"Justyna mówiła, że nie boi się Marit Bjoergen, ale podbiegu na Alpe Cermis. Mówiła, że tak się boi tego podbiegu, że nie ma siły się bać. Była zrezygnowana, ale kiedy założyła narty było widać, że jest gotowa do walki" - powiedział trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny. Szkoleniowiec przyznaje, że tegoroczne Tour de Ski było wyczerpujące, ale perfekcyjne w wykonaniu naszej biegaczki. Czasu na odpoczynek nie będzie jednak zbyt dużo, bo przed Polką kolejne starty. "Dla niej trening to najlepsza forma rekreacji" - mówi szkoleniowiec.

Edyta Sienkiewicz: Przede wszystkim ogromne gratulacje, to był fenomenalny bieg.

Aleksander Wierietielny: Dziękuję.

Był taki moment, kiedy poczuł pan, że Justyna już nie może przegrać tego biegu, że zwycięstwo w Tour de Ski jest wasze?

Poczułem wtedy, kiedy usłyszałem od dwóch serwismenów, którzy mieli krótkofalówki, że przekroczyła metę i jest pierwsza. Wtedy poczułem, że wygraliśmy Tour de Ski.

Jaka była taktyka na ten bieg?

Bardzo prosta. Wiedzieliśmy, że 11 sekund za Justyną startuje Bjoergen. Zdecydowaliśmy, że Justyna nie będzie uciekać. Miała spokojnie zacząć, poczekać aż Marit ją dojdzie. Justyna miała ruszyć na podbiegu, naciągnąć tę gumę do momentu aż ona pęknie. Cały podbieg przepracowała mocno, równomiernie. Nie spodziewałem się, że Bjoergen zostanie po pierwszych stu metrach. Później usłyszałem od naszych chłopaków, że Bjoergen pochyliła głowę i nawet nie patrzyła do góry, tylko cały czas spoglądała na narty Justyny. Była bardzo, bardzo zmęczona. Po jakimś czasie usłyszałem, że już zaczyna się robić między nimi przerwa. Wiedziałem, że Justyna zaczyna odjeżdżać.

Bjoergen po prostu nie wytrzymała zabójczego tempa, które Justyna narzuciła na podbiegu.

Justyna mówi, że nawet nie poczuła, że to było zabójcze tempo. Dopiero po jakiś stu metrach poczuła w nogach, że coś się dzieje niedobrego. Później starała się utrzymać to tempo, żeby nie pokazać, że czuje ból. Musiała dać z siebie wszystko. Bjoergen jest bardzo waleczna. Jeżeli doszłoby do takiego momentu, że Justyna zaczęłaby zwalniać, to ona przyspieszyłaby. Justyna musiała cały czas to tempo podtrzymywać i cierpliwie uciekać. Bjoergen bardzo mocno pracowała, to widać było na telebimie. Serwismeni stali na trasie, obserwowali i widzieli, że ona pracuje maksymalnie, próbuje oderwać się od Justyny. Justyna nie wyczuła tego, że Bjoergen pracuje na maksimum swoich możliwości.

Jaka była atmosfera w zespole przed tym biegiem - spokój czy raczej było nerwowo? Nie chcieliście, żeby bieg rozstrzygnął się na finiszu?

Nie, absolutnie nie. Nie mogliśmy tego zostawić na końcówkę, bo Bjoergen byłaby zdecydowanie lepsza, dlatego Justyna musiała rozstrzygnąć to wcześniej.

Justyna przez cały czas trwania Tour de Ski była uśmiechnięta, spokojna. Jak wpływ miał na to fakt, że w tym roku nie była 100-procentową faworytką? Czarnym koniem była w końcu Johaug.

