Serbski piłkarz drugoligowego klubu Mladost Luczani Vladimir Radivojević musi trenować o północy. To kara za to, że 25-letni zawodnik nie zgodził się na przedłużenie kontraktu, który wygasa w styczniu przyszłego roku. Oznacza to, że po tym terminie będzie mógł odejść z Mladosti za darmo.

Niezadowolone z jego decyzji władze klubu postanowiły ukarać zawodnika, ustalając mu terminy dwóch treningów dziennie o nietypowych porach. Treść pisma do Radivojevicia wydrukowały serbskie gazety. Wynika z niego, że pierwsze zajęcia ma rozpoczynać o godz. 7.15, a drugie o... 23.45. Nie są to jednak treningi piłkarskie, a zdecydowanie bardziej lekkoatletyczne. Według różnych źródeł, piłkarz biega po 15-20 kilometrów.

W Mladosti tłumaczą, że drugie zajęcia są tak późno, ze względu na pogodę. W ciągu dnia temperatura powietrza dochodzi do 40 stopni Celsjusza, dlatego pierwszy zespół trenuje dopiero o godz. 21. Później indywidualne zajęcia ma Radivojevic - wyjaśnił szkoleniowiec Branko Bożović. Podobnie jest rano - godz. 7.15 wyznaczono dlatego, żeby swoją pracę "niepokorny" piłkarz zakończył przed zajęciami całej drużyny.

Radivojević nie mieszka już w hotelu, w którym zakwaterowani byli niektórzy gracze, a za wynajmowane lokum, podobnie jak jedzenie, musi płacić z własnej kieszeni.

W obronę zawodnika zaangażował się m.in. Mirko Poledica, przewodniczący syndykatu zawodowych piłkarzy w Serbii. To wstyd, aby młody, profesjonalny sportowiec przeżywał takie tortury - oburzyłsię były zawodnik Lecha Poznań, Legii Warszawa i Pogoni Szczecin.