Marek Kolbowicz, utytułowany wioślarz i mistrz olimpijski z Pekinu ogłosił, że obecny sezon będzie jego ostatnim w karierze. "Wszystko wskazuje na to, że moją przygodę z wioślarstwem zakończę na mistrzostwach Polski w Kruszwicy" - poinformował.

Niespełna 42-letni Kolbowicz wraz z Adamem Korolem, Michałem Jelińskim i Konradem Wasielewskim zdominowali w ubiegłej dekadzie konkurencję czwórki podwójnej, zdobywając złoto olimpijskie, cztery tytuły mistrza świata oraz mistrzostwo Starego Kontynentu. Na igrzyskach w Londynie nie zaprezentowali się już tak dobrze - zajęli szóstą lokatę i ich osada praktycznie przestała istnieć. Karierę zakończył już Adam Korol, a teraz Kolbowicz chce pójść w jego ślady. Wszyscy wiedzieliśmy, że na igrzyskach płynęliśmy z nim po raz ostatni. Ja nie mogłem tak od razu powiedzieć, że koniec. Chciałem, by moje zakończenie kariery, a właściwie przygody ze sportem, odbyło się trochę łagodniej - tłumaczył wioślarz AZS Szczecin. Nasz trener nie może patrzeć na mnie i mówić, że dociągnę do kolejnych igrzysk. Zawsze stąpaliśmy twardo po ziemi i uważam, że po prostu nie ma takiej możliwości. Myślę, że trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść - podkreślił.

Wszystko wskazuje na to, że Kolbowicz po raz ostatni w oficjalnych regatach wystąpi w mistrzostwach Polski, które odbędą się w ostatni weekend czerwca. Trochę żałuję, że mistrzostwa nie są w Poznaniu, gdzie przez tyle lat startowałem i sięgałem po medale. Ale w Kruszwicy też jest ładnie i myślę, że... myszy mnie nie zjedzą - stwierdził żartobliwie. Podsumowując ocenił, że osada, którą stworzył z Korolem, Jelińskim i Wasielewskim była na swój sposób wyjątkowa. Zbudowaliśmy osadę, która mogła góry przenosić. Była też na swój sposób specyficzna - przeciętni indywidualnie stworzyliśmy ekipę, od której przez wiele lat uczyły się inne kraje. Mieliśmy różne momenty, ale przez osiem ostatnich lat było zdecydowanie więcej chwil lepszych - stwierdził.

(mn)