My też tak myśleliśmy. Zaskoczę panią, Justyna powiedziała, że walka z Petrą Majdic była trudniejsza niż z Marit Bjoergen, bo wtedy Justynie zdarzyły się wpadki, dziewczyny zmieniały się na prowadzeniu. Majdic próbowała też walczyć z Justyną na podbiegu, a Marit Bjoergen po prostu puściła Justynę i nawet nie próbowała nadrobić tej straty. W tym roku Tour de Ski było perfekcyjnie w wykonaniu Justyny - nigdzie nie straciła cennych sekund z powodu upadku, złamania kija, czy czegoś innego. Nie popełniła też żadnego niepotrzebnego błędu. Ta perfekcja bierze się z tego, że Justyna codziennie oglądała swoje biegi z poprzednich lat i wychwytywała błędy, które popełniała. Później starała się ich unikać.

W tym roku Justyna za każdym razem stawała na podium. Nawet w tym sprincie techniką dowolną, którego chyba obawialiście się najbardziej. Dlatego zastanawiam się, czy coś jeszcze można poprawić?

To prawda, tam Justyna mogła wszystko stracić. Na pewno coś jeszcze możemy poprawić. W tym roku jedynie można przyczepić się do błędu, który Justyna popełniła w Toblach na 3 km stylem klasycznym. Byłem pewien, że ona to wygra. Justyna myślała podobnie, ale bieg był nieudany - nerwowy, szarpany. Rozpoczęła bardzo mocno i później nie wytrzymała tego tempa i przegrała z Marit Bjoergen 3 sekundy, a powinna była ten bieg wygrać. To było jedyne małe potknięcie.

Czy w ogóle można porównać zwycięstwa Justyny w całym Tour de Ski?

Tak, wszystkie te starty w Tour de Ski są bardzo wyczerpujące, bardzo ciężkie, a szczególnie ten ostatni podbieg. Przed ostatnim biegiem Justyna powiedziała: Trenerze, ja nie boję się Marit, boję się tego podbiegu. Jeżeli ona jest mocniejsza, to wygra. Jeżeli ja jestem mocniejsza, to ja wygram. Mówiła, że tak się boi tego podbiegu, że nie ma siły się bać. Justyna była trochę zrezygnowana, ale kiedy założyła narty było widać, że jest gotowa do walki.

Panie trenerze, czy w przyszłym roku przyjedziecie na Tour de Ski?

Justyna od razu powiedziała, że już koniec, że już nie przyjedziemy.

Co roku tak mówicie, a później Justyna przyjeżdża i wygrywa.

Ma pani rację. Później Justyna się pcha na to Tour de Ski, bo bardzo jej się ten podbieg na Alpe Cermis podoba, bo jest strasznie wymagający. Oczywiście żartuję. Wszystko zależy od tego, jak Justyna będzie się czuła. Poczekamy do przyszłego roku.

Skoro jesteśmy przy zdrowiu Justyny, to jak wygląda sytuacja z kolanem? Czy wszyscy niepotrzebnie nadmuchaliśmy ten balon, szukaliśmy sensacji, że jest tak bardzo źle?

Kolano jest obolałe i opuchnięte. Justyna cały czas bierze leki przeciwzapalne, po których strasznie boli brzuch. To, że ona łyka te tabletki, wcale nie jest dobre dla zawodnika w tak świetnej formie, to może tylko przeszkadzać, ale nie ma innego wyjścia. Teraz mam nadzieję, że jeżeli nie będzie startów, jeżeli będą normalne treningi, to powinno to ustąpić. Kolano powinno się zregenerować i wytrzymać do końca sezonu. Później zobaczymy, co będzie dalej. Niewykluczone, że potrzebna będzie operacja.

Panie trenerze, jakie macie teraz plany? Justyna nie wystartuje w Mediolanie?

Nie, nie. Nie mamy czego szukać w tym Mediolanie. To będzie wyścig na płaskim terenie, będzie dużo zakrętów. Ten bieg rozgrywany jest na ulicach miasta. W poniedziałek ruszamy w drogę powrotną do Polski. Będziemy normalnie trenować i przygotowywać się do startu w Estonii.

Czyli Justyna nie będzie miała zbyt wiele czasu na regenerację?

Ja nie pamiętam, kiedy ona w ogóle miała czas na odpoczynek. Trening to dla niej najlepszy odpoczynek.

Edyta Sienkiewicz