Na wakacje nie latam samolotem. Nie wypłaciłabym się za nadbagaż. Jeżdżę samochodem - nieprzypadkowo wielkim kombi, którego największą część stanowi bagażnik. Najpierw sprzęty sportowe dla dzieci: rowery, rolki, płetwy. Potem duuużo zabawek i gier na wypadek, gdyby była zła pogoda. Załamanie aury nie zdarzyło się co prawda w miejscu planowanego pobytu od kilkudziesięciu lat, ale zawsze może się przecież zdarzyć. Grunt to zapobiegliwość. Na wypadek, gdyby słoneczne Lazurowe Wybrzeże zmieniło się w Arktykę, potrzeba też oczywiście bardzo ciepłych kurtek, swetrów i spodni. Rajstopy też mogą się przydać. Teraz lekarstwa na przeziębienie, kłopoty z żołądkiem itd.

Co na to panowie?

  • 20 kilogramów, czasem 25 - limit bagażu autobusowego czy lotniczego na głowę urlopowicza w kobiecie rodzi pytanie: "Jak w tym limicie zmieścić wszystko co niezbędne?". Mężczyzna zadaje sobie inne pytanie: "Czyżby ludzie zabierali na wakacje skrzynki z narzędziami, że ktoś wprowadza takie ograniczenia?". więcej

Gdy już wykluczę większość nieszczęść jakie mogą się przydarzyć, zaczynam procedurę pakowania w trybie normalnym, czyli zakładając, iż tam, gdzie jadę wszystko będzie tak, jak było od lat. Dla Frania i Misi na 7 dni: po 14 koszulek, tyle samo krótkich spodni, majtek i skarpetek. Buty muszą być i zakryte, i odkryte, i klapki, i kalosze. A co? Ma się ten rozmach głównego domowego pakowniczego.

Kobieca walizka jest jeszcze bardziej skomplikowana, bo należy również założyć wiele niespodziewanych zwrotów akcji i odpowiedzieć na mnóstwo trudnych pytań. Czy dwie sukienki wieczorowe i kilka par szpilek są potrzebne na kempingu? Ależ oczywiście, że są potrzebne, bo co by się stało, gdyby towarzysz podróży przypadkowo wpadł na pomysł spędzenia wieczoru inaczej niż przy grillu i piwie? Nie zdarzyło się to co prawda nigdy, ale nadzieja jako matka nie najmądrzejszych umiera ostatnia. Widocznie za dużo oglądam komedii romantycznych, które podsuwają ckliwe obrazki. Oczyma wyobraźni widzę siebie odstrojoną, siedzącą w uroczej knajpce nad brzegiem morza z kieliszkiem wina obdarowywaną piękną biżuterią. Każda kobieta chciałaby poczuć się jak Anja Rubik. Oczywiście OFICJALNIE uważam, że byłoby to strasznie kiczowate. Twarde babki nie ulegają takiemu "rozmemłaniu". Twarde babki pływają, wędrują po górach, żeglują, pływają na desce surfingowej, grają w piłkę z dziećmi i strzelają z wiatrówki - nie z dziećmi. Dochodzą więc wszystkie potrzebne do tego sprzęty jak górskie buty czy specjalistyczna pianka.

Kiedyś zapytał mnie obecny premier, po co mi taka wielka walizka na dwa dni spędzone w Brukseli. W większości spędzane zresztą w jednym budynku, który zupełnie nie jest uroczy. Odpowiedzi na pytanie nie znalazłam, ale oburzył mnie ten męski racjonalizm. Od razu przypomniały mi się obrazki z wakacji, spędzanych w towarzystwie reprezentantów płci przeciwnej. Ów męski racjonalizm na siedmiodniowy wypad zwykle każe spakować zaledwie dwie pary spodni i cztery koszulki. Po czterech dniach pojawia się co prawda nieśmiała sugestia pod tytułem: "Nie mam już czystych rzeczy", ale w takich chwilach staram się wznieść ponad zwykłe złośliwości w stylu: "A nie mówiłam". Początkowo milczę wyniośle, a po chwili sugeruję potrzebę zakupów, oczywiście oferując pomoc. On zwykle wraca z trzema koszulkami potrzebnymi do końca wyjazdu, a ja z trzema zupełnie niepotrzebnymi sukienkami. Ale cicho sza!