Karolina Winkowska niedawno po raz drugi w karierze zdobyła Puchar Świata w kitesurfingu. 24-letnia Warszawianka chce dalej rozwijać swoją pasję, choć zdaje sobie sprawę, że ciężko będzie jej powalczyć na Igrzyskach Olimpijskich. Kitesurfing na razie nie znalazł się w programie zawodów.

Patryk Serwański: Warszawę trudno skojarzyć z żeglarstwem, ale sukcesy Zofii Klepackiej w windsurfingu i twoje w kitesurfingu pokazują inne sportowe oblicze Warszawy.

Karolina Winkowska: Oczywiście w Warszawie ciężko trenować, ale ja od małego często jeździłam nad morze. Tata trenował windsurfing, więc dużo czasu spędzałam w Zatoce Puckiej czy za granicą. Teraz przeloty nie są takie drogie, sprzęt jest łatwo dostępny więc spokojnie mogę trenować i udaje mi się odnosić sukcesy.

Jak to w sporcie - życie spędzasz pewnie na walizkach...

Starty w Pucharze Świata oznaczają podróże w bardzo różnych kierunkach. Są miejsca, gdzie bardzo mocno wieje i jest wysoka fala, albo w drugą stronę - słaby wiatr i płaska woda. Wiatr do brzegu, wiatr od brzegu. Muszę być opływana we wszystkich warunkach. Nawet jeśli mieszkasz blisko świetnego akwenu, gdzie możesz trenować kite’a, to i tak musisz podróżować, żeby móc trenować w innych warunkach. To konieczne, żeby z powodzeniem walczyć w Pucharze Świata. Idealnych miejsc do kitesurfingu tak naprawdę jest niewiele. Ja dużo czasu spędzam w Egipcie. Tam są urozmaicone warunki. Najważniejszy jest oczywiście wiatr. Czasami jedziesz na trening, a przez tydzień nie ma wiatru. Wtedy jest kłopot. Dużo moich znajomych jedzie na Hel, żeby pouczyć się kite’a, ale spędzają tam tydzień, dwa a wiatru brakuje.

Dla ciebie dołączenie kitesurfingu do programu Igrzysk Olimpijskich byłoby świetną wiadomością, ale czy właśnie te kłopoty z wiatrem mogą być przeszkodą nie do pokonania?

To jeden z głównych powodów, dla których kite nie został włączony do programu igrzysk. Zawody trwają tydzień i często długo czekamy na idealne warunki. Zawody w Niemczech trwają nawet 10 dni, bo tam często brakuje wiatru. Często czekamy 9 dni i w ciągu zaledwie jednego dnia rozgrywamy całe zawody. Jak wiadomo, na igrzyskach wszystko jest dokładnie zaplanowane. Wszyscy wiedzą, kiedy jest gimnastyka, kiedy rzut młotem. Programu kitesurfingu nie dałoby się zaplanować.

Masz wrażenie, że kitesurfing jest ciągle traktowany jak sport drugiej kategorii i o twoich sukcesach wiemy tak naprawdę niewiele?

Cytat

<inpl:newline />Jestem świadoma, że to jest sport niszowy. Wiele osób się go boi, innych na to nie stać. Ale sama taki sport wybrałam, mogłam zdecydować się na coś innego. Każdy trening przynosi mi jednak ogromną frajdę. To ważne, żeby w życiu robić coś, co przynosi nam uśmiech. Nie ma sensu się męczyć i katować.
Jestem świadoma, że to jest sport niszowy. Wiele osób się go boi, innych na to nie stać. Ale sama taki sport wybrałam, mogłam zdecydować się na coś innego. Każdy trening przynosi mi jednak ogromną frajdę. To ważne, żeby w życiu robić coś, co przynosi nam uśmiech. Nie ma sensu się męczyć i katować.

Skoro twój tata trenował windsurfing, ty też od niego zaczęłaś?

Dokładnie tak było. Windsurfing to starsza dyscyplina. Kitesurfing powstał mniej więcej 20 lat temu. W Polsce jest pewnie od jakiś 15 lat. Ponieważ spędzałam dużo czasu na plaży i patrzyłam na te latawce, więc chciałam spróbować. Spodobało mi się o wiele bardziej od deski. Sprzęt był lżejszy niż w windsurfingu. Mogłam latać, skakać. Okazało się, że to sport, w którym można robić wygłupy na wodzie. Do dziś czerpię z tego ogromną radość.

Gdyby ktoś poczytał o twoich sukcesach i chciał spróbować, to musi wziąć kredyt na sprzęt czy może sobie jakoś finansowo poradzić?

Nie jest to ekstremalnie drogi sport. Na pewno nie polecam uczenia się samemu. Warto pójść na kurs. Trzeba nauczyć się obsługiwać żagiel, poznać zasady bezpieczeństwa. Jest trochę jak z nauką jazdy samochodem. Kurs kosztuje 1000-1500 złotych i naprawdę warto. Lepiej zrobić kurs za granicą, gdzie wieje non-stop. Sprzęt do kitesurfingu też nie jest już tak bardzo drogi. Jest bardzo duży wybór.

Jak wygląda świata kitesurfingu? W Pucharze Świata jest z pewnością rywalizacja, ale jest miejsce na uśmiech, zabawę, czy przyjaźń?

To z pewnością sport dla ludzi kochających życie, ja nieco inaczej startuję w zawodach - atmosfera rywalizacji jest odczuwalna i nie jest idealnie. Oczywiście często spotykamy się na treningach czy zawodach. Ostatnio w Chinach miałam spięcie z moją główną rywalką z Hiszpanii. To jest sport - nie oczekuję, że ona będzie mnie kochała. Pochodzimy wszyscy z różnych krajów, mamy inne wzorce, pochodzimy z różnych środowisk. Nie oczekuję, że na Pucharze Świata będą się ze wszystkimi przyjaźnić. Mam dużo przyjaciół na całym świecie, ale czasami ktoś nam po prostu nie pasuje, bo inaczej podchodzi do życia.

O czym jeszcze marzysz? Wygrałaś już dwa razy Puchar Świata, a przecież jeszcze długa kariera przed tobą.

To jest moja pasja, chcę się dalej rozwijać. W tym roku zrobiłam dwie ewolucje, których nie wykonała wcześniej żadna dziewczyna. To był ważny krok dla dyscypliny. Pokazujemy, że możemy gonić chłopaków, że możemy pokonywać kolejne bariery. Właśnie robienie nowych ewolucji jest najfajniejsze w tej całej zabawie. O zwycięstwach zwykle nie myślę. Chcę pokazać show, zrobić trudne ewolucje na zawodach - potem przychodzą wyniki.