Z okazji 26 przepracowanych lat w Manchesterze United szkocki menedżer sir Alex Ferguson doczekał się pomnika. Mierząca 2,7 metra statua stanęła przy stadionie Old Trafford.

Pomnik odsłoniła żona trenera - Cathy Ferguson. Na uroczystości nie zabrakło oczywiście podopiecznych Fergusona - piłkarzy Manchesteru United. Także tych, którzy w piłkę od ładnych kilku lat już nie grają. Na ceremonii pojawili się między innymi Francuz Eric Cantona, Holenderzy Ruud van Nistelrooy i Edwin van der Sar czy Duńczyk Peter Schmeichel.

Zdecydowany, ale z poczuciem humoru

Pomnik stworzył Philip Jackson, który jest autorem innych rzeźb znajdujących się na Old Trafford, a przedstawiających osoby związane z klubem, m.in. Matta Busby'ego, Bobby'ego Charltona, George'a Besta i Lawa Denisa. Starałem się przedstawić go jako człowieka bardzo zdeterminowanego, myślącego, ale również z poczuciem humoru, którego mu nie brakuje. Dlatego delikatny uśmiech widnieje tylko w kąciku ust. To jest to, co chciałem przedstawić - powiedział twórca pomnika.

To, że Ferguson został w taki sposób uhonorowany, nie powinno nikogo dziwić. Z "Czerwonymi Diabłami" wywalczył już 12 tytułów mistrza Anglii, dwukrotnie sięgnął po Puchar Europy, pięciokrotnie zwyciężył w Pucharze Anglii, a cztery razy w Pucharze Ligi. Zazwyczaj ludzie umierają, zanim powstanie ich pomnik. Wynika z tego, że żyję dłużej niż śmierć - żartował szkocki szkoleniowiec.

Historia zatoczyła koło

W 1986 roku Ferguson debiutował na ławce Manchesteru United w meczu z Queens Park Rangers. Jego zespół wygrał 1:0, a bramkę zdobył duński obrońca John Sivebaek. Dziś ma 51 lat. W sobotę Manchester ponownie zagra z drużyną QPR, ale teraz na boisku będą biegać piłkarze urodzeni już w latach 90-tych, czyli w "erze Fergusona".

Drużyna QPR jest obecnie bez trenera. Władze klubu zwolniły dziś Marka Hughesa i w najbliższym meczu zastąpi go asystent - Mark Bowen.