Fenomenalny Amerykanin Lance Armstrog - jako pierwszy w historii kolarz - wygrał po raz 6. najsłynniejszy wyścig Tour de France. Ostatni etap tegorocznego Touru tradycyjnie zakończył się na Polach Elizejskich.

W tym roku Armstrong był poza wszelką konkurencją. ostatecznej kwalifikacji Armstrong wyprzedził o 6.38 Niemca Andreasa Kloedena i o 6.59 Włocha Ivana Basso. Podczas tegorocznej Wielkiej Pętli kolarz z Teksasu wygrał sześć etapów, w tym - wraz z kolegami z zespołu - jazdę drużynową na czas.

W sobotę Armstrong najlepszy był w 55-kilometrowej „czasówce” wokół Besancon. Drugi na mecie był Niemiec Jan Ullrich, a trzeci jego rodak Andreas Kloeden, który dzięki bardzo dobrej postawie awansował na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu, wyprzedzając Włocha Ivana Basso. Wyścig kończy się dziś, tradycyjnie na Polach Elizejskich w Paryżu.

Dwa dni temu ujawniono, że Armstrong otrzymał pogróżki przed środową czasówką do L'Alpe d'Huez i w związku z tym był szczególnie chroniony. Armstrongowi towarzyszyli dwaj policjanci: jeden jechał przed nim na motorze, a drugi - z tyłu, w samochodzie technicznym ekipy US Postal.

Niektórzy zarzucają mu nieczystą grę, oskarżają o stosowanie niedozwolonych środków, ale uważam że nie mają racji. On przygotowuje się do tego wyścigu przez cały rok i w ten sposób gromadzi niesamowitą energię, która eksploduje w czasie Touru - mówił francuski fan Armstronga.

Zawodnik przed laty cierpiał na poważną chorobę - raka jąder, do dziś bierze lekarstwa, dlatego pojawiły się głosy że stosuje niedozwolone przepisami substancje, które pomagają mu zwyciężać. Zarzuty takie formułował między innymi znany przed laty hiszpański kolarz Federico Bahamontes.