Przed Polakami postawiono trudny wybór. Głosować za czy przeciw? Niełatwo jest podjąć świadomą decyzję, jeżeli nie do końca rozumie się, czego dotyczą pytania. Tymczasem na wynik tego referendum czekają nie tylko obywatele i rząd, ale też, a może przede wszystkim, nasi partnerzy w Europie, którzy z każdym dniem tracą wobec nas cierpliwość...

Czy coś w powyższym akapicie się nie zgadza? Oczywiście, że tak. To nie Polacy, ale Grecy zostali wezwani do urn, aby podjąć w referendum decyzję, która będzie brzemienna w skutkach dla przyszłości tego kraju. Niestety wynikiem tego głosowania nie uda się cofnąć zmarnowanego dla Aten czasu. Szczególnie nie da się cofnąć bezprzykładnego rozdawnictwa, przywilejów oraz podejmowanych inicjatyw szytych nie na wielkość i możliwości greckiego budżetu, lecz pod ludzkie apetyty. Nie da się tym zmazać także wstydu absurdów w systemie zatrudniania i wynagradzania z państwowej kiesy, które rozdęły wydatki budżetowe do granic możliwości. Które państwo bowiem stać na to, żeby na przykład dopłacać pracownikom każdego miesiąca po kilkaset euro za punktualne rozpoczynanie pracy, mycie rąk, czy jedzenie w darmowych stołówkach? Które z państw stać też na nieściąganie podatków, a tam, gdzie się zdecydowano daniny publiczne pobierać, to swobodną ręką rozdawać ulgi i zwolnienia?...

To prawda, że Grecja przez wiele lat była krajem na dorobku, gdzie nie każdy mógł sobie na wszystko pozwolić i z tego powodu rosły oczekiwania wobec rządzących. Czy to oznacza jednak, że politycy powinni ulec społecznym naciskom i powiedzieć: "Chcecie pracować mniej i zarabiać więcej? OK, zgoda. Nie ma problemu. My to wam załatwimy!

Wielu w Europie myśli, że Grecy mają teraz za swoje - naważyli piwa i muszą je wypić. Ale nie łudźmy się, że tylko mieszkańcy kraju fety i oliwek łatwo ulegają populistycznym hasłom. Tak nie jest!  Ile razy słyszeliśmy na przykład u nas, w Polsce, i ile razy jeszcze usłyszymy w ciągu najbliższych miesięcy, że Prawo i Sprawiedliwość, jak tylko dojdzie do władzy, zwiększy płace, rozda miliardy na ulgi, ustanowi nowe dodatki i przyzna kolejne przywileje? Ile też razy słyszeliśmy, że przede wszystkim wyrzuci do kosza reformę wydłużającą wiek emerytalny? Polacy chcą pracować mniej? OK, PiS to załatwi. Polacy chcą zarabiać więcej? OK, PiS do tego doprowadzi. Polacy chcą tego, czy tamtego? OK, PiS to zrobi. PiS bowiem, jak Grecy, nie liczy się z kosztami. 30 mld , 50 mld, 200 mld zł.... nie ważne. Byle ludzie uwierzyli, choć na chwilkę i ich wybrali. Jak się natomiast wygra wybory, to się zobaczy.... Cóż, wiem że można to obiecać, wiem też, że dzięki temu można wygrać wybory, a może i... coś z tego zrealizować. Wiem jednak niestety, że można to osiągnąć jedynie tak, jak robiono to kiedyś w Grecji. Tylko, czy my w Polsce chcemy drugiej Grecji?!

Nikt nie kwestionuje na przykład, że każdy pracownik w Polsce ma święte prawo do godziwej zapłaty za wykonaną pracę. Płace w naszym kraju muszą i będą wyższe, bo obecne nie dają szansy wielu pracownikom na ich osobisty i rodzinny rozwój. Wzrost płac jednak na całym świecie to proces, to ewolucja, a nie rewolucja. Nie da się tego zmienić z dnia na dzień, a już na pewno nie podpisem jakiegoś polityka, nawet premiera. Ci, którzy tego nie rozumieli, gorzko teraz żałują. To właśnie m.in. Grecy chcieli przeskoczyć na wyższą półkę rozwoju, a zamiast tego z hukiem upadli popadając teraz w nędzę i rozpacz. Ich dramat nie będzie trwał rok, czy dwa ale dziesięć, dwadzieścia lat. Niestety, całe pokolenie minie, zanim jego następcy staną na nogi!

Oczywistym zadaniem rządzących jest podejmowanie trudnych decyzji przy uwzględnieniu różnych interesów i oczekiwań, a jednocześnie branie na siebie za nie odpowiedzialności. Rząd Grecji postanowił zrzucić ją ostatnio z siebie na barki obywateli. Ogłosił referendum. Teraz nie politycy tylko Naród ma być winnym dramatu i tragedii. Jakże to nieuczciwe! Ale, czy w taki sam sposób chce rządzić w Polsce także i PiS, jeśli wygra jesienne wybory? Można odnieść takie wrażenie, bowiem ze strony obozu Kaczyńskiego docierają wezwania do rozszerzenia listy pytań w naszym wrześniowym referendum.  Czy tak ma wyglądać w Polsce powrót opozycji do władzy? - obiecanki, cacanki połączone z unikaniem odpowiedzialności?

Jarosław Kaczyński powiedział kiedyś, iż przyjdzie dzień, że w Warszawie będzie Budapeszt. Czy jednak zamiast Budapesztu za kilka miesięcy będziemy mieć w Warszawie drugie Ateny? Oby nie!