Grecy sami nie wiedzą, co wybrali w ostatnich wyborach parlamentarnych, ale wierzą w swojego nowego premiera. Z dwóch powodów: Tsipras jest młody i jeszcze nie rządził. Dziwią się też, dlaczego Polakom ich wybór tak bardzo się nie podoba.

W końcu to Ateńczycy wpadli na pomysł, żeby to większość decydowała o losie mniejszości. Niespełna dwa tygodnie temu większość zdecydowała postawić na Syrizę. Do Grecji przyjechałam dzień po wyborach. O wyniku głosowania mówili wszyscy. Pozytywnie i z nadzieją. Moje pierwsze pytanie brzmiało: dlaczego akurat Syriza? I co ma to wspólnego z rozsądkiem. Wszyscy odpowiadali to samo: na kogo mieliśmy głosować, skoro wszystkie opcje już przetestowaliśmy? Wszystkie greckie partie już rządziły i wszystkie rozczarowały Greków.

Potem przeczytałam Grekom komentarze, które moi polscy znajomi umieścili na Facebooku i Twitterze. Że w Grecji wygrali komuniści, a to największa zaraza tego świata. Owszem, Tsipras zaczynał w Komunistycznej Partii Grecji, ale po wyborach Syriza nie szukała w tym ugrupowaniu koalicjanta. Grecy mają zresztą do komunistów inne podejście niż my, nad Wisłą. Komuniści byli ruchem oporu przeciwko prohitlerowskiemu królowi i faszyzującej dyktaturze. Nie zazdroszczę jednakże Grekom wyboru, jakiego musieli dokonywać podczas wojny domowej. Dyktatura czy komuniści - to jak wybór między dżumą a cholerą. Grecy mówią więc, że Tsipras to nie komunista. Poparli go ci, którzy wcześniej głosowali na socjal-liberalny PASOK, który pierwszy wprowadził politykę zaciskania pasa.

Wygrana Syrizy to krok wstecz, pogrąży Grecję, Unię, będzie gwoździem do trumny strefy euro - piszą Polacy. Euro, którego u nas nie ma. Na szczęście - mówi mój grecki chłopak. To wprowadzenie unijnej waluty popchnęło Grecję po równi pochyłej. Grecy tęsknią za drachmą. Pamiętają, jak wszystko podrożało po przejściu na euro. Nie zmartwiliby się z powrotu narodowej waluty. Dodają też, że dla nich gorzej już nie będzie. Bez względu na to jak wiele błędów popełnili greccy ekonomiści i jak bardzo nieefektywny ekonomicznie jest grecki styl życia i pracy - nie chciałabym przeżywać kryzysu, który ich dotknął na własnej skórze. W latach prosperity inwestowali w nieruchomości, najczęściej na kredyt, który banki dawały bardzo chętnie. Nagle wszystko tąpnęło. Nastało bezrobocie, kto miał pracę z dnia na dzień stracił 1/3 dochodów. Ceny i podatki poszybowały w górę. Poszlibyście do pracy za 2/3 tego co teraz? Ja bym się wkurzyła. To trwa od 5 lat. Długich i trudnych 5 lat. Całe rodziny zostały bez źródła dochodu a z kredytami. Skoczyła liczba samobójstw. Do tej pory tysiące rodzin klepie biedą. Tsipras obiecał rzeczy, których Grecy oczekują. Pracę, pomoc dla najbiedniejszych. Tym, którzy sobie nie radzą, obiecał zapłacić za prąd. Najważniejsza jest jednak praca. Ponad 30 proc. Greków nie ma zatrudnienia. Pozostali, w dużej mierze, mają swoje firemki, sklepy, bary, żyją z turystów. Gdy pieniądz nie krąży i oni stają się de facto bezrobotnymi.

Czytam, że nowy grecki rząd jest promoskiewski i że Tsipras, ruski agent, będzie za pieniądze od Unii handlować wetem w sprawie Rosji. Albo, że Moskwa dość tanio kupi sobie teraz sojusznika. Tu odpowiedź mnie trochę zadziwiła. Usłyszałam, że Grecja potrzebuje zastrzyku finansowego. Nawet z Rosji. Skończyło się na moim wykładzie na temat sytuacji na Ukrainie, która przeciętnego Greka obchodzi raczej mało. Jak zresztą mieszkańców całej reszty krajów Zachodu.

Nie wydaje mi się jednakże, żeby Tsipras był tak bezczelny - to chyba dobre słowo - i za plecami Unii zacieśniał relacje z Moskwą. Nie sądzę, żeby wyszedł ze strefy euro. Na pewno spróbuje być przywódcą, który jeśli się nie urwie ze smyczy Angeli Merkel, to będzie się na niej szarpał. W tym akurat sama mu kibicuję.

Zresztą Grecja nie ma innego wyjścia, jak renegocjować zadłużenie i domagać się umorzenia jego części. Dług to jakieś 170 proc. PKB. Spłacać to będą, jak mówią sami Grecy, przez najbliższe 100 lat, a to oznacza, że tyle właśnie trwać będzie kryzys i że przez ten czas Grecja będzie hamulcowym Europy.

Drogi czytelniku. Zanim zaczniesz w komentarzu wieszać psy na greckich głupkach, leniach i nierobach żyjących z socjalu, spójrz na kraj, w którym żyjesz. Ile osób nie pracuje, bo bardziej opłaca się żyć z zasiłku? Ile osób bezmyślnie zadłużyło się we franku? Ile grup zawodowych jest gotowych palić opony w obronie niesprawiedliwych dla innych przywilejów? Przypomnij sobie też ,kto do Sejmu wprowadził Samoobronę, a do Parlamentu Europejskiego Janusza Korwina-Mikke. Polecam też statystyki produktywności OECD. Z tabelki wynika, że pracujemy mniej godzin od statystycznego Greka i jesteśmy od niego sporo mniej produktywni.

Post scriptum na pocieszenie: Grecy też klaszczą w samolocie.