Ma zaledwie 18 lat, 174 centymetry wzrostu, wąskie barki i wygląd niegroźnego młodego chłopca. Jednak coraz częściej widzimy go na boisku, gdzie pokazuje się jako waleczny młodzieniec. Były trener Legii Romeo Jozak porównał go nawet do Luki Mordicia i przyznał, że w kolejnym sezonie będzie jednym z liderów drużyny. Chodzi o Sebastiana Szymańskiego – jednego z najbardziej perspektywicznych młodych graczy Legii, który związał się ostatnio z drużyną pięcioletnim kontraktem. Nam opowiada o finale Pucharu Polski, walce w lidze oraz o wierze, która daje mu wieli sił przed każdym meczem.

Ma zaledwie 18 lat, 174 centymetry wzrostu, wąskie barki i wygląd niegroźnego młodego chłopca. Jednak coraz częściej widzimy go na boisku, gdzie pokazuje się jako waleczny młodzieniec. Były trener Legii Romeo Jozak porównał go nawet do Luki Mordicia i przyznał, że w kolejnym sezonie będzie jednym z liderów drużyny. Chodzi o Sebastiana Szymańskiego – jednego z najbardziej perspektywicznych młodych graczy Legii, który związał się ostatnio z drużyną pięcioletnim kontraktem. Nam opowiada o finale Pucharu Polski, walce w lidze oraz o wierze, która daje mu wieli sił przed każdym meczem.
Sebastian Szymański /legia.com /

Paweł Pawłowski RMF FM: Przed wami finał Pucharu Polski. Choć zagracie w Warszawie, to wystąpicie w roli gości...

Sebastian Szymański: Nie ma to znaczenia. Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Musimy to spotkanie wygrać. Nie ważne, czy jesteśmy gospodarzami czy gośćmi. Wszystkie spotkania musimy wygrywać. W Legii Warszawa trzeba zdobywać wszystko, co można i my chcemy to zrobić. Możemy zakończyć sezon dubletem, ale może też pójść wszystko nie po naszej myśli. Mimo to, chcemy się skupić tylko na sobie. Chcemy wygrać wszystkie spotkania do końca i chcemy, żeby to zależało od nas; żeby nie patrzeć, kto jest przed nami i kto jest za nami, żeby nie zwracać uwagi na to, ile mamy punktów przewagi. Chcemy wygrywać i zdobyć trofea, bo takie są nasze cele.

Rozmawiałem o tym niedawno z Jarkiem Niezgodą, ale chcę poznać też twoje zdanie. Trener Klafurić to człowiek ze sztabu Jozaka. Niby nic nowego, ale zaczęliście wygrywać.

Teraz więcej pracujemy nad defensywą. Widać to na boisku; drużyna przeciwna nie dochodzi do tak wielu sytuacji, jak miało to miejsce wcześniej. Myślę, że dobrze czujemy się w defensywie, a w ofensywie mamy też swoje atuty. Według mnie właśnie to się najbardziej zmieniło. Reszta została taka sama. Trener rozmawia ze wszystkimi; dla niego każdy jest ważny, ale tak samo było u trenera Jozaka. Tak jak mówiłem: koncentrujemy się teraz na defensywie i widać tego efekty.\

Przed wami spotkanie z Arką, którą dobrze znacie. Co jest najgroźniejszą bronią Arkowców?

Trudno powiedzieć, ale na razie koncentrujemy się na dzisiejszym meczu z Koroną. Nie możemy odpuścić meczów ligowych, żeby nikt z przodu nam nie uciekł. Później skupimy się na Arce. Wiemy, że Arka jest ciężkim zespołem, ale jesteśmy w Legii Warszawa. Musimy zdobywać wszystko, co można i tak zrobimy. Pojedziemy na Stadion Narodowy pewni siebie. Pojedziemy tam po swoje, po to, co musimy zdobyć i miejmy nadzieję, że zdobędziemy Puchar Polski.

Teraz dość prywatne pytanie, bo widać na twoim lewym przedramieniu tatuaż przedstawiający różaniec. Jakie znaczenie ma dla ciebie wiara? Pytam, bo przypomniał mi się Dawid Kubacki, który czyni znak krzyża przed każdym skokiem i mówi, że bardzo mu to pomaga.

Owszem, mam różaniec i mam też datę śmierci swojego taty (ojciec Szymańskiego zmarł, kiedy piłkarz miał 12 lat - przyp. red.) Na pewno jestem osobą wierzącą. Wiem, że Bóg czuwa nad nami i pomaga w trudnych sytuacjach. Nie robiłem tego tatuażu, żeby się popisać. Zrobiłem to tylko i wyłącznie dla siebie. Jest dużo osób, które robią tatuaże, żeby się popisać. Ja to zrobiłem dla siebie. Mam datę taty, która jest mocno w pamięci i wiem, że on też nade mną czuwa; jest w moim życiu bardzo ważną osobą. Zatem - jestem wierzący i wiara na pewno pomaga. Modlę się przed każdym meczem do Góry, żeby czuwała nad nami i pomagała w trudnych momentach. Czasem można pomyśleć, że ja się modlę i nie ma reakcji. Tak nie jest. W pewnym stopniu, ale na pewno zawsze Pan Bóg pomoże.