"Jeśli potrafiliśmy mimo przeciwności poradzić sobie w lidze, to mam nadzieję, że będziemy równie zajadle i z determinacją bić się w europejskich pucharach i może tu też jakąś niespodziankę sprawimy" - mówi w rozmowie z RMF FM trener Lecha Poznań Maciej Skorża. Pytany o to, czy zastanawia się, z kim Lech może zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów, Skorża odpowiada: "Nie mamy na to wpływu, więc szkoda tracić czas na dywagacje".

Adam Górczewski: Wyspał się już pan?

Maciej Skorża: Szczerze mówiąc, dochodzę do siebie. Ciągle kursuję miedzy Poznaniem a Warszawą, więc jeszcze nie powiem, że jestem wypoczęty.

To kiedy urlop?

Mam nadzieję, że w sobotę po meczu naszej reprezentacji, który chcę obejrzeć, uda mi się zabrać rodzinę i na 7 dni wyjechać.

Pan planował urlop? W ostatnich miesiącach nie było chyba na to czasu?

Nie planowałem urlopu, bo nawet nie wiedziałem, ile będzie trwał, bo gdybyśmy zajęli trzecie miejsce, to ta przerwa między rozgrywkami potrwałaby tylko tydzień.

Dzięki mistrzostwu przerwa będzie dłuższa. Pierwszy mecz to od razu mecz z Legią - 10 lipca o Superpuchar. Jest pan gotowy już do powrotu do rywalizacji i to od razu z tą drużyną?

Na razie myślimy o całym okresie przygotowawczym, o sparingpartnerach, którzy przed nami. Natomiast mecz z Legią będzie pierwszym meczem o stawkę w tym nowym sezonie. Zagramy na naszym stadionie, ze zdobywcą Pucharu Polski, z wicemistrzem Polski. Na pewno ciekawa konfrontacja i na pewno będziemy przygotowani, żeby o to trofeum powalczyć.

Mecz na pewno ciekawy, prestiżowy, ale sportowo dużo ważniejsza jest Liga Mistrzów. Patrzy pan już na to, z kim może zagrać Lech?

Szczerze mówiąc nie. Czekam na wynik losowania. Dopiero wtedy będę się tym zajmował. Nie mamy na to wpływu, więc szkoda tracić czas na dywagacje.

Ale na pewno słyszał pan, że wśród potencjalnych rywali w drugiej rundzie są islandzki Stjarnan czy Żalgiris Wilno, z którymi Lech przegrywał. Chciałby pan zmierzyć się z tymi drużynami czy wolałby nie?

Nie mam nic przeciwko, żeby zagrać z tymi drużynami, z którymi Lech grał w poprzednich edycjach pucharów. Natomiast to nie ma większego znaczenia. Mnie interesuje, jak my będziemy grać, jak my będziemy silni przed tymi meczami.

W pierwszej dla Lecha rundzie, czyli drugiej rundzie eliminacji, będziecie faworytami, potem już niekoniecznie. Czego potrzeba, żeby Lech awansował do Ligi Mistrzów?

Przede wszystkim potrzeba bardzo dobrej formy sportowej. Wszyscy zawodnicy muszą poprzekraczać nawet swoje limity, a nie tylko grać na limicie. Jako drużyna musimy prezentować się wyśmienicie. I będziemy potrzebowali też zwyczajnego farta, piłkarskiego szczęścia, żeby w tych decydujących chwilach było ono po naszej stronie.

Ilu nowych piłkarzy trzeba, żeby pomóc temu fartowi, żeby nie liczyć na szczęście, ale wyłącznie na własne umiejętności?

Na pewno potrzebujemy kilku nowych twarzy. Ilu to będzie zawodników, to trudno powiedzieć, bo wszystko zależy od tego, jak rozmowy się potoczą. Ta liczba może zakręcić się wokół 4-5 zawodników. Optymalnie można mówić nawet o 7 wzmocnieniach, ale to jest raczej mało realne.

Wskaże pan te słabe punkty w swojej drużynie? Wielu zawodników z pierwszego składu to najmocniejsi gracze w Ekstraklasie.

To nie jest tylko kwestia słabych punktów. Często wzmocnieniem nie jest lepszy zawodnik, ale wzmocnienie konkurencji na jakiejś pozycji. Jeśli weźmiemy środkowego pomocnika, to nie znaczy, że jesteśmy niezadowoleni z Łukasza Trałki, tylko chcemy, żeby był godny zastępca, gdyby Łukaszowi coś się stało. Ktoś kto wejdzie na boisku, ale też ktoś kto będzie Łukasza naciskał, ktoś kto będzie miał realne szanse, by znaleźć się w pierwszej jedenastce i sprawi, że Łukasz dalej będzie się rozwijał. Nie chcę wskazywać słabych punktów Lecha, tylko po prostu musimy generalnie dokooptować  do drużyny zawodników, którzy podniosą jakość całej drużyny.

Ale egzekutora Lechowi brakuje?

Tego nam brakowało przez cały sezon. Od odejścia Łukasza Teodorczyka nie było takiego piłkarza w Lechu, który by tę rolę przejął. I na pewno taki piłkarz znacznie zwiększy nasze możliwości w ataku.

