Premier próbuje uciec do przodu i organizuje pokazówkę. W przyszłym tygodniu - aby odwrócić uwagę od gaf i błędów - szef rządu będzie przepytywał swoich ministrów. Niczym dobry gospodarz: jednych pochwali, innych zruga.

Pytanie, czy premier ucieknie przed spadającymi sondażami. Biorąc pod uwagę to, czym chce zabłysnąć podczas owych spotkań największy w tej chwili kłopot rządu czyli Joanna Mucha - wątpliwe. Przykre wrażenia minister pragnie bowiem zatrzeć przede wszystkim - uwaga - nowatorskim planem animacji orlików. Choć nie tylko. Gotowym programem związanym z siatkówką, z upowszechnianiem jej i z systemem szkolenia - wyjaśnia. O rozmowach na temat Stadionu Narodowego Mucha wspomina na końcu tej wyliczanki.

Minister Arłukowicz ucieka w banał. Wprowadzamy trudne reformy, więc zawsze są emocje i to naturalne. 100 dni to taki czas podsumowania, więc to naturalne w polityce - mówi.

Rzeczywiście pokazówki w wykonaniu premiera są naturalne. Wystarczy przypomnieć poszukiwania oszczędności w resortach. Główny problem polega jednak na tym, że tym razem premier, konstruując gabinet zderzaków, sam ustawił się w roli superministra od wszystkiego. I tej odpowiedzialności z siebie nie zrzuci, nawet jeśli w świetle kamer zruga kilku podwładnych.