W klinice uniwersyteckiej w Innsbrucku zmarła czołowa narciarka alpejska, Francuzka Regine Cavagnoud, która doznała licznych obrażeń w wypadku podczas poniedziałkowego treningu na lodowcu w Pitztal. Od tego czasu 31-letnia mistrzyni świata znajdowała się w śpiączce.

Po sobotnio-niedzielnej inauguracji Pucharu Świata w Austrii Francuzka pozostała jeszcze na lodowcu w Solden, aby potrenować przed powrotem za ocean. Do wypadku doszło w poniedziałek podczas treningu, kiedy zawodniczka w pełnym biegu a nawet w locie, bo wykonywała akurat skok na muldzie, wpadła z pełnym impetem na trenera niemieckich juniorów, który poprawiał akurat bramki na trasie. Dla obydwojga zderzenie miało fatalne skutki. Regine Cavagnoud odniosła ciężkie obrażenia głowy i mózgu, liczne złamania, obrażenia nerek, wątroby i zmarła dziś przed południem w klinice w Innsbruku a niemiecki trener walczy ze śmiercią. Przyczyną wypadku - według pierwszych ustaleń - był brak łączności między Niemcem i punktem startowym. Francuską zawodniczkę wypuszczono z górki startowej bez sprawdzenia czy ktoś jest na trasie.

Już w wieku 16 lat Regine Cavagnoud, córka stolarza z La Clouaz (Alpy francuskie) została włączona do kadry francuskich narciarek. Była mistrzynią świata w supergigancie z Sankt-Anton. Wygrała również zeszłoroczną klasyfikację Pucharu Świata w tej konkurencji. W generalnej klasyfikacji PŚ zajęła trzecią pozycję. Sukcesów miałaby zapewne więcej, gdyby nie prześladowały jej kontuzje. W 1987 roku zerwała więzadła w lewym kolanie, w 1988 złamała prawy obojczyk, w 1989 zerwała więzadła w prawym kolanie. Lata 1994-95 to bóle kręgosłupa, które nie pozwalały jej na regularne starty. A gdy w 1999 roku podczas mistrzostw świata w Vail była jedną z faworytek, roztrzaskała sobie kolano. Nawet w tym roku podczas treningu w Chile upadła i lekki wstrząs mózgu wyeliminował ją na cztery tygodnie z przygotowań do sezonu.

15:20