nową supergwiazdę - Kyliana Mbappe. Zresztą Francuz zachwycał już wcześniej, a rok temu przeszedł z AS Monaco do PSG za 180 milionów euro.

Największa niespodzianka - Szwecja

Idealnym podsumowaniem tego turnieju jest największe pozytywne zaskoczenie, czyli reprezentacja Szwecji. Drużyna bez wielkich gwiazd, bazująca na brzydkiej grze obronnej i nielicznych kontratakach.

Szwecja w swojej grupie przegrała z Niemcami i pokonała Koreę Południową i Meksyk. W 1/8 w jednym z najbrzydszych meczów mundialu wygrała ze Szwajcarią, żeby w ćwierćfinale polec ze słabą Anglią.

Mimo tego, trzeba docenić pracę Janne Andersona, który zdołał wycisnąć ze swojej drużyny jak najwięcej i osiągnąć wynik zdecydowanie ponad miarę.

Największe rozczarowanie - Niemcy

Niemcy przystępowali do turnieju z bardzo podobnym statusem co reprezentacja Francji. W składzie miała bardzo dobrych piłkarzy o niesamowitym potencjale. Joachimowi Loewowi nie udało się stworzyć drużyny i mistrzowie świata musieli pożegnać się z turniejem już po fazie grupowej.

Najpierw była porażka ze świetnym Meksykiem, potem wyszarpana wygrana ze Szwecją i porażka w meczu z Koreą Południową, gdzie nasi zachodni sąsiedzi przez cały mecz oblegali koreańska bramkę i przez błędy indywidualne stracili dwie bramki.

Ten turniej to jednak wypadek przy pracy i pewne jest to, że na kolejny mundial Niemcy wrócą z silną drużyną, która znowu będzie wymieniana wśród faworytów do tytułu.

Waleczność w trzecim szeregu

W mundialu zwyciężył pragmatyzm i gra defensywna, ale kilka drużyn przez cały turniej wyróżniało się walecznością i zaangażowaniem, przez co skradli serca kibiców na całym świecie.

Meksyk - drużyna prezentująca intensywny, radosny futbol. Sił starczyło im jednak tylko na wspaniały mecz z Niemcami i pokonanie Korei Południowej. W ostatnim meczu grupowym przegrali wyraźnie ze Szwecją, a w 1/8 finału odbili się od ściany ulegając Brazylii 0:2.

Iran - waleczna, ambitna drużyna, której w rozgrywkach grupowych nie odstawiała nogi. Zwłaszcza w meczach z Hiszpanią i Portugalią pokazali wielkie zaangażowanie. Dość powiedzieć, że drużynie Carlosa Queiroza zabrakło jednej bramki do awansu z grupy - gdyby w ostatnim meczu pokonali Portugalię, to zagraliby w fazie pucharowej.

Maroko - ambitna drużyna, która wielką wolę walki pokazała we wszystkich meczach grupowych. W pechowym meczu z Iranem byli drużyną lepszą, potem mimo wielu szans nie strzelili bramki Portugalii, a na końcu w szalonym meczu zremisowali z Hiszpanią 2:2.

Urugwaj - drużyna prowadzona przez charyzmatycznego Oscara Tabareza wspaniale zaprezentowała się w fazie grupowej nie tracąc bramki. Potem swoim "dzikim futbolem" pokonali Portugalie, żeby zatrzymać się na zwycięzcach - reprezentacji Francji.

Peru - zespół, który miał za sobą szalonych kibiców nie zaszedł daleko w mundialu, ale i tak zaskarbił sobie sympatie kibiców na całym świecie. Przegrany mecz z Danią, w którym Peruwiańczycy byli zdecydowanie lepsi, nie podłamał tej drużyny. W meczu z Francją podopieczni Ricardo Gareci przegrali 0:1, a w ostatnim meczu mimo braku szans na awans wygrali z Australią 2:0.

Za Polską nikt nie płakał

Na koniec mundialu nie może zabraknąć kilku słów o reprezentacji Polski. Polski występ na tym turnieju był żenujący z dwóch powodów - stylu gry i tego, jak nasi kadrowicze tłumaczyli się z porażki.

Drużyna nie była dobrze przygotowana do mundialu, a mecze wyglądały tak, jakby zawodnicy Adama Nawałki przegrali je w głowach. Nie było chęci, zaangażowania, walki, a idealnym podsumowaniem były ostatnie minuty spotkania z Japonią: Polska czekająca na Japończyków, którzy rozgrywali między sobą piłkę, Adam Nawałka sugerujący Kamilowi Grosickiemu udawać kontuzje i Jakub Błaszczykowski, legenda tej drużyny, czekający na to, aż wejdzie na ostatnie sekundy meczu. Nie tak to miało wyglądać, a najgorsze było to, że nikt po Polsce na tym turnieju nie płakał.

Jeszcze gorsze było tłumaczenie naszych zawodników z porażki, które mogliśmy zobaczyć w mediach. Robert Lewandowski stwierdził, że nasza grupa była najmocniejsza w całym turnieju. Tak się jednak składa, że grupa H była jedną z dwóch grup, której przedstawiciel nie awansował do ćwierćfinału.

Innym argumentem było to, że nasza drużyna była po prostu za słaba na awans, a mundialowe progi były dla niej za wysokie. Kiedy jednak obserwowało się grę Rosjan i Szwedów, którzy mimo braku gwiazd w składzie potrafili awansować do ćwierćfinału, a Japonia którą pokonaliśmy, grała wyrównany mecz z Belgią, trzeba jasno powiedzieć, że Polska miała potencjał na to, żeby zajść do ćwierćfinału. A przykład Chorwacji pokazał, że finał może zapewnić waleczność i konsekwentne realizowanie swojego planu.

Moja jedenastka turnieju

Thibault Courtois - Kieran Trippier, Raphael Varane, Samuel Umtiti - Kevin De Bruyne, Luka Modrić, Ngolo Kante, Ivan Rakitić - Eden Hazard, Kylian Mbappe, Romelu Lukaku