Czy kiedy słyszał pan w czasie mistrzowskiej fety skandowanie przez kibiców nazwisk piłkarzy, to miał pan wrażenie, że te najgłośniej wykrzyczane nazwiska to trzon drużyny, którego i pan nie chciałby ruszać?

To musi mi pan podpowiedzieć, czyje nazwiska kibice skandowali, bo nie do końca słyszałem… Na pewno Zaur. Łukasz Trałka? To wiadomo, że oni są ważni. Uważam, że jednym z naszych celów powinna być naprawdę determinacja, żeby Zaur został z nami. Nawet jeśli trzeba będzie pojechać do  Groznego i tam kogoś naciskać mocno, żeby podpisał pewne dokumenty, to jestem zdania, że warto, bo jest to piłkarz, który, moim zdaniem, może się wciąż rozwijać.

Dostał pan gratulacje z daleka? Od dawno niewidzianych znajomych?

Zdarzały się gratulacje także z zagranicy, z daleka. Mam wciąż z 50 nieodebranych smsów. Jestem wściekły, że do tej pory nie znalazłem czasu, żeby niektóre przeczytać, a co dopiero odpowiedzieć. Mam nadzieję, że do końca tygodnia uda mi się każdemu podziękować za te gratulacje.

Jak się układają relacje z Legią? W końcówce sezonu było widać dużo negatywnych emocji, ale jak jest teraz, już po zakończonej rywalizacji?

Mam duży szacunek do piłkarzy i do trenera Berga, do ludzi z Legii. Jest to nasz rywal, ale szanujemy się wzajemnie. Można powiedzieć, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni, żeby stymulować się do rozwoju. Henning Berg, uważam, jest bardzo dobrym trenerem, pokazał swoją klasę w europejskich pucharach. Myślę, że zostanie w Legii na kolejne sezony i na pewno to będzie bardzo trudny dla nas rywal. Natomiast piłkarze Legii… oczywiście, że z niektórymi zamieniliśmy kilka słów, rozmawialiśmy na poniedziałkowej Gali Ekstraklasy. Nie mam jakichś złych relacji z którymkolwiek z piłkarzy, nawet z tymi, którzy po moim odejściu mocno mnie krytykowali. Nie staram się drzeć kotów. To jest normalne życie. Znamy się, z niektórymi jesteśmy sąsiadami w Warszawie. Nasze relacje są naprawdę poprawne.

Po bramce na 1:0 dla Legii w ostatnim meczu Michał Kucharczyk podbiegł do ławki rezerwowych Górnika Zabrze i wykrzyczał, że nie mają honoru, że nie walczyli z wami w ostatnim meczu. Ma pan takie wrażenie, że mecz Lecha z Górnikiem (w przedostatniej kolejce Lech wygrał w Zabrzu 6:1) był łatwy czy też ma pan raczej pretensje do piłkarza Legii za takie insynuacje?

Jak przypomnę sobie ten mecz w Zabrzu, to pamiętam, jak analitycy przynieśli mi już oficjalny skład Górnika. Byłem wściekły, bo tak naprawdę byliśmy przygotowani na grę z zupełnie inną drużyną jeśli chodzi o formację ofensywną i nagle musieliśmy szybko włączać laptopa , pokazywać sylwetki piłkarzy Górnika, których nie przedstawialiśmy na odprawie. A z drugiej strony - kiedy eksperymentować z młodymi piłkarzami, jak nie pod koniec sezonu jak ma się już osiągnięty cel, czyli awans do ósemki? Ja tutaj rozumiem trenerów Górnika. Nie wydaje mi się, żeby było tu jakieś celowe działanie z ich strony. Nie chcę się za bardzo rozwodzić na ten temat… My po prostu zrobiliśmy to, co do nas należy i tyle.

Zdobył pan mistrzostwo Polski - to był obowiązek. Trudny, ale obowiązek. Teraz eliminacje do Ligi Mistrzów, których polska drużyna nie przebrnęła od lat. Czy niedostanie się do Ligi Mistrzów będzie niespełnieniem kolejnego celu?

Ja przede wszystkim chcę, żebyśmy nie stracili czasu, żeby to okno transferowe było znowu czasem, gdzie dokooptujemy zawodników, którzy będą stanowili o naszej sile, którzy spowodują, że drużyna zrobi krok do przodu, że będziemy lepszą drużyną. Natomiast jeśli chodzi o aspekt sportowy - jasne, że będziemy się bili o to, żeby jak najdalej w europejskich pucharach zabrnąć. Pan powiedział, że zdobycie mistrzostwa Polski to był dla nas obowiązek – pierwszy raz się spotykam z takim zdaniem, szczerze mówiąc…

... w Poznaniu to jest zawsze obowiązek…

Powiem tak – wiele osób raczej skazywało nas na walkę o niższe lokaty, nie o zaszczyty, przynajmniej tak było jak tu przychodziłem. Ale jeśli potrafiliśmy mimo przeciwności poradzić sobie w lidze, to mam nadzieję, że będziemy równie zajadle i z determinacją bić się w europejskich pucharach i może tu też jakąś niespodziankę sprawimy.