Koszykarze Phoenix Suns pokonali na wyjeździe Charlotte Bobcats 117:110 w meczu ligi NBA. Świetne spotkanie w barwach "Słońc" rozegrał Marcin Gortat. Polak zdobył 23 punkty, miał dziesięć zbiórek i siedem bloków. Było to jego czwarte double-double w nowym sezonie.

Gortat w środę rozpoczął czwartą setkę spotkań w NBA i trudno wyobrazić sobie lepsze uczczenie tej okoliczności. W meczu numer 301., przeciwko zespołowi, którego właścicielem jest słynny Michael Jordan, potwierdził, że w tym sezonie jest królem bloków i double-double. Koszykarze z Arizony odnieśli drugie zwycięstwo w swoim piątym występie, a dla polskiego środkowego był to najlepszy mecz z dotychczasowych.

Przeciwko Bobcats grał ponad 38 minut, na jego 23 punkty złożyło się 10 celnych z 14 rzutów z gry (wszystkie te liczby to indywidualne rekordy sezonu) oraz trzy z czterech wolnych. Miał także trzy zbiórki w ataku i siedem w obronie, dwie asysty, przechwyt, stratę i pięć fauli, a siedem bloków to jego nowy rekord kariery. Do pierwszego triple-double w NBA zabrakło mu trzech zastopowanych rzutów rywali.

Polak był tego dnia drugim strzelcem i zbierającym zespołu. Najwięcej punktów dla Phoenix - 24 - zdobył rezerwowy Shandon Brown, który w decydującej czwartej kwarcie trafił wszystkie sześć rzutów za trzy. Michael Beasley dodał 21 i 15 zbiórek, a dwucyfrową zdobycz mieli jeszcze Goran Dragic - 16 i osiem asyst oraz Jared Dudley i Markieff Morris - po 10.

W drużynie gospodarzy wyróżnili się Byron Mullens - 24 pkt (sześć "trójek"), Kemba Walker i Ramon Sessions po - 17.

Charlotte to najgorszy zespół minionego sezonu NBA. Wygrali wówczas zaledwie siedem z 66 spotkań (10,6 procent). Obecne rozgrywki rozpoczęli bardziej obiecująco, od wygranej 90:89 już w inauguracyjnym spotkaniu z Indiana Pacers.

W drugim, przegranym z Dallas Mavericks, kontuzji doznał jednak najlepszy strzelec drużyny Gerald Henderson. Pokonać Bobcats w Time Warner Cable Arena wcale jednak nie było łatwo, chociaż początkowo nic nie wskazywało na emocje w końcówce.

Gortat, tak jak w poprzednich spotkaniach, był bardzo aktywny od początku. Już w 22. sekundzie zdobył pierwsze punkty w meczu po asyście Gorana Dragica, za chwilę dołożył kolejne po podaniu od Luisa Scoli.

Polak tym razem rzucał częściej niż zwykle, był dostrzegany przez kolegów w akcjach ofensywnych i na efekty nie trzeba było czekać. Koszykarze Phoenix powiększali przewagę, po przerwie wyniosła już 16 punktów (62:46, 78:62).

Krytyczny moment nastąpił w końcówce trzeciej kwarty. Po czterech kolejnych punktach Gortata (miał ich już wtedy 19), gdy do jej zakończenia pozostawało niespełna cztery minuty, goście prowadzili 80:65. Od tego momentu do pierwszej minuty czwartej kwarty gospodarze, dzięki rzutom z dystansu Mullensa i akcjom Tyrusa Thomasa, odrobili 15-punktową stratę, doprowadzając do remisu 85:85.

Wtedy utrzymanie prowadzenia Suns wziął na swoje barki Brown, który kiedyś krótko grał w Charlotte, trafiając w kolejnych akcjach cztery razy za trzy punkty.

Przy stanie 90:87 na 5.33 przed zakończeniem meczu, wrócił na parkiet Gortat, który odpoczywał na początku ostatniej kwarty. Polak zebrał piłkę w ataku, zdobył dwa punkty z gry (105:99), potem kolejne z wolnych. W międzyczasie przewagę dwiema "trójkami" powiększył Brown (112:103).

Suns zakończyli pierwszą w sezonie wyjazdową serię spotkań. Kolejny mecz rozegrają w piątek na własnym parkiecie z Cleveland Cavaliers.